Małgorzata Kożuchowska w bolesnym wyznaniu o niepłodności i staraniach o dziecko. "Miałam wrażenie, że ktoś wziął mnie pod lupę"
Małgorzata Kożuchowska od lat skrupulatnie prowadzi swoje konto na Instagramie, jednak na próżno wypatrywać tam osobistych wzmianek. Aktorka bacznie strzeże życia prywatnego, a tym bardziej dba o prywatność osób najbliższych, w tym synka. Zaledwie kilkukrotnie zdarzyło jej się pokazać go w sieci, przy czym nie zdecydowała się na ujawnienie jego wizerunku. Niewielu wie, z iloma troskami celebrytka musiała się zmierzyć, by w końcu zostać mamą.
Małgorzata Kożuchowska w szczerym wyznaniu
Tajemnicą nie jest, że gwiazda TVP została mamą w wieku 43 lat. Gdy mały Jaś przyszedł na świat, ta zupełnie straciła dla niego głowę. Przed laty aktorka opowiedziała w wywiadzie dla Vivy!, jak wyglądała jej ścieżka do macierzyństwa - przyznała, że nie była usłana różami.
Małgosia bardzo chciała zostać mamą, ale starania nie były dla niej łatwe. Ponieważ, jak sama zaznaczyła, nie jest szczególną wielbicielką metody in vitro, po pomoc zgłosiła się do endokrynologa. Celebrytka poddała się naprotechnologii, czyli metodzie naturalnej prokreacji. W tej technice ustala się optymalny dla danej pary moment współżycia, a te muszą każdego dnia obserwować swój organizm.
Miałam wrażenie, że ktoś wziął mnie pod lupę, prześwietlił od góry do dołu i zadbał o mnie. Jak się okazało, skutecznie. (...) Poddałam się naprotechnologii, metodzie, która indywidualnie podchodzi do każdej kobiety - wspominała dla Vivy!, cytowana przez Super Express.
Już po dwóch miesiącach do Kożuchowskiej dotarła wiadomość, że spodziewa się dziecka. Dopiero wtedy, specjalistka przekazała jej również, że miała zaledwie od 2 do 3% szans na zajście w ciążę. Na szczęście w przypadku aktorki wszystko skończyło się dobrze i po dziewięciu miesiącach na świat przyszedł zdrowy chłopiec.
I dopiero wtedy pani doktor przyznała mojemu mężowi, że z badań wynikało, że miałam może dwa, może trzy procent szans na posiadanie dziecka... Oczywiście miałam też ogromne szczęście - dodała.
Późne macierzyństwo
Kobiety, które decydują się na tzw. późne macierzyństwo, nierzadko muszą mierzyć się z wieloma krytycznymi słowami ze strony bezpieczeństwa, ale przede wszystkim, z wieloma trudnościami związanymi z zajściem w ciążę.
Jeśli spojrzeć na problem przez pryzmat biologii rozrodu, trzeba powiedzieć, że optymalny czas na rodzenie dzieci to ten, kiedy kobieta ma 18-20 lat. Patrząc jednak na to zagadnienie realnie, dla wielu kobiet na ciążę jest wtedy za wcześnie - mówił w rozmowie z portalem Poradnikzdrowie.pl prof. dr. hab. med. Romuald Dębski, ginekolog-położnik.
Nie od dziś wiadomo, że późne zajście w ciążę może wiązać się ze sporym ryzykiem dla matki i dziecka. Prof. Dębski potwierdził tę teorię, ale jednocześnie zaznaczył, że nie jest to "normą".
Większość ciąż po 40. roku życia kończy się szczęśliwie, ale nie zawsze. Kiedy coś pójdzie źle, nie uda się donosić dziecka, dramat kobiety może być ogromny. Chociażby z tego powodu, że na drugą szansę jest już za późno. [...] Ale późne ciąże mają też swój szczęśliwy koniec. [...] Nie odmawiam kobietom prawa do rodzenia dzieci po 35. czy 40. roku życia. Ale panie te powinny wiedzieć, że nawet gdy są zupełnie zdrowe, nie cierpią na choroby przewlekłe, ciąża może być nie tylko radosnym oczekiwaniem na dziecko - dodał ekspert.
Prof. Dębski przyznał także, że wraz z wiekiem wzrasta ryzyko poronienia.
Im większe ryzyko wad chromosomalnych, tym większe ryzyko poronień. Po 40. roku życia kobiety ronią ponad 40 proc. ciąż, po 45. – połowę - mówił specjalista, podkreślając, że wiek matki nie ma jednocześnie wpływu na to, czy dziecko urodzi się słabsze, chociaż ciąża przebiegałaby prawidłowo.
Źródło: Super Express, Poradnikzdrowie
