portalparentingowy.pl Dziecko Urodził się bez ręki. Teraz pomaga innym
fot. z archiwum rodzinnego Michała Majchrzaka

Urodził się bez ręki. Teraz pomaga innym

17 lutego 2022
Autor tekstu: Wioleta Piróg

Michał Majchrzak: Dołączyłem do dwóch grup na Facebooku które zrzeszają osoby/rodziców dzieci niepełnosprawnych i opublikowałem tam post, w którym co nie co napisałem o sobie i zaoferowałem podzielenie się moim doświadczeniem na różnych płaszczyznach.

24-letni Michał Majchrzak napisał na Facebooku post, w którym zaoferował swoją pomoc rodzicom dzieci niepełnosprawnych. Sam urodził się bez ręki, a jego proces akceptacji tego stanu trwał kilkanaście lat. Teraz studiuje sport i trenuje zawodowo. Jest trzykrotnym mistrzem Polski w biegu na 200 metrów. Potrafi nawet stać na rękach. Dzisiaj niepełnosprawność nie stanowi dla niego już żadnej przeszkody. Spełnia marzenia i walczy o kolejne medale, a swoim doświadczeniem chce dawać nadzieję innym.

Wioleta Piróg, Portal Parentingowy: Od czego się zaczęło?

Czy ktoś już skorzystał z Twojej pomocy?

Odezwało się kilka rodzin z różnych miejsc Polski, a nawet z zagranicy. Pytania dotyczyły głównie obaw rodziców o to, jak dziecko sobie poradzi w przyszłości. Pytali o protezowanie dziecka i jak to wyglądało u mnie. Podzielili się także swoimi doświadczeniami z protezowaniem, jakością pracy firm protetycznych i pytali o moje polecenia. Nie zabrakło też pytań o pewność siebie, samoakceptacje czy inne skutki niepełnosprawności, jak na przykład skolioza. Tematów było kilka, a każda rozmowa była bardzo owocna. Czasami już po kilku dniach miałem informację zwrotną, że polecona przeze mnie firma protetyczna albo jakieś wskazówki czy doświadczenia bardzo pomogły. Co Cię skłoniło do tego, żeby napisać ten post?

Na ten pomysł wpadłem już jakiś czas temu, żeby wyciągnąć rękę w stronę tych, którzy nie są gotowi na to, co ich czeka - bo czeka ich wiele. Chyba to jest taka chęć pomocy innym, bycia dobrym człowiekiem i podzielenia się swoim doświadczeniem.

Powiedziałeś, że czeka ich wiele, co miałeś na myśli?

Samo wychowywanie dzieci, to już jest niezła misja, a tym bardziej dla rodziców, którzy mają dziecko z niepełnosprawnością. Czeka ich dużo trudności: wychowawczych, zdrowotnych typowo medycznych, a także dużo formalności związanych z orzeczeniem, załatwianiem dofinansowań w mops, pfron, pcpr i innych instytucjach.

Jaką pomoc chciałbyś im zaoferować?

Chciałbym przekazać im moje life haki i podzielić się tym, jak ja sobie poradziłem z niepełnosprawnością. Opowiedzieć im, co ich czeka, bo ja już ten etap mam za sobą.  Etap rozwoju dziecka, papierologii i rehabilitacji, dlatego służę radą, zwłaszcza jeżeli chodzi o amputacje górnych kończyn czy to wrodzoną czy nabytą. Mógłbym opowiedzieć też, jak ja na co dzień funkcjonuję, bo dla rodziców może być to duża niewiadoma i okazja do niepotrzebnego stresu czy dziecko sobie poradzi, jak będzie funkcjonowało, czy samo się ubierze, czy się naje, jak odnajdzie się w społeczeństwie, jak zostanie odebrane przez grupę. Ja na szczęście mam już to za sobą. Były wzloty i upadki, ale generalnie wszystko dobrze się potoczyło.

Jak Ty sobie radziłeś?

Już jako niemowlę szukałem różnych rozwiązań. Rodzice mi opowiadali, że kiedy uczyłem się stać, to jeżeli trzymałem się łóżeczka prawą ręką, (lewą nie mogłem, bo jej nie mam), to kombinowałem np. zębami, albo próbowałem tą lewą tak, jak mogłem. Podobno kreatywności już wtedy można mi było pozazdrościć. Później - jazda na rowerze, to już miałem protezę, gdyż byłem dość szybko oprotezowany. Może nie hamowałem, nie zmieniałem biegów lewą ręką, ale zawsze ją położyłem na kierownicy, a prawą ręką wszystko ogarniałem i jakoś sobie radziłem.

Jak przyjmowali Cię rówieśnicy?

Nie pamiętam, jak było przed przedszkolem, bo wychowywałem się na osiedlu, więc dzieciaków nie brakowało, żeby się bawić. Natomiast w przedszkolu miałem świetną opiekunkę grupy, która zrobiła mega dobrą robotę. Dzięki temu w grupie dobrze sobie radziłem i plus był dla mnie taki, że w przedszkolu, szkole podstawowej i w gimnazjum miałem tych samych kolegów i koleżanki. Każdy mnie znał i wiedział, na co mogę sobie pozwolić, a na co nie, a przede wszystkim nie musiałem co chwilę tłumaczyć kolejnym osobom, co się stało. To bywa problematyczne.

Znaliśmy się dobrze. Byłem traktowany tak, jak każdy. Jak się śmialiśmy to razem, jak graliśmy w piłkę to też razem. Czasami nawet daliśmy sobie w zęby.

Rówieśnicy Cię akceptowali, a jak było z twoją samoakceptacją?

Z tym miałem problem przez pierwsze kilkanaście lat życia. Tak naprawdę chyba do 18-stki.  Na przykład w technikum na WF-ie z protezą nie było łatwo, mimo że znajomi wiedzieli, jak sprawa wygląda, to cały czas czułem się niepewnie. A ja zawsze miałem protezę. Tak się nauczyłem, ponieważ rodzice mnie zawsze zachęcali, żebym tę protezę nosił, mimo że nie miała ona funkcji ruchowych, tylko po prostu wyglądała i imitowała rękę, a i tak każdy, kto spojrzał, widział, że nie jest prawdziwa.

Później trzecią i czwartą klasę technikum kontynuowałem w Poznaniu, ponieważ wtedy już zacząłem biegać i zmieniłem szkołę, aby trenować popołudniami, więc kolejny raz nowa grupa, ale to już nie stanowiło dla mnie problemu. Większy problem wtedy miałem z własną samooceną i tym żeby samego siebie zaakceptować i nie krępować się w społeczeństwie.

Dla grupy nie był to problem. Nawet się nie dopytywali, co bardzo mnie dziwiło, ponieważ byłem już przyzwyczajony do pytań typu: dlaczego masz protezę? Dlaczego nie masz ręki? Wtedy byłem już na takim etapie, że odpowiedziałbym normalnie.

Jak znosiłeś te pytania, kiedy byłeś młodszy?

Jak byłem dzieckiem, to ten temat nie był dla mnie taki oczywisty. Raczej tę rękę chowałem i nie chciałem na ten temat rozmawiać. Czy miałem zaplecze psychologiczne? Myślę, że jakieś było, ale niewystarczające. Nie byłem przygotowany tak, żebym mając dziesięć lat, mógł swobodnie o tym rozmawiać. Wydaje mi się, że już tak powinno być przynajmniej w przedszkolu, żeby dziecko potrafiło wytłumaczyć swojej koleżance/koledze co się stało.

Wracając do czasów technikum, poznałem wtedy książki i szkolenia samorozwojowe, które mnie wciągnęły. Muszę przyznać, że nie żałuję, bo dzięki temu się zmieniłem. Po kilku latach procesu pracy nad sobą stałem się innym człowiekiem. Jestem wdzięczny, że tak się stało.

Wtedy także zacząłeś uprawiać sport, tak?

Sport narodził się z pasji. Po prostu zacząłem biegać w wakacje i spodobało mi się to.  1 września drugiej klasy technikum, postanowiłem sobie, że będę biegał codziennie albo regularnie kilka razy w tygodniu i rzeczywiście tak biegałem przez cały rok szkolny. Przyznam, że nauka trochę na tym ucierpiała, ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Rok później byłem już w szkole w Poznaniu, gdzie kontynuowałem ten sam kierunek, a popołudniami trenowałem w Olimpii Poznań na poznańskim Golęcinie. Pasja przerodziła się w trenowanie wyczynowe.

I osiągasz sukcesy w tym co robisz, czyli w bieganiu?

Dotychczas udało mi się, nie udało, po prostu to osiągnąłem. Zdobyłem trzynaście medali Mistrzostw Polski, w tym trzy złote. W 2021 roku zająłem także piąte miejsce podczas Mistrzostw Europy.

Myślisz, że to, że musiałeś sobie radzić ze swoją niepełnosprawnością, pomogło ci osiągać sukcesy w sporcie, czy nie ma to związku?

Myślę, że bezpośrednio nie, ale od zawsze musiałem mieć w sobie dużo determinacji, aby radzić sobie na swój sposób, bo świat jest przystosowany dla ludzi zdrowych, w pełni sprawnych. Jednak u mnie było tak, że miałem trochę pod górkę od samego początku i ta determinacja we mnie została.

Mam inną mentalność niż większość społeczeństwa. Jestem strasznie konsekwentny. Niektórzy nawet powiedzą, że upierdliwy, bo jak ja sobie powiem, że coś zrobię, to zrobię. Zawsze trzymam się swojego planu nawet wtedy, kiedy mi się nie chce, kiedy się nie wyspałem lub kiedy jest kiepska pogoda. Niechęć, lenistwo czy coś takiego nie wchodzą w grę.

Jaki wkład mieli twoi rodzice w to, jak sobie poradziłeś z niepełnosprawnością?

Biorąc pod uwagę, że byli tym wszystkim zaskoczeni i byli totalnie nieprzygotowani do tej misji, którą mieli przed sobą, bardzo dobrze sobie poradzili. To na co trzeba liczyć, to silna psychika, żeby sobie z tym poradzić. Wiem, że z tym nie było łatwo. Druga sprawa to zaplecze finansowe, ponieważ miesięczne wydatki są bardzo wysokie. Trzeba mieć na specjalistów, badania, protezy, które kosztują kilka tysięcy. W dodatku nie zawsze ta pierwsza proteza jest dobra, wtedy trzeba zrobić drugą poprawkową. Moi rodzice tam, gdzie mogli wykazać się swoim zaangażowaniem i miłością, to zrobili to.

Zaangażowanie i miłość jest tutaj najważniejsza?

Oj tak!

Co poradziłbyś rodzicom, którzy spodziewają się dziecka z niepełnosprawnością  albo właśnie im się takie narodziło i są dopiero na początku tej drogi?

Żeby mieli dużo odwagi w działaniach, ale także w swoich pomysłach, żeby nie bali się ich realizować. Na przykład jedna mama odpowiedziała na moje ogłoszenie i rozmawiałem z nią. Opowiedziała mi wtedy, że chciała swojemu synowi zamontować głośnik w protezie, żeby łatwiej było mu się zaadoptować w grupie, żeby mógł się pochwalić, pokazać itd. Myślę, że to jest świetny pomysł, żeby to zrobić. Fajnie, że rodzice na takie pomysły wpadają.

Życzę im dużo odwagi i cierpliwości, a także wiary w siebie i w swoje dziecko, bo jak oni tego nie będą mieli, to nikt im tego nie da. Te same wyzwania, które ich spotkają bez wiary w siebie, będą dużo trudniejsze.

Tę wiarę przekazują później dziecku?

Tak. Dziecko potrzebuje przede wszystkim wiary w siebie i miłości od rodziców, ale nie tylko takiej, że rodzice dają dziecku wszystko, czego potrzebuje. Rodzice powinni też mu to powiedzieć, pokazać, spędzać z nim dużo czasu i mówić wprost to, co czują. Potem dziecku jest łatwiej jeżeli wie, że może na nich liczyć, a później także na siebie. Jeżeli jest pewne siebie, to łatwiej jest mu odnaleźć się w grupie, ponieważ ona szybciej go zaakceptuje, a jeżeli mamy osobę, która jest zamknięta w sobie, strachliwa i nie wie, co ma ze sobą zrobić, to może liczyć na to, że grupa także nie będzie wiedział jak zareagować i dziecko będzie odrzucone. Może też trafić na osoby, które nie będą miały dobrych zamiarów i będą się wyśmiewały, więc te podstawy trzeba zbudować.

Czy uważasz, że rodzice osób z niepełnosprawnościami powinni dużo od nich wymagać?

Wymagać tak samo jak od zdrowego dziecka. Nie mniej, nie więcej niż od rodzeństwa. Jak niepełnosprawność uniemożliwia zrobienia czegoś, to zarówno to dziecko, które jest niepełnosprawne jak i rodzice muszą być świadomi, że tego nie może zrobić, ale może pomóc w czymś innym.

Czyli nie dawać taryfy ulgowej?

Nie przesadzać i nie rozpieszczać. Traktować tak, jak inne dzieci i cieszyć się życiem.

Ty aktualnie doszedłeś do takiego momentu, że cieszysz się życiem. Jakie masz plany na przyszłość? Jakie są Twoje marzenia?

Moje marzenia są szalone. Głównie na razie wiąże je ze sportem. W tym sezonie przygotowywałem się do Mistrzostw Świata w Japonii. Niestety najświeższe informacje mówią o tym, że te zawody zostały odwołane, ponieważ Japonia boi się koronawirusa. W 2024 roku mamy Igrzyska Paraolimpijskie i Olimpijskie w Paryżu i od kilku lat chcę tam zaprezentować się ponownie już w biało-czerwonych barwach, jako zawodnik. Poza sportowymi marzeniami to przede wszystkim moim celem nadrzędnym jest bycie szczęśliwym człowiekiem i robienie tego, co lubię z ludźmi, których bardzo lubię. Chciałbym też żyć w zdrowiu.

Planujesz założenie rodziny?

Jak najbardziej! Ale przede wszystkim trzeba mieć z kim. Na razie nie mam, ale zobaczymy, co przyniesie przyszłość.

Dziękuję za rozmowę i życzę, żeby te wszystkie marzenia się spełniły!

Zobacz zdjęcia:

Michał Majchrzak z rodzicami obchodzi pierwsze urodziny.
fot. z albumu rodzinnego Michała Majchrzaka

Artykuły polecane przez redakcję Portal parentingowy:

Obserwuj nas w
autor
Wioleta Piróg

Chcesz się ze mną skontaktować? Napisz adresowaną do mnie wiadomość na mail: redakcja@portalparentingowy.pl

 

Chcesz się ze mną skontaktować? Napisz adresowaną do mnie wiadomość na mail: redakcja@portalparentingowy.pl
Przed ciążą Ciąża i Poród dziecko 0-2 przedszkolak szkoła Życie rodzinne zdrowie i pielęgnacja dziecka quizy