Zofia Merle całe życie skrywała tragiczną tajemnicę. Mało kto wiedział o jej drugim dziecku
To, jak chroniła swoją prywatność dla współczesnych celebrytów, jest nie do pojęcia. Zofia Merle, zdolna, serdeczna, pomocna, z niewiarygodnym poczuciem humoru, a do tego piękna w środku i na zewnątrz – tak wspominają ją dziś znajomi. Aktorka zmarła 13 grudnia 2023 roku w Szpitalu Wolskim w Warszawie.
Choć na scenie i przed kamerą spędziła większość życia, a widzowie ją kochali, o jej życiu prywatnym wiadomo niewiele – tylko tyle, ile chciała powiedzieć. Z Janem Mayzelem spędzili szczęśliwie ponad pół wieku, choć doświadczyli wielkiej tragedii. Niewielu jednak wie, że to nie był jedyny mąż Merle. Aktorka skrywała wiele tajemnic.
Zofia Merle - Warszawianka, gwiazda Barei
Zofia Merle urodziła się 30 marca 1938 roku w Warszawie, dzieciństwo w bombardowanej stolicy wspominała niechętnie. Merle nie lubiła narzekać. Radziła sobie w każdych warunkach, ten talent zresztą wielokrotnie w życiu jej się przydawał. Aktorką została z przypadku i tylko "na chwilę", jednak los wybrał inaczej i scena nie puściła jej przez długie lata.
Do Studenckiego Teatru Satyrycznego zaprowadzili ją pod koniec lat 50. XX wieku znajomi. Szybko "wpadła", miała naturalny talent, co zobaczył Konrad Swinarski. Reżyser zaprosił ją do "Opery za trzy grosze" w Teatrze Współczesnym. W roli zawodowej aktorki spisała się wybornie i na profesjonalnej scenie zagościła na stałe. Przez lata była związana z Teatrem Komedia. W 1984 roku Stanisław Tym zaprosił ją do Teatru Dramatycznego w Elblągu. Wykreowała na scenie wiele ról teatralnych.
Jednak silny był także jej związek z filmem. Stanisław Bareja z lubością angażował ją do większości swoich produkcji. Choć pozostawała zwykle na drugim planie, to często mawiano, że to ona "robi" film. Charyzmatyczna, pełna werwy, zawsze serdeczna. Zagrała m.in. w "Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz", "Misiu", "Zmiennikach", "Alternatywy 4"... Nie bała się także poważniejszych ról, mogliśmy oglądać ją w "Chłopach", "Nocach i dniach", "Klanie" - długo by wymieniać, bo przed kamerą Zofia Merle stawała ponad 200 razy!
Życie prywatne Zofii Merle
Wszyscy wiedzieli, że przez ponad pół wieku była żoną Jana Mayzela, jednak mało kto wie, że nie był to jej pierwszy mąż. Jednak o tamtym życiu niewiele wiadomo, nawet ci, którzy znali ją blisko, milczą na ten temat. Wiadomo, że z pierwszego małżeństwa aktorka miała córkę. Wiąże się z tym tragiczna historia, mówi się, że wiele lat temu panie popadły w konflikt i nie utrzymywały żadnego kontaktu.
Oficjalnie o córce nic nie wiadomo, pozostaje ona zupełnie anonimową osobą, nie udało nam się dotrzeć także do informacji, kim był pierwszy mąż aktorki. Ona chciała, żeby tamta część życia była tajemnicą i tak niech zostanie. Z drugim mężem doczekała się syna. Z Marcinem była bardzo blisko i gdy zmarł 2 lipca 2013 roku na raka trzustki, zupełnie wycofała się z życia publicznego.
Chcę, żeby pan wiedział, że od kiedy umarł mój syn, takie słowa jak teatr, film, telewizja, radio, dubbing, estrada i kabaret stały się dla mnie tylko pustymi dźwiękami oznaczającymi sprawy, z którymi nie chcę mieć już nigdy więcej nic wspólnego. I to może pan napisać w swojej książce
mówiła w rozmowie z Rafałem Dajborem, gdy skontaktował się z nią w czasie pracy nad książką "Mój mąż jest z zawodu dyrektorem. Czyli jak u Barei 2".
Te wydarzenia zupełnie ją złamały, wkrótce zresztą zachorowała poważnie i przestała zupełnie wychodzić z domu. Nie uczestniczyła w pogrzebie ukochanego męża, który zmarł w 2021 roku. "Zosia jest bardzo schorowana i nie mogła być na pogrzebie. Mieszka w bloku bez windy i już od pewnego czasu nie wychodzi z domu, bo nie jest w stanie wejść ani zejść po schodach" - mówiła Super Expressowi jej przyjaciółka.
Taka miłość... Merle i Mayzel
Gdy się poznali Jan Mayzel był mężem Zofii Kucówny, jednak kobieta bez pamięci zakochała się w Adamie Hanuszkiewiczu i wraz z mężem podjęli decyzję o rozstaniu. Merle, też prawdopodobnie była w tym czasie w związku, jednak Mayzel okazał się miłością jej życia. Nic więc dziwnego, że razem postanowili iść przez świat, nie oglądali się na przeszłość.
Jan często podkreślał, że Zosia nigdy nie narzekała, to właśnie jej pogoda ducha sprawiła, że wybrał ją na partnerkę. Gdy nic nie było w sklepach, a ich lodówka świeciła pustkami, ona zawsze go zaskakiwała, gotując pysznie i wytwornie. Umiała zrobić coś z niczego, a gotowanie stało się jej wielką pasją. Choć jak sama przyznawała żartem – jedzenie było jeszcze większą pasją.
"Wiem, jak wyglądam, ale wcale mi nie żal. Żal by mi było, jakbym musiała odmówić sobie tych wszystkich pysznych ciasteczek" - żartowała. Karmiła wszystkich, męża, syna, przyjaciół, zawsze podkreślała, że to ludzie są jej siłą i to oni są dla niej cenniejsi, niż pieniądze. Gdy mąż wrócił załamany do domu i poinformował ją, że skradziono ich auto, które było w owych czasach synonimem luksusu, miała powiedzieć: "Ciesz się, że ciebie nie pobili. Samochód to rzecz nabyta, kradzież nie może rujnować człowiekowi życia". Po czym poszła gotować.
Zofia Merle nie znała zawiści
"Tyle lat udało mi się przeżyć bez stresów, ambicjonalnej szarpaniny, zawiści i zazdrości. Dlaczego? Bo nie przywiązuję się do ról, samochodów, przedmiotów, ale do ludzi. W wolnych chwilach szyję płaszcze z gałganów, czytam książki, oglądam filmy i piekę ciasta. Nie znam pojęcia nudy" – mawiała.
Miała do siebie wiele dystansu, sama o sobie mówiła, że jest "idiotką, ale tylko techniczną, nie to, że całkiem". Nie miała komórki, samochodem nie jeździła, bo zdjęcie z prawa jazdy było jej do czegoś potrzebne, więc je odkleiła. Dla niej nic nie było problemem. Przez to nastawienie zapadała wszystkim w pamięć.
"Minęło 30 lat, a ja wciąż pamiętam część dialogu, który grałyśmy, ponieważ na próbach zagrałam to bardzo delikatnie, a ona, zanim pan Julian (Dziedzina - przyp. red.) się odezwał, wzięła mnie na bok i w kilku słowach podkreśliła dramaturgię prostego słowa, co w efekcie pomogło mi stworzyć niezwykle barwną osóbkę" - mówiła w rozmowie z ShowNews.pl Katarzyna Śmiechowicz o współpracy z panią Zofią w serialu "Ucieczka z miejsc ukochanych".
Merle ciepło wspominali wszyscy, którzy się z nią przyjaźnili i ci, którzy spotkali ją na zawodowej drodze. Więcej wiedzieć nie musimy, skoro tak chciała, niech przemawia do nas tylko z filmów Barei, które kochała i które wciąż niepokojąco pasują do naszej rzeczywistości.
Zobacz także:
40 lat drugiej miłości. Przed laty Joanna uratowała swojemu mężowi życie
Hania jest już ze swoim Antosiem. Niezwykła historia miłości Gucwińskich
"Telewizyjne drewno" poderwało pilotkę wojskową. Co wiemy o rodzinie Szymona Hołowni?