Groźny wirus atakuje ciężarne. "Dawno nie było tylu zakażonych pacjentek"
Ten wirus wywołuje u dzieci łagodną chorobę, zwaną rumieniem zakaźnym. U maluchów nie wymaga ona nawet specjalnego leczenia. Ale kiedy taki mały pacjent zarazi kobietę w ciąży, mamy już do czynienia z bardzo niebezpieczną sytuacją.
Parwowirus B19 dla płodu jest śmiertelnie groźny. Przyszłe mamy, u których doszło do zakażenia, muszą być pod stałą opieką lekarza, a dziecko w łonie mamy może mieć nawet przetaczaną krew. Ostatnio jest bardzo dużo takich przypadków. A na czym polega cała procedura, wyjaśnia nam lekarz, specjalista położnictwa i ginekologii oraz perinatolog, Robert Brawura Biskupski Samaha.
Parwowirus B19 – śmiertelne zagrożenie dla dziecka w łonie matki
To jedna z typowych chorób wieku dziecięcego – rumień zakaźny. Objawia się charakterystyczną wysypką, która w początkowej fazie występuje tylko na twarzy, a dziecko wygląda, jakby ktoś je spoliczkował. Czasem nazywa się ją też "skrzydłami motyla”. W kolejnych dniach wysypka wywoływana przez parwowirusa B19 schodzi w dalsze partie ciała, stopniowo obejmuje tułów, ramiona, potem pośladki, nogi, aż w końcu, po upływie około tygodnia, znika.
W tym czasie dziecko może trochę gorzej się czuć, być apatyczne, może mieć stan podgorączkowy, czasem wielką gorączkę. Ale ona też szybko mija. Zwykle, poza podawaniem leków przeciwgorączkowych, pediatrzy nic więcej nie zalecają. Ewentualnie maść na wysypkę, jeśli swędzi. Bo to nie jest groźna choroba. Dla dzieci. Inaczej jest w przypadku kobiet w ciąży.
Szacuje się, że większość dorosłych ma tę chorobę już za sobą, a w krwi przeciwciała. Niestety, nie wszyscy przechorowali zakażenie parwowirusem B19. – Gdy zaczynamy prowadzić kobietę w ciąży, zwykle na początku pytamy ją, czy ma starsze dziecko, w wieku ok. 3-4 lat, lub czy pracuje w przedszkolu – mówi nam dr n. med. i n. o zdr., specjalista położnictwa i ginekologii oraz perinatolog, Robert Brawura Biskupski Samaha. Czy, jeżeli zarazi się ona od dziecka parwowirusem, to będzie to groźne? – Śmiertelnie – podkreśla doktor. Dodajmy – śmiertelnie groźne dla płodu.
Jest bardzo dużo zakażeń parwowirusem
W ostatnim czasie obserwujemy istny "wysyp” tego wirusa. – Wzrost zachorowań pojawia się tak co 3-4 lata, podobnie jak grypa – ona też atakuje co kilka lat bardziej intensywnie, a potem znów przychodzą spokojniejsze okresy – mówi ginekolog i dodaje: – Podobnie jest z cytomegalią. Najczęstsze zakażenia pochodzą od 4-latków. Kobiety w ciąży zarażają się zwykle od swoich starszych dzieci, które chodzą do przedszkola. W tym roku jest rzeczywiście bardzo dużo zakażeń parwowirusem B19, nie pamiętam, żeby kiedyś było aż tyle zakażonych pacjentek.
Na szczęście nie jest tak, że każda pacjentka, która zakazi się parwowirusem, przekaże go dalej do płodu, i też nie u każdego dziecka, które ten wirus zaatakuje, dojdzie do anemii, w dodatku całkowitej. – Dlatego pacjentki, u których doszło do zakażenia, kontrolujemy przez osiem do jedenastu tygodni. Regularnie, co tydzień kobieta powinna mieć wykonane badanie przepływu w główce u dziecka. I jeżeli prędkość tego przepływu w tętnicy środkowej mózgu jest o 150 proc. za szybka, to wiemy, że to dziecko ma niedokrwistość. Jesteśmy w stanie wyłapać ten moment jeszcze zanim dojdzie do obrzęku płodu czy wręcz śmierci dziecka – wyjaśnia specjalista.
– Niestety często trafiają do nas pacjentki już z dziećmi obrzękniętymi. Wszystko przez to, że kobieta może przeoczyć to, że się zaraziła, może nawet nie mieć objawów zakażenia, tylko lekarz robiąc jej USG, przypadkiem odkrył obrzęk płodu. Wtedy należy szybko zrobić diagnostykę i jeśli potwierdzi się, że chodzi o parwowirusa B19, kolejnym krokiem jest transfuzja krwi, ponieważ anemia, którą powoduje ten wirus, jest dla dziecka zabójcza. Bywa, że w tym momencie hemoglobina u dziecka wynosi mniej niż 1, podczas gdy normy są takie same jak u dorosłych osób, czyli 12-13. Zwykle, gdy robimy transfuzje, te wartości są rzędu 6-7.
By ratować dziecko, niezbędne jest przetaczanie krwi
Transfuzja krwi u tak maleńkiego dziecka, przed 18 tc., bywa bardzo trudna technicznie – ale wykonalna. – Generalnie, jeżeli łożysko mamy na przedniej ścianie, to możemy wejść bezpośrednio do pępowiny i to nie wiąże się z licznymi powikłaniami – wyjaśnia Robert Brawura Biskupski Samaha. – Natomiast jeżeli łożysko jest na tylnej ścianie i pępowina jest niedostępna, to czasem trzeba wbić się do brzucha dziecka, do wątroby (do części wątrobowej żyły pępowinowej).
Brzmi to jak science-fiction, ale warto wiedzieć, że wbrew pozorom, jest to bezpieczny zabieg. – Do transfuzji zamawiamy w Centrum Krwiodawstwa krew specjalnie przygotowaną dla płodu. Operujemy bardzo cienkimi igłami. Ryzyko, że coś złego się tu wydarzy, że dojdzie do obumarcia płodu, wynosi tylko 2 proc., to nie jest dużo. 98 proc. transfuzji się udaje. A te transfuzje są konieczne – mówi lekarz.
– Dziecko musi dostać krew, bo inaczej umrze. W każdym tygodniu do płodu podawana jest inna ilość krwi. 20-tygodniowy płód dostaje 10 ml – to jest taka mała strzykawka. W 30 tc. potrafimy już dać 100 ml krwi. Te różnice wynikają stąd, że dziecko rośnie. W 20 tc. waży 250 g, a w 30 tc. – 1,5 kg.
Na parwowirusa B19 nie ma szczepionki
Czy kobieta w ciąży może jakoś uchronić się przed zakażeniem parwowirusem B19? – Niestety. Nie mamy takiej możliwości, nie ma szczepionki. Jedyne co przyszła mama może robić to dbać o higienę, myć ręce, nie całować dzieci, kiedy chorują, itd. – radzi specjalista. Dodaje, że np. przedszkolanki bardzo często dostają zwolnienie lekarskie na cały okres ciąży, by właśnie zminimalizować to ryzyko.
Natomiast kobiety w ciąży, które nie pracują na co dzień z dziećmi, ale mają w domu swoje, kilkuletnie, zdecydowanie także należą do grupy podwyższonego ryzyka. Powinny bacznie obserwować swoje pociechy i jeśli te zachorują na rumień – a objawy są bardzo charakterystyczne, jak pisaliśmy na początku – bezwzględnie powinny powiedzieć o tym swojemu lekarzowi prowadzącemu.
Będą miały zrobione badanie na przeciwciała parwowirusa B19, a stan ich dziecka będzie skrupulatnie monitorowany. – Te wspomniane 8-11 tygodni, w ciągu których pacjentka musi być kontrolowana, to jest ten okres, w którym "złapała” wirusa, wirus przeszedł do dziecka, dziecko zareagowało. Trochę to trwa i nie jest tak, że jak dziś się zarazimy, to jutro dziecko będzie chore. To się może wydarzyć dopiero po 3-4 tygodniach, więc mamy czas na reakcję.
Zobacz także:
Gorączka, wysypka, silny ból gardła. Ta choroba panuje teraz na oddziałach pediatrycznych
Często swędzą cię dłonie? Takiego objawu nie możesz zlekceważyć
W marcu urodzisz... optymistę. Życie z nim to niezapomniana przygoda