Wyszukaj w serwisie
Przed ciążą Ciąża i Poród dziecko 0-2 przedszkolak szkoła Życie rodzinne zdrowie i pielęgnacja dziecka quizy
portalparentingowy.pl > Dziecko > Przykra historia 6-tygodniowej Zuzi. Jej rodzice doprowadzili do tragedii
Wioleta Piróg
Wioleta Piróg 15.02.2022 01:00

Przykra historia 6-tygodniowej Zuzi. Jej rodzice doprowadzili do tragedii

stópki
fot. Martinus z Pexels, canva.com

6-tygodnia Zuzia ze Złotowa (woj. wielkopolskie) miała obrażenia czaszkowo-mózgowe, krwiaka i złamanie kości potylicznej. Według opinii biegłego dziecko zmarło w wyniku działań osób trzecich. Rodzice dziewczynki nie przyznają się jednak do popełnienia zbrodni. Zeznania sąsiadki rzucają nowe światło na tę sytuację.

Paulina Marsiske, sąsiadka Joanny B. i Rafała Z., która była obecna w ich mieszkaniu w dniu śmierci ich 6-tygodniowego dziecka, opowiedziała reporterom "Uwagi TVN", co wydarzyło się tamtego dnia.

Dziecko nie oddychało, a ojciec grał

Joanna B poprosiła swoja sąsiadkę Paulinę Marsiske, aby przyszła do niej, ponieważ jej dziecko zakrztusiło się mlekiem. Kobieta poleciła Joannie, aby wezwała pogotowie, ale ta nie reagowała. Kiedy Paulina weszła do mieszkania sąsiadki, zobaczyła makabryczny widok.

Dziewczynka nie oddychała, a tymczasem ojciec, zamiast udzielać jej pierwszej pomocy, grał w grę. Podobno kiedy został poproszony o to, aby reanimował dziecko, stał się agresywny i zaczął je bić. "Dziecko nie oddychało, nie wydawało żadnych dźwięków. Rączki i nóżki miało już zimne. On w ogóle nie reagował. Rozpoczęłam reanimację i mówiłam, żeby dzwonił na pogotowie. Odpowiedział: »Po co będę dzwonił, jak przyjdzie matka, to zadzwoni, albo sama pójdzie«. Stwierdziłam, że on ma przejąć akcję reanimacyjną, a ja zadzwonię. Wtedy zaczął nap***dalać dziecko po całym ciele, żeby się obudziło" - opowiadała Paulina Marsiske.

Straszna zbrodnia

W trakcie tych zdarzeń matki dziecka nie było w mieszkaniu. Przyszła po 20-25 minutach po pojawieniu się sąsiadki. Według zeznań Pauliny Marsiske kiedy Joanna B przyszła w końcu do domu krzyczała, że mają ratować Zuzię.

Świadkowie zeznali, że kobieta była wcześniej w sklepie. Lekarze, którzy przybyli na miejsce zdarzenia, stwierdzili zgon i wezwali policję. Jeszcze tej samej nocy Joanna B i Rafał Z zostali zatrzymani pod zarzutem zabójstwa. "To straszna, szokująca zbrodnia. Według opinii biegłego, który przeprowadzał sekcję zwłok tej dziewczynki, dziecko zmarło w wyniku działań osób trzecich. Miało obrażenia czaszkowo-mózgowe, krwiaka i złamanie kości potylicznej. Rodzice nie przyznali się do popełnienia tego czynu. Mężczyzna twierdzi, że nie dotykał dziecka tego dnia, a matka mówi, że w jej obecności nic złego się dziecku nie stało" - powiedział w rozmowie z "Uwagą!" Łukasz Wawrzyniak z Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.

Czy można było zapobiec tragedii?

Co prawda w mieszkaniu Joanny B i Rafała Z nie odnotowano przesłanek świadczących o zagrożeniu dla zdrowia i życia dzieci, ale na dwa dni przed tragedią Zuzia została wypisana ze szpitala w Złotowie, do którego trafiła zaniedbana, niedożywiona i wyziębiona, o czym poinformowała Teresa Marchlewicz–Pachuc ze Szpitala Powiatowego im. Alfreda Sokołowskiego w Złotowie.

Pozostałe dzieci Joanny B. zostały oddane do pieczy zastępczej. Prokuratura ma zbadać, czy można było zapobiec tragedii.

Artykuły polecane przez redakcję Portal parentingowy:

Źródło: ofeminin.pl

Tagi: Dziecko