Tego przedmiotu może zabraknąć w nowym roku szkolnym. Nauczyciele odmawiają pracy
Idealny plan lekcji z punktu widzenia nauczyciela to taki, w którym jest jak najmniej „okienek”, czyli godzin bez lekcji, które trzeba jakoś przetrwać. Każdy chciałby wejść do szkoły, a następnie, jak najszybciej z niej wyjść.
Przeciętnie jednak każdy nauczyciel ma w tygodniu kilka tych okienek. A katecheci? Oni mają ich naprawdę dużo – nawet po 20! Jak pisze Dariusz Chętkowski w bloku „Polityki”, jest to wyraźny dowód niechęci do nich.
Okienko to zmarnowany czas
Tych godzin lekcyjnych, które trzeba po prostu przeczekać, raczej nikt nie lubi. Gdy zdarzy się jedno-dwa w tygodniu, można jeszcze jakoś wytrzymać. Trudno ułożyć plan lekcji tak, by każdy był zadowolony: zarówno nauczyciele, jak i uczniowie. Ci ostatni przecież także miewają okienka – odrabiają wtedy jakieś lekcje lub kopią piłkę na boisku.
Każdy chciałby wejść do szkoły, zrobić swoje, i jak najszybciej z niej wyjść, nie tracąc czasu. Tak się jednak nie da. Czasem te okienka są po prostu siłą wyższą. Dariusz Chętkowski w swoim blogu pochylił się ostatnio nad pewną grupą, która tych okienek ma aż nadto. Chodzi o katechetów. Oni mogą mieć nawet po 20 okienek w tygodniu.
Dlaczego? Bo religia powinna znajdować się na pierwszych lub ostatnich godzinach lekcyjnych. Dzięki temu uczniowie, którzy na religię nie uczęszczają, nie muszą tracić czasu – a to uczniowie są w tym momencie najważniejsi. „Nie jest to zgodne z dobrymi obyczajami”, pisze Chętkowski.
To jest nie fair?
„Mimo że nauczyciela obowiązuje 40-godzinny tydzień pracy, plan jest tak ułożony, aby można było krócej przebywać w szkole: przyjść później, wyjść wcześniej. To przywilej nauczyciela, że może część swojej pracy wykonać w domu. Dawanie katechetom i katechetkom większej liczby okienek niż pozostałym pracownikom pozbawia ich tego przywileju”, czytamy na blogu.
Może i tak, ale… bardzo ciekawe – oraz skrajne – są komentarze do tego artykułu. Oto jeden z nich: „Wszelka dyskryminacja w pracy jest zabroniona. Tak samo, jak mobbing i przemoc seksualna. A w polskiej szkole jakoś inaczej. Dziwne, niepokojące, wbrew prawu”.
I drugi: „Szkoła, przynajmniej teoretycznie, jest publiczna i świecka. Państwo nie ma obowiązku nauczania młodych obywateli ideologii, wręcz jest to sprzeczne z zasadą neutralności światopoglądowej. Jeżeli już religia ma być nauczana w szkole, to program powinien być opracowany przez organ państwowy, a nie przez instytucję religijną”.
Będzie coraz mniej katechetów
Presja psychiczna, jaką niewątpliwie odczuwają katecheci, być może wkrótce doprowadzi do tego, że nikt nie będzie chciał uczyć religii. W wielu szkołach religii już po prostu nie ma i systematycznie zmniejsza się liczba uczniów chodzących na katechezę.
Jak podała kilka miesięcy temu Gazeta Wyborcza, w samych Katowicach odnotowano tu spadek o 40 procent. A wiele dzieci zapisuje się na tę lekcję tylko z powodu punktów albo... przyzwyczajenia.
Katechetów też jest już coraz mniej. „Express Ilustrowany” podał, że w diecezji łódzkiej brakuje już ich około czterdziestu. Coraz więcej słychać natomiast głosów grzmiących, że katecheza powinna wrócić do sal parafialnych. I, obserwując obecne tendencje, kto wie, czy w końcu tak się nie stanie. Może nawet obecnie nam panujący nic na to nie poradzą...
Zobacz też:
Posypały się skargi na lekcje religii w szkole. Fundacja Wolność od Religii opublikowała raport
Obowiązkowa religia w szkołach? Minister edukacji wyjaśnia, czego możemy się spodziewać
Zamiast szkoły chcą zbudować kościół. "To ostatni moment, żeby jeszcze raz się zastanowić"