"Gdybym to zrobił, Mareczek by żył". Słowa dziadka tragicznie zmarłego 4-latka łamią serce
Cała Polska opłakuje tragicznie zmarłego Mareczka. 4-latek, który utonął na placu zabaw przedszkola, zostanie pochowany jutro w rodzinnym Zabierzowie. Ale pogrzeb nie zakończy dramatu najbliższych dziecka i nie odpowie na pytania: Kto zawinił? Czy tragedii można było uniknąć?
Do przedszkola Wesołe Nutki wciąż chodzą dzieci. Koleżanki i koledzy Mareczka. Póki co nie korzystają z placu zabaw, który placówka dzierżawi od pobliskiej stadniny. Wszyscy są w żałobie i wszyscy się boją, bo skoro zginęło jedno dziecko, to wiele rodzin myśli, że oni sami cudem uniknęli tragedii.
Jak mogło dojść do TAKIEGO zaniedbania
Zabierzów, wieś położona w Małopolsce, niewiele ponad 6 tys. mieszkańców. Spokojnie, cicho, kilka bloków, domy jednorodzinne, sklepy, kościół, stadnina koni. To tu 28 września 2023 roku doszło do tragedii. Tuż po 15:00 około 60 dzieci bawiło się na placu zabaw, który usytuowane w bloku przedszkole dzierżawi od stadniny koni. Pieczę nad nimi sprawowały dwie opiekunki. To za mało, bo maluchy są ruchliwe. Ale nauczycieli brakuje w całej Polsce, przedszkola radzą sobie, jak mogą.
Czy nauczycielki mogły uratować Mareczka? - zastanawiają się wszyscy. Jednak to nie one, a zarządca terenu odpowiada za stan techniczny zbiornika, w którym utonęło dziecko. Ten był źle zabezpieczony. Początkowo zgodnie z komunikatem prasowym służb informowaliśmy, że mowa o studni. Prawda okazała się inna. Zbiornik ma 6 m średnicy, prowadził do niego właz o przekroju 40 cm.
Był zabezpieczony zgniłą płytą, która najpewniej załamała się pod dzieckiem. Pojemnik wcześniej służył do gromadzenia ścieków z okolicznych budynków, w ostatnich latach był nieużywany. Zbierała się w nim woda deszczowa. Dość dużo, aby 4-latek utonął. - Wiedzieliśmy o zbiorniku, ale nie mieliśmy wiedzy, że znajduje się z nim woda - mówił w czasie z rodzicami innych przedszkolaków właściciel przedszkola.
Plac nie miał odbioru technicznego
Właściciel Wesołych Nutek przyznał, że plac zabaw nie miał żadnego odbioru technicznego, który potwierdzałby bezpieczeństwo korzystania z niego przez dzieci, bo... nie ma takiego prawa, które by to regulowało. Samo rodzi się pytanie: a gdzie rozsądek? Czy upadek z takiej wysokości byłby bezpieczny dla dziecka, gdyby w zbiorniku nie było wody? Zapewne nie. Przy założeniu, że placówka w pogodnym wrześniu dużo korzystała z placu - ktoś powinien zauważyć, że zbiornik nie jest właściwie zabezpieczony.
Powiatowy Inspektorat Nadzoru Budowlanego 28 września 2023 roku, czyli w dniu śmierci Mareczka wyłączył plac z użytkowania. Aż do dnia tragedii PINB nie sprawował nadzoru nad tym placem. - Do Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego od początku jego działalności w 1999 roku nie wpłynął ani wniosek o pozwolenie na użytkowanie obiektu, ani nie została zgłoszona żadna skarga na działalność - mówił w rozmowie z Dziennikiem Polskim Krzysztof Kamiński, rzecznik Starostwa Powiatowego w Krakowie.
Urzędnicy z inspektoratu mogli nie wiedzieć o zagospodarowaniu tego miejsca jako placu zabaw dla przedszkola. Rodzi się więc kolejne pytanie: Czy cofnięto pozwolenie na użytkowanie placu? - Nie, ponieważ w archiwum PINB nie stwierdzono pozwolenia na użytkowanie. Uwaga: to nie oznacza, że obiekt działał bez takiego pozwolenia - do roku 2003 takie pozwolenia były wydawane przez gminę - informuje PINB.
Nauczycielki pod ostrzałem
Rolą nauczyciela wychowania przedszkolnego jest opieka nad powierzonymi uczniami. Czy przebywające tego dnia nauczycielki dopuściły się zaniedbania? Na to pytanie odpowie prokuratura, która prowadzi śledztwo. Jako rodzice możemy powiedzieć, że opieka nad taką gromadą dzieci jest nie lada wyzwaniem. Dzieci są ruchliwe, głośne, z bólem serca trzeba przyznać, że można przeoczyć zniknięcie jednego dziecka. Zwłaszcza że wciąż nie wiemy, jak szybko opiekunki zauważyły brak Mareczka.
Większe kontrowersje wzbudza, czy dwie osoby, to wystarczająca obsada, by zapewnić takiej grupie bezpieczeństwo - zdecydowanie nie. Jednak ktoś zdecydował inaczej i ułożył grafik tak, że te kobiety zostały z dziećmi same. W efekcie zginęło dziecko. I tę tragedię, również one będą na zawsze nosić w sercu. Bo niezależnie od wyniku śledztwa, one czują się winne i będą mieć traumę, być może nigdy nie wrócą do zawodu.
Właściciel i prezes Wesołych Nutek zorganizował spotkanie z rodzicami pozostałych uczniów, aby odpowiedzieć na ich pytania. Z pewnością intencją było uspokojenie ich, czy to się udało? Mamy wątpliwości. Bo zapewnienia o współpracy z prokuraturą i oferta pomocy psychologicznej nie przywrócą Mareczkowi życia. A przecież jeszcze kilka dni temu 4-latek bawił się z ich dziećmi, być może odwiedzał ich w domach, chodził na urodziny. Dziś tego dziecka nie ma, a pozostał wielki ból.
Dziadek Mareczka: Codziennie przepraszam
Mimo ogromu tragedii, jaka dotknęła rodzinę, na spotkaniu zjawili się także dziadkowie tragicznie zmarłego chłopca. Gdy prezes próbował przekonać wszystkich, że ich dzieci są bezpieczne w placówce, mężczyzna postanowił zabrać głos. Jego słowa na długo zostaną w głowach i sercach wszystkich zgromadzonych w sali.
- Pan teraz ściągnął tu rodziców, by ratować siebie. A mojego wnuka już nie ma. Cóż z tego, że wysłaliście kondolencje SMS-em, to nam dziecka nie wróci. Za miesiąc, za rok, państwo zapomnicie o tym, a my będziemy z tym musieli żyć.... Codziennie przepraszam, że wcześniej tutaj nie przyjechałem na ten plac zabaw, może gdybym to zrobił, Mareczek by żył — relacjonuje słowa pana Krzysztofa, dziadka Mareczka Fakt24.pl.
Ciężko sobie wyobrazić ból, jaki czują bliscy chłopca. Zdrowy czterolatek poszedł do przedszkola, był wesoły, bawił się, ufał, ufali jego bliscy, że ich dziecko jest pod dobrą opieką. Krótko przed powrotem do domu Mareczek wpadł do zbiornika i utonął, niezauważony. Pożegnanie Mareczka odbędzie się w czwartek, 5 października o godzinie 13:00 w kościele pod wezwaniem św. Franciszka z Asyżu w jego rodzinnej miejscowości. Dziecko spocznie na cmentarzu w Zabierzowie.
Przekazujemy ogromne wyrazy współczucia wszystkim bliskim, nauczycielkom i każdemu, kto uroni po tym dziecku łzę. Niech ta tragedia będzie przestrogą. Smutne te Nutki.
Zobacz także:
Śmierci Mareczka można było uniknąć. Wstrząsające szczegóły tragedii w Zabierzowie
Proszę nie karmić mojego dziecka! Zmuszanie przedszkolaka do jedzenia to forma przemocy
Nie zawahała się nawet chwili. Zauważyła ślady na szyjach dzieci i wezwała policję