Dzikie zwierzę pogryzło dziecko. W Rybniku żaden lekarz nie chciał pomóc
W Rybniku mówią o nich, że są maskotką miasta. Jednak nutrie na Śląsku poczuły się na tyle dobrze, że zaczęły utrudniać życie mieszkańcom. Dokuczają spacerowiczom, jednak scen, które rozegrały się 6 listopada na Bulwarach, nie spodziewał się nikt.
Nutria jest gryzoniem, więc mnoży się… jak króliki. Dawniej ludzie polowali na nie dla mięsa. Dziś w zasadzie nikt nie jada tych zwierząt, a to sprzyja rozrastaniu populacji. I podobnie, jak we Wrocławiu ze szczurami, tak w Rybniku z nutriami zaczął się problem.
Nutria zaatakowała 5-latka
Rodzina, korzystając z pięknej jesiennej aury, wybrała się na spacer po rybnickich Bulwarach. To miejsce szczególnie upodobały sobie nutrie. Przywykły już do obecności ludzi, którzy często je dokarmiają i nie boją się spacerowiczów.
Jak informuje portal rybnik.com.pl, jeno ze zwierząt zbliżyło się do 5-letniego chłopca. Z nieznanych przyczyn gryzoń zaatakował dziecko. Nutria ugryzła chłopca. Spanikowana mama natychmiast zaczęła szukać pomocy dla dziecka. Wszak nie wiadomo, czy zwierzę, które jest roślinożerne, nie ma wścieklizny, skoro zachowuje się w taki sposób.
Nikt nie chciał pomóc dziecku!
Zaniepokojona kobieta udała się z dzieckiem natychmiast do najbliższej przychodni. Lekarz powiedział jej, że pomóc nie może, ale dziecku warto podać zastrzyk od wścieklizny, jednak sama musi szukać miejsca, gdzie będzie to możliwe.
“Dzwoniliśmy wszędzie i każdy nas odsyłał do następnej osoby. Dowiedzieliśmy się również, że zwierzęta te nie są badane, zastrzyku w razie ewentualnej wściekliźnie nikt nie chce podać tak małemu dziecku” - przytacza słowa mamy 5-latka portal.
Odbijali się od drzwi do drzwi...
Kobieta dzwoniła m.in. do inspekcji weterynaryjnej, na szpitalny SOR, do urzędu miasta i straży miejskiej - bez rezultatu. Wszyscy rozkładali bezradnie ręce. Dopiero w Sanepidzie w Rybniku poradzono jej, by skontaktowała się z oddaloną o kilkadziesiąt kilometrów poradnią w Tychach.
“Syn dostał już pierwszą dawkę. Następna w piątek i co tydzień, aż do szóstego grudnia. W Rybniku nikt nie wie, co robić w takich sytuacjach, nawet na SOR-ze powiedzieli, że musi dzwonić i pytać” - przyznała zasmucona mama pogryzionego chłopca.
Wścieklizna zabija
Warto pamiętać, żeby uczulać dziecko, że ma poinformować nas niezwłocznie, gdyby w czasie kontaktu ze zwierzęciem zostało zranione. Niezależnie od tego czy to kot, pies, wiewiórka, czy jakikolwiek inny zwierzak. Wścieklizna przenoszona jest przez kontakt ze śliną i innymi wydzielinami zakażonego zwierzęcia.
W przypadku zranienia warto szukać pomocy i jak najszybciej podać zastrzyki. Nie są one przyjemne, ale są konieczne. Kiedy wścieklizna zaczyna dawać objawy - jest już za późno. Typowe objawy wścieklizny u dzikich zwierząt to podchodzenie do ludzi, światłowstręt, ślinotok, wstręt do wody.
Zobacz także:
Moja babcia robiła obłędną ogórkową. Dodawała do niej składnik, o którym ja bym nie pomyślała
Nie tak szybko! 800+ wcale nie będzie wypłacane od stycznia
Zgłoś się do lekarza! Takie owłosienie na rękach jest oznaką poważnej choroby