Poprosiła męża o nagranie porodu. Później uznała, że przesadził podczas filmowania
Justyna poprosiła męża o nagranie swojego porodu. Liczyła, że będzie to wyjątkowa i sentymentalna pamiątka. Niestety okazało się, że nagranie było zbyt intymne i za wiele pokazywało. Swoją historię opowiedziała portalowi kobieta.wp.pl
Coraz więcej par decyduje się na sfilmowanie porodu. Chcą zarejestrować ten niesamowity i pełen emocji moment. Efekty tej decyzji są różne. Niektóre pary są zadowolone z filmu, a inne żałują. Aleksandra Sokołowska dla portalu WP postanowiła zgłębić tę sprawę.
Po co nagrywać poród?
37-letnia Justyna podczas drugiej ciąży podjęła decyzję o nagraniu porodu. Stwierdziła, że tym razem będzie rodziła pewnie i spokojnie, dlatego przed wizytą w szpitalu przekazała instrukcje mężowi. Chciała zarejestrować pełen wzruszenia moment.
- Prosiłam, żeby łapał kadry znad mojej głowy, z tyłu. I tak było, ale w pewnym momencie podszedł z przodu, był tuż przy położnej, lekarzu. I wszystko fajnie, ale wiele na tym filmie widać. Za wiele jak dla mnie. I choć nadal jest piękny i czasem do niego wracam, przyznam szczerze, że niektóre ujęcia mi się nie podobają. Oczywiście powiedziałam później mężowi, że nie nagrał porodu, tak jak prosiłam i nikomu nigdy filmu nie pokażę, bo są tam momenty bardzo intymne. Uznał, że sam był w takich emocjach, że nie myślał, jak kręci. Po prostu nagrywał [...]. Te emocje za każdym razem wzruszają tak samo — opowiedziała Justyna dla portalu kobieta.wp.pl. Koniec końców mama nie żałuje swojej decyzji, chociaż przyznaje, że wolałaby, aby nagranie było mniej intymne.
Inną kobietą, która przyznała się do zarejestrowania porodu była blogerka Aleksandra Kolczyńska. Influencerka jest swoim nagraniem zachwycona i zdecydowałaby się na nie po raz kolejny. - Decyzję podjęliśmy, kiedy dowiedziałam się, że możemy rodzić w domu i przeszłam pozytywnie kwalifikację. Urodziłam dwa tygodnie przed terminem, więc nie miałam zbyt dużo czasu na przygotowania do nagrania filmu. Narzeczony kręcił go już pod sam koniec porodu, na własne wyczucie. Uwiecznione są dwa parcia i moment, kiedy już synek się pojawia. Wideo jest krótkie, ale przepiękne. Nie oglądamy go zbyt często, bo przez półtora roku około 10 razy. Ale zawsze tak samo wzrusza
Poród oczami lekarza
Warto podkreślić, że nie wszyscy lekarze życzą sobie rejestrowania ich wizerunku na filmie z porodu. Ze względu na to warto zapytać ich o zgodę. Ponadto nagrywając, nie powinno się przeszkadzać w ich pracy. Najlepiej stanąć w jakimś ustronnym miejscu. Ginekolożka Marta Wójcik przywołała historię, w której kamera została opryskana krwią.
- Nie każdy z nas życzy sobie udostępniania swojego wizerunku. Mnie osobiście nie przeszkadza kręcenie filmów czy robienie zdjęć w trakcie porodu. Jeśli ktoś pytał, zgadzałam się. Gdy ktoś ukradkiem robił zdjęcia lub kręcił film, nie miałam z tym większego problemu – przekazała portalowi WP dr Marta Wójcik.
Lekarka zauważyła również, że nagrania z porodu nie są tak popularne, jakby się wydawało. Znacznie częściej spotyka się z robieniem zdjęć.
- O wiele częściej przyszli rodzice decydują się na robienie zdjęć. Część z nich przynosi na salę porodową profesjonalny sprzęt fotograficzny, natomiast większość używa telefonu komórkowego. Jeśli ktoś decyduje się na film, to raczej kręcony jest końcowy etap porodu.
Źródło: kobieta.wp.pl
Artykuły polecane przez redakcję Portal parentingowy:
Uczniowie boją się włączać kamerki podczas lekcji. Czy są obowiązkowe podczas zajęć?
Zaczęła karmić dziecko w czasie zakupów. Reakcja klientów zaskoczyła kobietę
Kiedy starsi uczniowie wrócą do szkół? Ministerstwo Edukacji musiało zmienić swój plan