Trzydniowy weekend jest w zasięgu. Już niedługo będziemy pracować krócej
Pandemia już dawno za nami, ale zmieniła nasze życia na zawsze. Wielu rodziców zobaczyło, jak wiele czasu może zyskać z dziećmi, kiedy nie tracą go na dojazdy do biura. Oczywiście nie każdy z nas wykonuje zawód, który pracę zdalną umożliwia, ale są takie, które idealnie się do tego nadają. A że apetyt rośnie w miarę jedzenia, to skoro zyskaliśmy nierzadko 10 godzin życia tygodniowo (godzina dojazdu w jedną stronę), to chcemy więcej.
Nie tylko w Polsce, ale na całym świecie od kilka lat trwa dyskusja nad skróceniem tygodnia pracy z 5 do 4 dni roboczych. Pierwsze wyniki badań są bardzo obiecujące. Nie ma wątpliwości - krótsza praca to lepszy balans w życiu, troska o zdrowie psychiczne pracownika, lepsze skupienie na obowiązkach i większe zadowolenie ze strefy prywatnej. W polskim projekcie ustawy o skróceniu tygodnia pracy czytamy nawet, że to remedium na dramatycznie niskie czytelnictwo w Polsce. Czy to znaczy, że jesteśmy na ostatniej prostej i faktycznie wszyscy będziemy pracować mniej?
Wyniki badań są jasne - 4 dni pracy są lepsze niż 5
I to nie tylko w opinii pracowników. Raport grupy non-profit 4 Day Week Global , która jest największą organizacją zajmującą się tym tematem na świecie, przedstawia wnioski po 18-miesięcznym badaniu. W Stanach Zjednoczonych, Kanadzie, Wielkiej Brytanii i Irlandii, gdzie je przeprowadzono, okazało się, że pracownicy, którzy zamiast dotychczasowych 38 godzin pracowali 33 w tygodniu i otrzymywali to samo wynagrodzenie co wcześniej, wykonywali dokładnie te same obowiązki z tą samą, a czasem nawet wyższą skutecznością .
Raport mówi wprost: pracodawcy nie stracili, a pracownicy zyskali. Okazuje się bowiem, że mając mniej czasu, mniej go tracili na bezproduktywne siedzenie. Byli bardziej skupieni i ukierunkowali na wywiązanie się z powierzonych zadań. Zauważono także, że zyskali większą satysfakcję ze swojego życia, spadł poziom wypalenia zawodowego , poprawiło się ich zdrowie psychiczne, a także fizyczne. W wielkiej Brytanii odsetek zwolnień lekarskich spadł o 65 proc. względem analogicznego okresu sprzed badania.
Pracodawcy zauważyli niższe koszty w biurach (rachunki za prąd, wodę, kawę, itp.). Innymi słowy, zyskaliśmy dowód, że skrócenie tygodnia pracy jest możliwe i daje korzyść wszystkim stronom.
Kto skorzysta na zmianach
Work-life balance to hasło, które od dłuższego czasu rozgrzewa nas do czerwoności, bo jak złapać balans, kiedy po 8 godzinach pracy mamy w najlepszym razie 4 godziny dla naszych rodzin. Spędzamy na dzikim pędzie 5 dni w tygodniu, by odpocząć i spędzić z najbliższymi dwa i tak w kółko. Życie nam umyka, a dzieci rosną , kiedy na nie nie patrzymy. Ta zmiana, która dałaby więcej czasu dla rodziny wydaje się być najbardziej potrzebna rodzicom, ale nie tylko.
W zawodach kreatywnych relaks jest ważny, managerowie potrzebują nabrania dystansu, aby sprawiedliwie i odpowiedzialnie móc kierować zespołem. Jednak krótszy tydzień pracy ma też wielu przeciwników i sceptyków, bo właściciele niewielkich firm nie wyobrażają sobie zamknięcia sklepów, czy zawieszenia remontów na trzy dni w tygodniu, a przecież wielu prac nie da się wykonywać wydajniej. Bo co ma powiedzieć kasjerka w sklepie spożywczym, która po pierwsze zdalnie pracować nie może, a po drugie nie może robić tego na zapas.
Ale pamiętajmy, ze jeszcze niedawno w tym samym sklepie wszystkie niedziele były handlowe, jednak od kilku lat już tak nie jest, pracownicy nie stracili, ludzie wciąż jedzą, po prostu kupują więcej w tygodniu. A pracownicy niedziele spędzają z rodziną. Owszem, zmiany w takich miejscach będą musiały rozłożyć się nieco inaczej, w niektórych branżach będzie potrzeba więcej pracowników, jak choćby w sektorze usług medycznych , ale czy się nie da?
Zmiana jest nieunikniona
Do 1974 roku w Polsce tydzień pracy miał 6 dni. Dopiero wtedy zaczęły się pojawiać pierwsze wolne soboty, od wielu lat w biurach, urzędach nie pracuje się w weekend. I one nadal działają. Po 50 latach stajemy przed wizją kolejnej zmiany i choć nie wydarzy ona się zaraz, to nadejdzie. Ponad 25 proc. pracowników na całym świecie wierzy, że nastąpi to w przeciągu najbliższych pięciu lat.
Eksperci studzą zapał i mówią, że w krajach wysokorozwiniętych powszechnie zostanie skrócony tydzień pracy znacznie wcześniej, w Polsce może być potrzebna nawet dekada . Jednak w wielu miejscach pracy to dzieje się już teraz. W 2022 roku trafił do sejmu projekt ustawy, zakładający stopniowe skrócenie czasu pracy w Polsce z 40 godzin najpierw do 38 a docelowo do 35 tygodniowo.
4 dni to bardzo robocze określenie, bo moglibyśmy pracować po 7 godzin na dobę przez 5 dni w tygodniu lub w jeszcze innym ustalonym przez pracodawcę modelu. Jednak projekt wciąż czeka na swoją kolej.
Firmy nie czekają na regulacje
Pracodawcy coraz częściej wychodzą naprzeciw potrzebom pracowników i umożliwiają im pracę zdalną, hybrydową, albo właśnie krótszy tydzień pracy za pełne wynagrodzenie. Mamy karmiące, wracając do pracy po urlopie rodzicielskim, mogły skrócić swój dzień pracy już wcześniej, jednak tylko na rok. Dziś pracodawcy coraz częściej mówią, że interesuje ich, żeby obowiązki były wypełnione, a pracownik związał się z firmą również emocjonalnie, bo wtedy warto w niego inwestować, gdyż nie odejdzie tak szybko.
Krótszy tydzień pracy to większe możliwości powrotu do pracy dla kobiet , które odkładają karierę na potem, widać to w niemieckich przedsiębiorstwach, które testowały ten model. Rodzinom łatwiej jest ułożyć grafik tak, aby jedno z rodziców mogło zajmować się dziećmi. To zmniejsza frustrację, zmęczenie i stwarza wiele możliwości na aktywność poza zawodową.
Pracując krócej, mamy nie tylko więcej czasu dla rodziny, ale także dla siebie, osoby biorące udział w badaniu częściej znajdowały czas na aktywność fizyczną, czytanie książek i rozwijanie pasji. To naprawdę może się udać.
Zobacz także:
W sierpniu urodzisz... prezesa. Po trudnej końcówce ciąży czeka cię niezwykłe rodzicielstwo
Samotni rodzice mają pod górkę. Dziecko ma kontakt z ojcem? Fiskus ogranicza ulgę
Ile kosztują wakacje u babci i... kto za to płaci. Letni problem, o którym nikt nie chce mówić