2-latka poparzona we wrocławskim przedszkolu. Dramatyczna relacja mamy
Do niewyobrażalnej tragedii doszło w jednym z wrocławskich przedszkoli. 2-letnia Somilia doznała strasznych poparzeń, choć wydarzenia miały miejsce na początku lutego, do tej pory nikt nie wie, co właściwie się stało. Dramatyczna relacja mamy dziewczynki przyprawia o ciarki.
To miał być zwykły piątek. Tata dwulatki odwiózł ją do przedszkola przy ulicy Wszystkich Świętych we Wrocławiu około godz. 9:00, niespełna 3 godziny później odebrał telefon z placówki, proszono go, by niezwłocznie wrócił, bo doszło do wypadku i do jego córki wezwano pogotowie.
Poparzona dwulatka z Wrocławia
Całe zdarzenie opisała w mediach społecznościowych mama dziewczynki. Tata odwiózł córkę do przedszkola 9 lutego około godz. 9:00. O 11:53 odebrał telefon, proszono go, by bezzwłocznie wrócił, córka uległa wypadkowi i jedzie do niej karetka pogotowia. Jak pisze pani Alisa, mama 2-latki, do placówki przy ul. Wszystkich Świętych dojechali w tym samym czasie co pogotowie.
(...) miała czerwone nogi i pupę, skóra schodziła z nóg i pojawiły się pęcherze. W przedszkolu mówili, że zrobiła kupę, więc zabrano ją pod prysznic, żeby umyć. Po chwili zobaczyli, że nogi są bardzo czerwone i zadzwonili do nas. Załoga karetki udzieliła pierwszej pomocy na miejscu. Zostaliśmy przewiezieni do szpitala na ul. Borowskiej, gdzie Somolia była leczona z oparzeń, uszkodzona skóra musiała zostać usunięta, a rany opatrzone.
Wspomina mama 2-latki w swojej pełnej bólu relacji. Dziewczynka spędziła ponad dwa tygodnie na oddziale. Jej rany objęły 18 proc. ciała. Dziecko nie mogło chodzić, bardzo cierpiało.
Poparzenia termiczne lub chemiczne
Lekarze wykluczyli alergiczny charakter zmian, przy przyjęciu wstępnie rozpoznano oparzenia termiczne. Jednak jak wyjaśnia pani Alisa, nie wykluczono przyczyny chemicznej. W czasie leczenia jej córeczka aż czterokrotnie była poddawana narkozie, inaczej lekarze nie mogliby przeprowadzać zabiegów oczyszczania i opatrywania ran.
Solomia dostawała silne leki przeciwbólowe i antybiotyki. Te podawano przez cewnik w szyi, bo jak opisuje mama, na rączkach dziecka nie było miejsca, aby bezpiecznie wykonać wkłucie. Ze względu na charakter sprawy policja natychmiast zabezpieczyła miejsce zdarzenia, przesłuchano też świadków. Dochodzenie ma charakter kryminalny, jednak jak informuje Gazeta Wrocławska, jak dotąd nikomu nie postawiono zarzutów. Przedszkole pracuje normalnie.
Przedszkole: Jesteśmy w szoku
Przedstawiciele przedszkola utrzymują, że nie wiedzą, jak doszło do wypadku. Cały czas pozostawali w kontakcie z przedstawicielem rodziny.
Na oddział dziewczynka została przyjęta z rozpoznaniem oparzenia termicznego i takie dostaliśmy wstępne informacje. Nie zgadzało to się z relacjami świadków, ani z charakterem obrażeń, o których informacje dostawaliśmy od rodziców. W kolejnym tygodniu byliśmy w kontakcie z rodzicami, odpowiadając na wszelkie pytania, pokazując wszystkie środki, które były w łazience.
Do placówki weszła także policja, zabezpieczając stan po wypadku i wzywając odpowiednie osoby do złożenia zeznań. Dopiero w tamtym tygodniu dostaliśmy informacje, że oparzenie jest chemiczne, co nie odpowiadało wcześniej przekazywanym informacjom.
Nie ma mowy o tle narodowościowym
Pod opieką przedszkola Kids&Co pozostaje około 2 tys. dzieci. Placówka w oświadczeniu dla Gazet Wrocławskiej przekazała, że wypadek Solomii jest dla nich wielkim ciosem, jednak zapewniają, że nie ma tu mowy o celowym działaniu, ani tle narodowościowym, bo i takie zarzuty się pojawiły.
Jako zespół KIDS&Co. jesteśmy niewyobrażalnie wstrząśnięci tym, co się wydarzyło. Na bieżąco opiekujemy się około 2000 dzieci, a taki przypadek trafił nam się pierwszy raz w naszej 18-letniej historii. Stanowczo także sprzeciwiamy się wszelkim komentarzom na tle narodowościowym. Jako KIDS&Co. jesteśmy placówkami międzynarodowymi. Opiekujemy się wspaniałymi dziećmi z wielu krajów, także tych dotkniętych wojną, na co jesteśmy podwójnie wrażliwi.
Policja wciąż bada sprawę.
Zobacz także:
Domowe przedszkole może założyć każdy. Czy warto je wybrać?
Zapisz dziecko do publicznego przedszkola. Zyskasz nawet 2000 złotych
Nie będę płacić na cudze dziecko! Rodzice awanturują się o składki w przedszkolu
Polub PortalParentingowy.pl na Facebooku i bądź z nami na bieżąco!