20-letni Oskar z Dąbrowy Górniczej wniósł sprawę do sądu. Żąda 2 milionów złotych zadośćuczynienia od szpitala w Miechowie, w którym przyszedł na świat. Według niego i jego mamy to zachowanie lekarzy sprawiło, że chłopak od urodzenia jest niepełnosprawny i ma poważną wadę serca.Lekarze mieli dopuścić się szeregu błędów w czasie prowadzenia ciąży. Obecnie 20-latek i jego mama mają poważne problemy finansowe. Chłopak jest po nieudanej operacji, a jego zdrowie jest w kiepskim stanie. Ma nadzieję, że pieniądze uzyskane od szpitala pomogą mu sobie z tym poradzić.
Dominika Clark i jej mąż mieli poważny wypadek motocyklowy. Mama pięcioraczków trafiła do szpitala z ogromnym bólem, a w dodatku sama. Jej mąż Vincent nie pojechał z nią i nawet nie zadzwonił. Jego obrażenia nie były tak poważne, a mimo to porzucił żonę w trudnym momencie. Co się stało?Na Tajlandii rozpoczęła się właśnie pora monsunowa, a to wiąże się z bardzo dynamiczną pogodą i silnymi opadami deszczu. Nagłe oberwanie chmury zaskoczyło Clarków na drodze. Zostali mocno poturbowani, a w dodatku doszło między nimi do nieporozumienia.
Lekarze z praskiego szpitala Bulovka staną przed sądem. W czasie zabiegu usuwania ciąży pomylili pacjentki. O sprawie informuje czeska telewizja CNN Prima News. "Konkretne osoby zostaną pociągnięte do osobistej odpowiedzialności" - tłumaczy rzeczniczka szpitala. Sprawą zainteresowała się prokuratura.
Dziewczynka wpadła do kotła z gotującą się z zupą w Pępowie w woj. wielkopolskim. Według wstępnych informacji ma poparzonych aż 40 proc. ciała. Policja bada okoliczności zdarzenia.Rodzice prawdopodobnie nie wezwali pomocy do dziecka. Służby sprawdzą, kto zawinił.
Do niewyobrażalnej tragedii doszło w jednym z wrocławskich przedszkoli. 2-letnia Somilia doznała strasznych poparzeń, choć wydarzenia miały miejsce na początku lutego, do tej pory nikt nie wie, co właściwie się stało. Dramatyczna relacja mamy dziewczynki przyprawia o ciarki.To miał być zwykły piątek. Tata dwulatki odwiózł ją do przedszkola przy ulicy Wszystkich Świętych we Wrocławiu około godz. 9:00, niespełna 3 godziny później odebrał telefon z placówki, proszono go, by niezwłocznie wrócił, bo doszło do wypadku i do jego córki wezwano pogotowie.
Arturek miał niespełna trzy miesiące, gdy do szpitala w Legnicy przyniósł go ojciec. Dziecko było pod wpływem narkotyków. Samo ich nie wzięło, podano mu je z mlekiem.O tej szokującej sprawie pisaliśmy na początku sierpnia 2023 roku. Wówczas media informowały, że rodzice podawali narkotyki dziecku, aby było spokojniejsze. Ruszył proces 25-latki i jej o pięć lat starszego partnera.
Najpierw było wielkie otwarcie, przecinanie wstęgi i feta. A potem cisza i puste korytarze. Centrum Zdrowia Psychicznego dla Dzieci i Młodzieży w Andrychowie zostało zmodernizowane i miało zacząć działać pod koniec zeszłego roku. Ale mimo modernizacji i otwarcia z wielką pompą i szacownymi gośćmi, stoi puste.Od 2022 roku w Andrychowie działa tylko oddział dla dorosłych. Dzieci i młodzież z regionu nie mają zapewnionej opieki psychiatrycznej.
Uchylone usta, częste infekcje, chrapanie w nocy i niedosłuch – tak może objawiać się przerost migdałka gardłowego. Ten problem dotyka wielu dzieci i często kończy się zabiegiem chirurgicznym. Rodzice czasem zastanawiają się, po co dzieciom w ogóle ten tak zwany "trzeci migdał”. Przysparza samych problemów, a w końcu i tak trzeba go wycinać – czyli można bez niego żyć! Ale to nie takie proste, ten narząd pełni w organizmie dziecka niezwykle ważną rolę.
Specjaliści z gdańskiego UCK jako jedyni zdecydowali się ratować życie małego Aleksa. Przeprowadzili ekstremalnie trudną operację, w sposób, którego nie próbował jeszcze nikt na świecie. O tym, że chłopiec żyje, lekarze mówią w kategoriach cudu.Aleks trafił do Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w tragicznym stanie. Jego układ oddechowy był spustoszony. Wiele światowych ośrodków odmówiło pomocy, nie widząc szans na uratowanie dziecka. Ale specjaliści z Gdańska postanowili zawalczyć. Dzięki nim chłopiec żyje.
Pobyt w szpitalu to dla dzieci bardzo duże przeżycie. Spanie w szpitalnym łóżku, kontakt z lekarzami w białych kitlach i zmiana otoczenia — to już jest bardzo stresujące. A do tego dochodzą często nieprzyjemne badania i bolesne zabiegi.Niektóre szpitale bardzo starają się, żeby umilić dzieciom pobyt i nieco zmniejszyć ich strach i napięcie. Na świetny pomysł wpadli lekarze z Centrum Opieki Medycznej "Kopernik" w Warszawie.
Taki poród zdarza się raz na 700 tysięcy! W Samodzielnym Publicznym Szpitalu Klinicznym nr 4 w Lublinie 10 stycznia 2024 roku przyszły na świat czworaczki! Nad bezpieczeństwem dzieci i mamy czuwał kilkunastoosobowy zespół specjalistów. Dwie dziewczynki i dwóch chłopców pozostają pod czujną opieką Oddziału Neonatologii i Intensywnej Terapii Noworodka. Wyjątkowy poród przez cesarskie cięcie odbył się już pod koniec 31. tygodnia ciąży.
Każdy rodzic przeżył to choć raz. Dziecko wyraźnie nie jest sobą, coś się dzieje. Czekać, czy jechać do szpitala? Teraz, czy później, a może zadzwonić do pediatry, albo poczekać do rana i pojechać do przychodni?Są sytuacje, kiedy zwłoka może kosztować najwyższą cenę. Byli ratownicy medyczni, którzy mają wieloletnią praktykę i ogromne doświadczenie w ratowaniu najmłodszych pacjentów, nagrali klip, który został opublikowany w internecie. Wskazują w nim na pięć sytuacji, w których odpowiedź na pytanie, czy czekać, brzmi zawsze: NIE, JEDŹ NATYCHMIAST!
Kaszel, katar i wysoka gorączka. Zaczyna się podobnie jak większość infekcji górnych dróg oddechowych. Ale ta jest szczególnie niebezpieczna, zwłaszcza dla małych dzieci. Chodzi o RSV. Wirus dziesiątkuje właśnie przedszkola i żłobki.Wiele dzieci wymaga niestety hospitalizacji. Niektóre – nawet intensywnej terapii. Tymczasem w szpitalach pediatrycznych zaczyna już brakować łóżek. Jak to się skończy, jeśli wirus jeszcze bardziej się rozprzestrzeni?
Mocny kaszel, ból głowy, katar i osłabienie – to najczęstsze objawy wirusa RSV. Chociaż dorośli przechodzą go łagodnie, dla dzieci jest naprawdę bardzo niebezpieczny. Przy zaostrzonych objawach konieczna jest hospitalizacja.Sytuacja staje się coraz bardziej dramatyczna. W styczniu przypada zazwyczaj szczyt zachorowań. W tym momencie już brakuje wolnych łóżek w szpitalach dziecięcych i na oddziałach pediatrycznych. Rodzice są zaniepokojeni.
Teleplatforma Pierwszego Kontaktu zakończyła działalność. Już nie można zadzwonić pod bezpłatny numer, by skorzystać z teleporady, otrzymać receptę, czy nawet zwolnienie lekarskie. TPK była uruchomiona na czas pandemii COVID-19 i miała działać tylko do 15 grudnia 2023.Teraz trzeba wrócić do starych zwyczajów, czyli do nocnej i świątecznej opieki lekarskiej. Informacji na jej temat udziela Telefoniczna Informacja Pacjenta (TIP).
Poród to wyjątkowe przeżycie. Niezależnie od tego, czy mowa o rozwiązaniu siłami natury, czy przez cesarskie cięcie. Kobieta cierpi, gdy sprowadza dziecko na świat i tylko szczęśliwy finał tego procesu sprawia, że decydujemy się na dzieci. Cieszą nas rankingi o najlepszych porodówkach, bo tych, jest coraz więcej, jednak są i takie, w których wciąż jest wiele do zrobienia.Gdyby kobiety mogły ostrzegać inne rodzące przed wyborem szpitala, wiele młodych matek z województwa zachodniopomorskiego powiedziałoby: "Tylko nie Kołobrzeg". Tamtejsza porodówka ma fatale opinie i wiele cierpienia na sumieniu.
XXI wiek, kraj w sercu Europy, a wiele kobiet wciąż marzy o tym, by rodzić po ludzku. Bywa z tym różnie. Nie mówimy tu tylko o utrudnionym dostępie do znieczulenia przy porodzie, ale też o przedmiotowym traktowaniu rodzących. Trzymają nas na plecach, choć rodzi się łatwiej w pionie. Nie szanują prawa do ochrony krocza, za wcześnie przecinają pępowinę i zabierają noworodka na badania, gdy powinien być w kontakcie skóra do skóry z mamą. Ale... są miejsca, gdzie jest inaczej. Fundacja Rodzić po Ludzku opublikowała nowy raport, w którym to rodzące wybrały najlepsze porodówki w Polsce.
To niewyobrażalna tragedia. Młoda, zdrowa kobieta urodziła dziecko i wszystko powinno być w porządku. Kilka godzin po porodzie jej stan zaczął się pogarszać w dramatycznym tempie. Zdążyła tylko nakarmić synka, po czym straciła przytomność. „Ostatnie słowa żony to" Kocham cię" - mówi mąż pani Katarzyny. Za jej śmierć wini szpital, który według niego dopuścił się niewybaczalnych błędów.
Wielka rewolucja na oddziałach pediatrycznych w całej Polsce czeka na małych pacjentów od 3 października. NFZ wprowadza zmiany finansowania leczenia dłuższego niż 30 dni. Oznacza to, że szpitale nie będą musiały czekać do zakończenia leczenia szpitalnego, aby otrzymać z NFZ zwrot kosztów. Od tej pory rozliczenie będzie miało charakter ryczałtowy i będzie rozliczane na podstawie uśrednionych kosztów leczenia w podobnych przypadkach.
Jesień w pełni, a z nią zaczął się sezon na infekcje. Poza zwykłymi przeziębieniami, na dobre panoszą się wirusy, które często powodują nagłe objawy. Lekarze alarmują, że jeden z nich szczególnie dominuje na SOR-ach.Dominujące wśród maluchów są choroby układu oddechowego, liczne przeziębiania, bostonka i inne wirusy, ale najczęściej są to infekcje, w których przebiegu obserwujemy duszności. Ten objaw może nawet zagrażać życiu, dlatego nigdy nie należy go bagatelizować.
Czteroletnie dziecko samo wyszło ze szpitala w Ostrowie Wielkopolskim. Maluch błąkał się po ulicach miasta. Przypadkowi ludzie znaleźli go w okolicy przejścia dla pieszych. Jak mogło dojść do tak niebezpiecznej sytuacji? Kto jest winny takiemu zaniedbaniu? Gdzie byli dorośli, którzy powinni zapewnić małemu dziecku opiekę?Do zdarzenia doszło wieczorem między godziną 19 a 20. Czterolatka, który stał na ulicy bez opieki dorosłych, zauważyli przypadkowi ludzie. Była to rodzina ze Słupska przejeżdżająca przez miasto. Dzięki ich czujności dziecko szybko trafiło pod opiekę policjantów.
Podczas lekcji WF-u dwie dziewczynki zderzyły się ze sobą głowami. Nauczyciel stwierdził, że nic się nie stało i kontynuował zabawę. Kiedy jedna z kilkulatek wróciła do domu, ostry ból głowy nie przestawał jej dokuczać. Ostatecznie trafiła do szpitala.Teraz placówka nie chce wziąć odpowiedzialności za to, co przydarzyło się dziewczynce. Ich zdaniem wizyta w szpitalu nie miała nic wspólnego z zajściem na lekcji WF-u. "Nie trzeba być lekarzem, aby wiedzieć, że po uderzeniu w głowę należy zgłosić się do lekarza" - stwierdza matka dziewczynki.
13 kwietnia oddział pediatrii w Szpitalu Powiatowym w Świętochłowicach oficjalnie został zamknięty. Powodem miały być problemy finansowe placówki i powtarzające się ujemne wyniki oddziału. Od tej pory dzieci ze Świętochłowic będą mogły szukać pomocy medycznej w innych placówkach.Jedyny Oddział Pediatryczny w Świętochłowicach właśnie przestał udzielać świadczeń zdrowotnych. Wyjątkiem pozostał tylko oddział patologii noworodka, który niedługo ma być przyłączony do oddziału neonatologii. Utrzymana ma być też poradnia POZ, w ramach której będą rozwijane świadczenia pediatryczne.
Ospa wietrzna jest wysoce zakaźną chorobą, która rozprzestrzenia się drogą kropelkową. Jak donoszą lekarze, w tym sezonie zaobserwowano znaczący wzrost dziecięcych pacjentów z jej powikłaniami. "Możliwe, że jest to spowodowane konkretnym typem wirusa" - mówi pediatra Lidia Stopyra.Medycy alarmują. Ospa wietrzna coraz częściej doprowadza do ciężkich - często zagrażających życiu - powikłań u dzieci. Według pediatry Lidii Stopyry każda odmiana wirusa może powodować mniejsze lub większe powikłania. W tym sezonie jest ich więcej niż wcześniej.
Nie ma gorszej informacji dla rodzica niż ciężka choroba dziecka. Przekonali się o tym Jonathan i Shelby Skiles, u których córki zdiagnozowano nowotwór. Na szczęście para mogła liczyć na wsparcie i pomoc pracowników szpitala. To, co zrobiła jedna pielęgniarka, szczególnie ich poruszyło.W publicznym liście na Facebooku matka odniosła się bezpośrednio do pielęgniarki opiekującej się jej dzieckiem. Zwróciła uwagę na jej codzienne zmagania i prawdziwe oddanie swojej pracy. Shelby chciała przekazać kobiecie, iż widzi i docenia jej działanie.
Wojska rosyjskie nie ustają. Ze względu na ciągłe ataki i bombardowania zwykli ludzie muszą uciekać do schronów oraz metra. W jednym z takich miejsc obecnie znajduje się szpital położniczy."Nasz szpital położniczy już drugi dzień mieści się w schronie przeciwbombowym, gdzie zapewniamy opiekę medyczną" - mówi doktor z ukraińskiej porodówki. Na zdjęciach widzimy, w jakich warunkach rodzą kobiety zza wschodniej granicy. Widok rozrywa serce.
We wtorek po godzinie 18 policjanci otrzymali telefon od spanikowanego ojca 2,5-tygodniowego chłopca. Okazało się, że maluch potrzebuje natychmiastowej pomocy medycznej. Funkcjonariusze eskortowali mężczyznę z synem do szpitala. Policjanci pilotowali mężczyznę z miejscowości Kalembina do Rzeszowa. O wszystkim została poinformowana karetka pogotowia. Dzięki temu dziecko mogło bezpiecznie trafić do szpitala.
"Niestety, dzieci ewidentnie są teraz tymi nosicielami" - ostrzega dyrektor ds. medycznych dr Czernia-Pokrywa. Ofiarami koronawirusa są coraz częściej małe dzieci. W śląskich szpitalach brakuje już miejsca, lekarze alarmują. Apelują o szczepienie najmłodszych. W Zespole Szpitali Miejskich w Chorzowie dziecięcy oddział covidowy jest obecnie pełen. Ofiarami koronawirusa są już nie tylko osoby starsze. Coraz częściej dotyka on nieletnich. Najmłodsi pacjenci nie przekraczają drugiego roku życia.