5 godzin egzaminu i ustna matematyka. Matura w PRL była trudniejsza i znaczyła dużo więcej niż dzisiaj
Na kilka dni przed pierwszymi maturami absolwenci liceów na pewno drżą ze strachu o to, co znajdą w tegorocznych arkuszach egzaminacyjnych. 40, 50 czy 60 lat temu do egzaminu dojrzałości w czasach PRL podchodzili nasi rodzice albo dziadkowie. Nimi także targały silne emocje, ale dla nich matura była czymś więcej niż dzisiaj. Jak to wtedy wyglądało?
W tamtych czasach nie każdy miał szansę zdawać maturę, a wiele osób kończyło swoją edukację na poziomie szkoły podstawowej. Nie tylko dlatego w PRL matura znaczyła dużo więcej niż dzisiaj. Była pewną oznaką prestiżu i niestety także częścią naturalnej selekcji, nie tylko na komunistycznym rynku pracy. Ale jak już komuś udało się zdać maturę i dostać na studia, to mógł być spokojny o zatrudnienie. Dzisiaj o takim spokoju maturzyści mogą pomarzyć.
Pierwsza matura w PRL
Pierwszy egzamin dojrzałości w czasach Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej odbył się w 1950 roku. Organizowało je nowopowstałe Ministerstwo Oświaty, a matura szybko stała się ważną częścią systemu edukacji. Władze widziały w niej też kolejną okazję do kształtowania młodego pokolenia w jedyny słuszny sposób, czyli w duchu umiłowania do komunizmu.
Egzamin służył więc nie tylko sprawdzeniu wiedzy ogólnej, ale także weryfikacji tego, czy młodzi obywatele odpowiednio przyswoili ideologię komunistyczną. Pytania dotyczące teorii marksistowsko-leninowskich, ruchu robotniczego, czy teorii socjalistycznej ekonomii, były obowiązkowym punktem na każdym egzaminie dojrzałości. Nie tylko dlatego tamtejsi maturzyści mieli trudniej.
5 godzin egzaminu i ustna matematyka
Pod czujnym okiem aparatu państwa wszystko było trudniejsze, nauka również. Taką maturą, na którą dzisiaj narzekają absolwenci liceów, ówcześni uczniowie na pewno byliby zachwyceni. Oni musieli zdawać egzaminy, które trwały od 4 do 5 godzin. A na część ustną mieli zaledwie 15 minut. Oczywiście pod warunkiem, że do egzaminu w ogóle zostali dopuszczeni.
Głównym przedmiotem na maturze w PRL był oczywiście język polski. Zasady egzaminu były proste – "wystarczyło" napisać wypracowanie na jeden z kilku napisanych na tablicy tematów. A do oceny tych prac nie było żadnego klucza – tutaj oceniający miał pełną wolność interpretacji twórczości uczniów. Na maturze była też matematyka, również w formie ustnej, a do tego jeden dodatkowy przedmiot do wyboru. Było jeszcze coś – świadomość ogromnej szansy.
Prawdziwy egzamin dojrzałości
W tamtych czasach egzamin maturalny miał ogromne znaczenie. Po pierwsze rzeczywiście traktowano go jako początek dorosłego życia, zwłaszcza gdy komuś udało się uzyskać pozytywne świadectwo. A w PRL ten dokument miał realną wartość. Był synonimem prestiżu i swego rodzaju biletem do wyższej warstwy społecznej.
Kto miał maturę, mógł studiować lub szukać lepszej pracy. A kto studiował, ten o pracę już w ogóle nie musiał się martwić. Dlatego nasi rodzice, wychowani w PRL, tak mocno wbijali nam do głowy, że za wszelką cenę musimy studiować. Milenialsi już się na tym przejechali. Może dlatego dzisiejsi maturzyści nie traktują matury i studiów jak swojego być albo nie być. Czy to dobrze?
Trochę zazdrościmy, trochę współczujemy
I dobrze i źle. Jest coś ujmującego w całym podejściu do edukacji w czasach PRL. Młodzi ludzie, którzy mieli możliwość się uczyć, doceniali to o wiele bardziej, niż dzieje się to dzisiaj. Oni nie mieli żadnego wpływu na to jak wyglądał i egzamin, ani na to, jak był oceniany. I nie marudzili — w końcu i tak nikt by ich nie posłuchał.
Dzisiaj jest całkiem inaczej, ale na pewno nie powiemy, że kiedyś było lepiej. Sprawiedliwy system oceniania jest bezcenny, podobnie jak to, że uczniowie mają głos we własnej sprawie. A to, że nie przywiązują już takiej wagi ani do matury, ani do studiów, ani do edukacji w ogóle to też nie jest tragedia. Jeżeli dzięki temu są szczęśliwsi. Szkoda tylko, że po tylu latach od upadku komunizmu, polityka nadal wkrada się do szkoły, czasem frontowymi, a czasem tylnymi drzwiami.
Zobacz także:
Tego nie rób na maturze. Konsekwencje mogą być opłakane
Mogą zarobić 6 tys. złotych od razu po maturze. Wystarczy, że wybiorą ten zawód
Dwa tygodnie do matury. CKE przekazała ważny komunikat na temat egzaminu