Dziecko trzęsło się z zimna. Tylko tyle osób mu pomogło. Czy jesteśmy tak bezdusznym narodem?
Pod koniec listopada Polską wstrząsnęła sprawa 14-letniej Natalii z Andrychowa. Dziewczynka w biały dzień zamarzła pd popularnym dyskontem. Dziś wszyscy czują się winni, wtedy, nikt jej nie widział. Pojawia się pytanie, czy Polakom brak empatii?
Już kilka lat temu o marznących dzieciach i tym, jak reagują na nich przechodnie, było głośno. Daniel Rusin, który prowadzi w serwisie YouTube kanał Reżyser Życia, zrobił eksperyment społeczny. Na jego prośbę dziecko usiadło w ruchliwym miejscu bez kurtki. Był mróz, a dziecko okazało się być niewidzialne.
Czy oddasz dziecku własną kurtkę
Wszystko zaczęło się w Norwegi, w Oslo zainscenizowano podobną sytuację. Norwegowie bez wahania oddawali dziecku swoje szaliki, czapki, rękawiczki, a nawet kurtki. Niewiele osób przechodziło koło ubranego nieodpowiednio do pogody dziecka obojętnie. Daniel Rusin spodziewał się, że w Polsce będzie podobnie. Wszak żyjemy w kraju, gdzie "kult czapeczki" jest bardzo dużo.
Dziecko siedzące na przystanku bez kurtki większość przechodniów tylko omiotła wzrokiem. Chłopiec przeniósł się pod jedno z Warszawskich kin. Tam sytuacja była nieco lepsza, kilka osób zainteresowało się dzieckiem. Ktoś oddał mu szalik, ktoś czapkę. Nikt nie zaoferował kurtki. Nie lepiej było pod kościołem, tam dziecko słyszało komentarze typu: "Nie za ciepło ci?".
Pomagają głównie młodzi
Należałoby się spodziewać, że pokolenie 50+ będzie interesować się takim dzieckiem szczególnie. Wszak każdy rodzic wie, że ciocia i babcia zawsze powiedzą, że dziecko powinno mieć czapkę, grubsze skarpety i dłuższą kurtkę, ale... w tym przedziale wiekowym empatia względem obcego dziecka w zasadzie nie wystąpiła.
Chętniej zatrzymywali się i pomagali młodsi. 20-, 30-latkowie zagadywali do dziecka, ktoś dał mu rękawiczkę, inna osoba szalik... W Polsce w 2017 roku nikt nie oddał zziębniętemu dziecku kurtki, większość nawet go nie zauważyła. Zajęci swoimi sprawami, pędzący przed siebie, wpatrzeni w ekrany telefonów... Nie mamy czasu na cudze sprawy i tak nieumyślnie przyczyniamy się do tragedii.
Natalią też nikt się nie zainteresował
14-latka z Andrychowa miała jechać autobusem do szkoły. Rano zadzwoniła do taty i powiedziała, że źle się czuje i nie wie, gdzie jest. Ruszyły nerwowe poszukiwania. Od godziny 8:00 do 14:00 Natalia siedziała pod bilbordem tuż za sklepem spożywczym. Mnóstwo osób przeszło w tym czasie kilkadziesiąt, a może i kilkanaście metrów od niej. Nikt jej nie zauważył, a może nikt nie chciał zauważyć.
Dziewczynkę znalazł kolega jej ojca, przeniósł ją do sklepu, była nieprzytomna. Kiedy trafiła do szpitala, jej ciało miało temperaturę 22 st. C. Głęboka hipotermia doprowadziła do śmierci mózgowej. Natalia zmarła. "Widziałam ją na przystanku, myślałam, że autobus jej się spóźnia i poszła do domu" - mówiła potem w rozmowie z mediami jedna z mieszkanek Andrychowa. Przyznała, że żałuje, że nie zapytała nerwowo kręcącej się dziewczynki czy wszystko w porządku. Może wtedy ta sprawa zakończyłaby się inaczej?
Reaguj, masz obowiązek
"Odłóż telefon i żyj" - takie napisy można znaleźć na chodnikach tuż przed przejściami dla pieszych w całym kraju. Ale to odłożenie smartphone'a i rozglądniecie się wokół siebie, może uratować nie tylko twoje życie. Widząc dziecko, któremu dzieje się krzywda, które jest samo, choć wydaje ci się, że jest na to za małe, jest ubrane nieodpowiednio do pogody, wygląda na zagubione - masz obowiązek reagować.
To moralny obowiązek, który każe nam chronić słabszych. Jeśli ty uznasz, że za bardzo się spieszysz i nie zapytasz, czy wszystko ok, następna osoba może już nie mieć takiej szansy. Dziś wszyscy gdzieś się spieszymy, ale to nie zwalnia nas z obowiązku bycia ludźmi.
Zobacz także:
Groźna bakteria paraliżuje szpitale. Uderzający wzrost zachorowań
Niezawodny sposób na śliskie buty. Wystarczy krótka wycieczka do kuchni
Szpitale już czekają. Za chwilę zacznie się narodowe trucie dzieci