Kary i nagrody przejdą do lamusa. Nie na tym polega bycie konsekwentnym rodzicem
Maluchy lubią badać granice. A także to, co może się stać, gdy "przeciągną strunę”. Tak uczą się życia. Rodzice od wieków starają się jakoś odnaleźć w tej sytuacji. Bywa, że aby zapanować nad swoim dzieckiem, uciekają się do przeróżnych kar, nagród lub konsekwencji.
Czym właściwie są te "konsekwencje”? Czy odmówienie włączenia bajki dziecku, które zachowało się nie tak, jak sobie tego życzyliśmy, to właśnie konsekwencja? A może jednak kara? Te pojęcia czasem bardzo się zazębiają, dlatego warto zdawać sobie sprawę, na czym polega różnica między jedną a drugą metodą wychowawczą.
Kary i konsekwencje
Zwolenników kar jest już coraz mniej wśród rodziców. Każdy, kto jest choć trochę świadomy, zdaje sobie sprawę z tego, że dziecko to nie jest jakiś twór, który można ukształtować na zasadzie zabierania mu czegoś, czy straszenia go. Zresztą, coraz częściej podobne odniesienie można spotkać również, jeśli chodzi o nagrody. One właściwie są tym samym, co kary, tylko jakby ich odbiciem w lustrze.
A człowiek nie powinien uczyć się funkcjonowania w społeczeństwie poprzez kary i nagrody, czyli właściwie takie tresowanie, ale przez rozumienie praw i zasad, jakie w nim panują. To dlatego coraz więcej rodziców rezygnuje całkowicie zarówno z karania, jak i nagradzania swoich dzieci.
Co prawda nagrody, jako, że są czymś przyjemnym (lubimy kochanym osobom sprawiać przyjemność) nadal mają się nieźle. Ale kary coraz częściej zastępowane są już przez "konsekwencje”. Niestety, czasem nie do końca rozumiemy, na czym polega tu różnica.
Prośba, groźbą, szantażem lub przekupstwem
Wychowanie dziecka to wielka sztuka i ogromna odpowiedzialność. Chcielibyśmy, by nasze potomstwo zachowywało się w określony sposób. Taki, jaki akceptujemy, jaki zgadza się z naszymi wartościami. I kiedy ten brzdąc staje w poprzek, usiłujemy go jakoś naprostować. Zwykle najpierw jest miło: “Proszę, posprzątaj klocki”. Ale gdy maluch ”nie słucha”, sytuacja zaczyna się rozwijać:
- "Jak ładnie posprzątasz, dam ci batonika” – drobne przekupstwo,
- "Posprzątaj, pomóż mi, wszystko w tym domu muszę robić sama” – to już pachnie szantażem,
- "Jak nie posprzątasz, koniec ze słodyczami!” – robi się naprawdę groźnie.
Trzeba przyznać, że ta ostatnia forma dyscyplinowania dzieci jest całkiem popularna. Często działa. Ale co to właściwie jest? Kara? Czy konsekwencja?
Co jest karą, a co nią nie jest?
Nad tym tematem pochyliła się psycholożka dzieci i młodzieży, Ewa Sękowska-Molga. Na Instagramie dokładnie wyjaśnia, gdzie leży ta granica między karą a konsekwencją. Po pierwsze podkreśla, że w procesie wychowania dziecka z pewnością warto stawiać na konsekwencje. Podaje przykłady tych naturalnych:
- "Jeśli zjesz całą paczkę cukierków, rozboli cię brzuch”
- "Jeśli będziesz bił kolegę, nie będzie chciał się z tobą bawić”
Ale: "Jeśli nie posprzątasz pokoju, nie obejrzysz bajki” - to także jest konsekwencja. Jest to zapowiedziane wcześniej zabranie dziecku przywileju.
Tu liczy się forma
Psycholożka poleca zauważyć różnicę między “Jeśli nie posprzątasz pokoju, nie obejrzysz bajki” a ”Nie posprzątałeś? Nie będzie dziś bajki!”. To drugie, jej zdaniem, nie powinno mieć miejsca. Konsekwencja to coś, co należy wcześniej – i bez emocji – omówić, by dziecko nie było zaskoczone. Powinno ono od początku wiedzieć, co się stanie, jeśli np. nie zrobi tego, o co zostało poproszone.
Uważajmy także, by przedmiotem konsekwencji nie były prawa dziecka ("Jeśli nie posprzątasz, nie dostaniesz kolacji”), a przywileje, czyli dodatkowe przyjemności.
Zobacz także:
Najlepszy sposób na histerię u malucha. Te 3 zdania zadziałają cuda
3 emocje dziecka, których nie możesz zignorować. Zaniedbane wrócą z podwójną siłą
Tak nie można mówić do dziecka. Uważaj na toksyczne komunikaty!