Motylki w brzuchu, radość, namiętność, fascynacja. To niezwykła faza związku i na początku wydaje nam się, że tak będzie zawsze. Że tak wygląda to słynne "i żyli długo i szczęśliwie". Rozczarowanie przychodzi szybko i czasami boleśnie.Bo ta faza miodowego miesiąca kończy się po około roku. Potem emocje przygasają. A kiedy już zaczyna się wspólne życie, zdaje się, że gasną zupełnie. Obowiązki, dzieci, finanse, wspólne zobowiązania — trudno o radość, bliskość, czas dla siebie. Zdaniem psychologów pomocna może okazać się metoda 2-2-2.
Często słyszy się, że sen może być zwiastunem przyszłych wydarzeń. Że w ten sposób nasza podświadomość daje nam znak, że coś na nas czeka. Najczęściej jednak marzenia senne są mocno zagmatwane, a ich znaczenie symboliczne.Tym, jak odczytywać sny, zajmuje się psychoanaliza. Ale nie tylko — niektóre symbole senne są wyjaśniane przez tradycje, porzekadła i ludową mądrość. Bo okazuje się, że niektóre motywy pojawiają się w snach od zawsze. Zęby to jeden z nich.
Z niektórymi cechami się rodzimy, innych nabieramy w trakcie całego naszego życia. A najbardziej intensywnym czasem kształtowania się charakteru jest dzieciństwo. Większość dorosłych, którzy cierpią dzisiaj z powodu kompleksów, było wychowywanych w podobny sposób. Najgorsze jest to, że ich rodzice nawet nie wiedzieli, że robią im krzywdę. Wyłączając patologiczne przypadki, oni robili to, co uważali za najlepsze dla dziecka.Okres przedszkolny i pierwsze lata szkoły podstawowej to czas, w którym w dzieciach kształtuje się poczucie własnej wartości. Wtedy też nabierają, lub nie, wiary we własne siły. Dobrze traktowane przez rodziców, będą pewne siebie. Wychowywane w nieodpowiedni sposób, wyrosną na dorosłych przekonanych, że do niczego się nie nadają. Oto 9 błędów, przez które wychowasz zakompleksione dziecko.
Depresja poślubna, zwana też depresją nowożeńców, dotyka nawet 12 proc. wszystkich młodych małżeństw. Charakterystyczne objawy mogą się pojawić tuż po uroczystości, albo w ciągu najbliższych sześciu miesięcy. Obniżenie nastroju i pogorszenie relacji między małżonkami może prowadzić do pierwszego poważnego kryzysu. I chociaż depresja poślubna nie widnieje jako oficjalna jednostka chorobowa, to nazwa stanu, w który wpada wielu nowożeńców, jest tutaj wyjątkowo trafna.Piękne zaręczyny, długie miesiące przygotowań, wielkie emocje, a na końcu wymarzony ślub i wesele. A po ślubie wielkie rozczarowanie, zwątpienie, konflikty i uczucie pustki. Miało być tak pięknie... I po co nam to wszystko było? Właśnie tak czuje się wiele nowożeńców, a ich problemy nie wynikają z tego, że źle się dobrali. To może być depresja poślubna.
Mają dzisiaj po 30 lub 40 lat i jeśli nie są same, to ich związkom daleko do doskonałości. Gdy w końcu z kimś udało im się związać, kurczowo się go trzymały i codziennie drżały o to, czy mozolnie budowana przyszłość, nie rozpadnie się jak domek z kart. Te kobiety do dzisiaj słyszą słowa matek, które na każdym kroku je krytykowały, bo nigdy nie były wystarczająco mądre, ładne i dobrze ubrane. A ten jeden zwrot do dzisiaj jest dla nich jak klątwa."Żaden cię nie zechce!" Co sobie młoda dziewczyna, która słyszy od swojej matki, że nie jest wystarczająco dobra dla żadnego chłopaka? Myśli, dokładnie to, co słyszy i – co gorsza – z dnia na dzień coraz bardziej w to wierzy. Przekonanie o tym, że jest bezwartościowa, pozostaje w niej na całe życie, co sprawia, że ma ogromne problemy z zawiązaniem zdrowej relacji.
Wielu pracowników boi się, że ich przełożony zobaczy, jaki specjalista wystawił L4. Obawiają się, że takie "papiery” w przyszłości mogą wpłynąć na jego karierę zawodową, a nawet przekreślić możliwości awansu. A czy rzeczywiście pracodawca ma dostęp do tej wiedzy, kto wypisał zwolnienie?W ostatnich latach coraz więcej osób korzysta z konsultacji psychiatrycznych. Przykłada się do tego wszechobecny stres, szybki i niezdrowy tryb życia, problemy w pracy. Także pandemia COVID-19 zrobiła swoje. Leczymy się, bierzemy leki, ale po zwolnienie lekarskie tak często nie sięgamy. Dlaczego?
Jak nauczyć je szacunku do pracy i pieniędzy. Pokazać im, że żadna praca nie hańbi i każdy, niezależnie od tego, czy sprzedaje luksusowe auta, czy zamiata chodniki, zasługuje na nasz szacunek? Kluczowa jest to relacja dziecko - rodzic i to, jak my sami o pracy mówimy.Jako rodzice mamy ogromnie odpowiedzialną funkcję. Musimy wychować przyszłych dorosłych. Ludzi, którzy będą umieli znaleźć pracę, wykonywać ją zgodnie z przyjętymi standardami i zarobią w ten sposób na swoje utrzymanie. Nikt z nas nie zaczynał kariery zawodowej, nasze dzieci, też raczej nie będą.
Chiromancja, czyli sztuka wróżenia z ręki, ma korzenie w starożytności. Zakłada, że skoro każdy rodzi się z unikalnym układem linii, zagięć i zakrzywień na skórze dłoni, musi to coś znaczyć. Być może to jest zapis tego, jaki los wylosowaliśmy na życiowej loterii.Znawcy chiromancji interpretują kształt dłoni i palców, ale przede wszystkim właśnie linie na wewnętrznej stronie dłoni. Jeśli masz na niej jeden szczególny znak, możesz uważać się za szczęśliwca!
Style wychowania dzieci zmieniają się wraz z pokoleniami. Kilkadziesiąt lat temu naturalne było, że mężczyźni nie wtrącali się w “te sprawy”. Dzieci to była kwestia kobiet. To, na szczęście, jest już przeszłość. Ale do historii odeszło też tzw. wychowanie ”bezstresowe” i kilka pomniejszych trendów.W ostatnich kilkunastu latach bezsprzecznie rządzi rodzicielstwo bliskości. Ono także ulega ewolucji i modyfikacjom, a wpływ na to ma w dużej mierze... wiek rodziców. To, w jakich latach sami się wychowywali, przekłada się na ich podejście do rodzicielstwa. Różnice w podejściu do dzieci przez pokolenie X, Y i Z są bardzo charakterystyczne oraz – ciekawe.
Nie zawsze pamiętamy swoje sny, ale śni każdy. Czasem są to przyjemne marzenia senne, a czasem koszmary, które sprawiają, że budzimy się z krzykiem. Zlani potem, przerażeni, potrzebujemy chwili, żeby dojść do siebie. Uświadomić sobie, że to był tylko sen.Skąd biorą się te makabryczne marzenia senne? Czy faktycznie marzymy, by kogoś skrzywdzić, albo sen o tym, że ktoś rani nas - czy to znaczy, że ta osoba ma złe zamiary wobec nas? Snów nie należy interpretować dosłownie - to na pewno, więc jak?
Jaki jest sekret długowieczności? Wygląda na to, że pan Franciszek zna odpowiedź na to pytanie. Wrocławianin skończył właśnie 100 lat i nadal cieszy się dobrym zdrowiem. Co takiego robił, że udało mu się osiągnąć tak sędziwy wiek i zachować sprawność? Zdziwisz się, jakie to proste.Można znaleźć wiele sposobów, które mają zapewniać długie życie. Jedzenie warzyw, spanie 8 godzin, robienie tego, co się lubi… I niby wszystko to działa, ale konkretnych dowodów brak. Tymczasem pan Franciszek z Wrocławia właśnie świętuje setne urodziny i zdradza swój przepis na długowieczność, który ma potwierdzenie także w badaniach naukowych.
Związani są z Podhalem i to właśnie kultura tego regionu wpisana jest w ich działalność artystyczną. Wykonują muzykę folkową i ludową, nierzadko śpiewają piosenki religijne. Mała Armia Janosika zyskuje coraz większą popularność.A wcale nie jest taka mała. Zrzesza 260 osób, głównie młodzież i dzieci. Wszyscy grają i śpiewają, i czuć, że zespół to ich wielka pasja. Ostatnio młodych muzyków docenił sam papież Franciszek.
"Byłaś wypadkiem, nigdy cię nie chciałam." "Moim jedynym błędem wychowawczym było, że cię urodziłam". To tylko dwa, łagodniejsze komentarze, jakie zostawiliście pod artykułem na naszym Facebooku. Lektura tych wyznań dosłownie wbija w fotel. Pod naszym materiale o najgorszej matczynej obeldze wylała się cała fala bolesnych wspomnień z dzieciństwa. To dosadnie pokazuje, jak słowa najbliższych osób mogą rujnować poczucie wartości dziecka i jak ciężko sobie z tym poradzić w życiu dorosłym.Gdy przygotowywaliśmy ten materiał, spodziewaliśmy się, że może wywołać falę komentarzy. Wiedzieliśmy, że dotykamy tematu bardzo bolesnego dla wielu dzisiaj dorosłych ludzi. Ale skala odzewu z waszej strony po prostu nas przerosła. To straszne, jak wielu z nas zmaga się z traumą doświadczoną w dzieciństwie. Dlaczego decydujemy się o tym pisać na forum publicznym? Zapytaliśmy o to naszą ekspertkę, psycholożkę Jagodę Buczyńską-Kozłowską.
Współcześni rodzice często mają wyrzuty sumienia, że nie spędzają ze swoim dzieckiem wystarczająco dużo czasu. Ja też jestem w tej grupie. Praca, domowe obowiązki, opieka nad młodszym rodzeństwem – to wszystko zajmuje dużo czasu, a doby nie da się rozciągnąć. Istnieje jednak teoria, według której dzieciom do szczęścia wystarczy zaledwie 9 minut naszej uwagi dziennie. Czy to może działać?3 minuty w trzech kluczowych momentach dziecięcego dnia. Tyle ma wystarczyć do wzmocnienia relacji z dzieckiem. Takim pomysłem podzieliła się na Tik Toku, aktywna w mediach społecznościowych mama, a jej filmik zdobył wielu fanów. Okazuje się, że nie jest to kolejna złota rada influencerki, tylko teoria poparta badaniami naukowców. Zasada dziewięciu minut może pomóc każdemu zabieganemu rodzicowi.
Maluchy lubią badać granice. A także to, co może się stać, gdy "przeciągną strunę”. Tak uczą się życia. Rodzice od wieków starają się jakoś odnaleźć w tej sytuacji. Bywa, że aby zapanować nad swoim dzieckiem, uciekają się do przeróżnych kar, nagród lub konsekwencji. Czym właściwie są te "konsekwencje”? Czy odmówienie włączenia bajki dziecku, które zachowało się nie tak, jak sobie tego życzyliśmy, to właśnie konsekwencja? A może jednak kara? Te pojęcia czasem bardzo się zazębiają, dlatego warto zdawać sobie sprawę, na czym polega różnica między jedną a drugą metodą wychowawczą.
Budowanie poczucia własnej wartości siebie przypomina budowanie domu. Cegiełka po cegiełce. Niektóre słowa, sytuacje i postawy dokładają budulca. Ale nie trzeba wiele, by wszystko runęło. A odbudowanie tego jest takie mozolne.Dzieci rodzą się, nie wiedząc o sobie za dużo. To, jak będą się postrzegać, w dużej mierze zależy od tego, co usłyszą o sobie. Od rodziców, dziadków, nauczycieli. Zanim będzie na tyle dojrzałe, żeby samodzielnie rozkładać to na czynniki pierwsze i budować siebie, musi bazować na tym, co dostaje od innych.
Nieśmiałe dzieci nie mają łatwo. Nawiązywanie relacji jest dla nich trudne, na dodatek ciągle spotykają się z brakiem wsparcia ze strony rodziców, nauczycieli czy dziadków.Wydaje nam się, że "popychając" dziecko do rozpoczęcia kontaktu czy przekroczenia swojej nieśmiałości robimy mu przysługę. Ale nie zawsze tak jest.
Na charakter dziecka składa się wiele czynników i nie wszystkie zależą od sposobu, w jaki wychowujemy nasze pociechy. Są takie cechy osobnicze, na które po prostu nie mamy wpływu. Jednak to, na jakiego człowieka wyrośnie nasze dziecko, w naprawdę dużej mierze zależy od jego rodziców i warto wziąć sobie to do serca.Jak wyglądają wasze relacje? Często pomagasz maluchowi w codziennych czynnościach? Wyręczasz go? Czy raczej stawiasz na to, by był samodzielny, a kiedy coś mu się nie uda, nie masz oporów przed skrytykowaniem go? Niektóre nasze reakcje są automatyczne i wcale nie musimy mieć złej woli, ale czasem warto się chwilę nad nimi zastanowić. Bo to, jak dziś traktujemy nasze dziecko, może mieć kolosalny wpływ na jego charakter w przyszłości.
Każdy ma swoją ulubioną pozycję do snu. Jedni nie wyobrażają sobie, by usnąć na wznak, inni układają się w łóżku wyłącznie na plecach, z równo wyciągniętymi wzdłuż tułowia rękami. Wielu kładzie się na boku, a często w pozycji embrionalnej. To bardzo popularny sposób zasypiania. Zwinięci w kulkę czujemy się bezpiecznie.Co ciekawe, pozycje, w których śpimy, zmieniają się w zależności od naszej kondycji psychofizycznej. Gdy jesteśmy odprężeni i zrelaksowani, rozciągamy szeroko ręce, układamy je nad głową. Kiedy się stresujemy lub coś przeżywamy, kulimy się. Sposób spania odzwierciedla nasz temperament, podejście do życia i jest odbiciem osobowości.
W wielu kulturach panuje przekonanie, że umierająca osoba wie, że zbliża się do kresu. Najczęściej uważa się, że to przeczucie lub sygnały odbierane z zaświatów.Badania wykazują, że ludzie faktycznie są w stanie przewidzieć swoje odejście. Śmierć zapowiada swoje przyjście w snach.
Ciągle widzisz na zegarku 14:14, albo 21:21? To “imieniny godziny”. Mogą być też ”lustrzane godziny”, czyli np. 13:31 albo 20:02. Zastanawiasz się, co to znaczy? To może być ważne przesłanie od wszechświata.Lubimy bawić się w horoskopy, wróżby, czy numerologię. Odczytujemy znaczenia liczb, by na ich podstawie poznać swoją przyszłość albo podjąć jakąś decyzję. Jeśli zdarza ci się wciąż natrafiać na tę samą, dziwną, godzinę, dowiedz się, jaki przekaz ze sobą niesie.
"Uważaj!", "Tylko nie spadnij!", "Nie przewróć się!". Te zdania można słyszeć na placu zabaw z ust prawie każdej mamy. Cóż, same tak mówimy, to jest silniejsze od nas. Ale tak naprawdę... jest kompletnie bez sensu.Słowa mają moc. Nadużywane jednak przelatują obok dziecka, nie zapadając mu w pamięć. A na dodatek dla malucha takie ostrzeżenia po prostu nic nie znaczą.
Dla narcyza najważniejszą osobą na świecie jest on sam. Ma do minimum ograniczoną empatię, zwykle też nie odczuwa też poczucie winy. Refleksje na temat własnego postępowania? Nie w tym przypadku. I może sobie taki być, bo ludzie są różni. Choć odpowiednia psychoterapia może być wskazana. Rzecz zaczyna się naprawdę komplikować, gdy narcyz zostaje rodzicem. Nawet jeśli kocha swoje dziecko, wieloma swoimi zachowaniami może mu zrobić, wielką krzywdę.
Pierwsze tygodnie życia dziecka są kluczowe dla całego jego rozwoju. A najważniejsze są tu jego relacje z matką. To, jak one się układają, czy opierają się na miłości i czułości, przełoży się w przyszłości na cały stosunek do świata kształtującego się człowieka. Jeśli na tym etapie życia, dziecku zabraknie poczucie bezpieczeństwa, w przyszłości nie będzie umiało budować zdrowych relacji. Jego wzór przywiązania będzie oparty na lęku, jeżeli właśnie tego doświadczać będzie jako maleńkie dziecko.
Może to banał, ale niewiele jest tak ważnych rzeczy dla rozwoju dziecka, jak rozmowa z kimś bliskim. Za jej pomocą nie tylko się komunikujemy. To sposób, na wsparcie emocjonalne i na okazanie sobie nawzajem miłości. Wątki edukacyjne zaś sprawiają, że dzieci po prostu się rozwijają.Czasem jednak jest tak, że maluch wcale nie chce rozmawiać. Na przykład wtedy, kiedy coś przeskrobie. Zamyka się w sobie, siedzi cichutko w kącie. A nas – odpycha. Buduje wokół siebie mur, przez który trudno się przedrzeć. Warto jednak to zrobić – tylko jak?
Znasz to uczucie? Sięgasz do torebki z chipsami, raz za razem. Nie wystarczy jeden chrupek, po chwili jego smak przecież przemija. Trzeba jeść kolejny i kolejny, aby cały czas czuć satysfakcję, bo ten najlepszy smak jest podczas jedzenia, a nie tuż po nim. To przekłada się na styl życia, jaki prowadzi dziś większość ludzi, w tym, niestety, dzieci. Przewijają w smartfonie rolki, jedna za drugą. Nie mogą się oderwać, tak je to pochłania, tak im się to podoba. A gdy wreszcie muszą przestać, czują smutek, nudę, dezorientację: "Co teraz?”. To porównanie zgubnych nawyków do jedzenia czipsów nazwano „Teorią Dorito”. Zobacz, jak przedkłada się ona na rodzicielstwo.
By dziecko prawidłowo się rozwijało, było bezpieczne i w harmonii funkcjonowało w swojej rodzinie, a także poza nią, powinien mieć wyznaczone granice. W końcu jest istotą społeczną i, tak jak nas wszystkich, także i tego małego człowieka muszą obowiązywać pewne zasady.Zanim jednak ten maluch nauczy się, co mu wolno, a czego nie, musi upłynąć wiele lat. W tym czasie bardzo często będzie naciągał i naginał te granice i sprawdzał, dokąd może się posunąć. To naturalne. Tak naprawdę to my, rodzice, mamy większy problem ze stawianiem tych granic, niż dziecko z ich respektowaniem.
To, co czasem można zaobserwować na placu zabaw, jest aż śmieszne. Rodzice nie tylko bujają swoje dzieci na huśtawkach, czy karuzelach! Towarzyszą im na każdym kroku, otrzepują piasek ze spodni, prowadzą za rączkę, żeby się czasem nie przewróciły, podpowiadają, na czym najfajniej będzie się pobawić.Ze zdumieniem obserwuję, jak drobnej postury mama wsadza swoje kilkuletnie, naprawdę spore dziecko wysoko na drabinkę. A potem z dołu nawiguje je, jak ma stawiać stopy, żeby czasem nie zlecieć. No naprawdę, nie ma to jak spontaniczność na placu zabaw.