Lekarze odkryli u 4,5-letniego Mikołaja zespół pocovidowy
Do Instytutu Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi trafił 4,5-letni Mikołaj. Chłopiec nie mógł samodzielnie oddychać. Natychmiast został podłączony do specjalistycznej aparatury. Okazało się, że cierpiał na zespół pocovidowy.
Kiedy Mikołaj trafił do szpitala, lekarze od razu wykonali zdjęcie rentgenowskie klatki piersiowej. Na zdjęciu widać było praktycznie białą plamę. Chłopiec nie mógł sam oddychać, płuca były w 99 procentach niesprawne.
Zespół pocovidowy
Początkowo chłopiec miał objawy zwykłego przeziębienia. Jednak w ciągu doby znacząco się ona nasiliły. W pewnym momencie Mikołaj nie mógł już oddychać. Szybko trafił do szpitala.
- Jego płuca przestały funkcjonować. Nie możemy żyć bez płuc. Po konsultacjach podłączyliśmy Mikołaja do aparatury, która podjęła funkcje życiowe, oddechowe i krążeniowe — przekazał prof. Krzysztof Zeman, kierownik Kliniki Pediatrii, Immunologii i Nefrologii Instytutu.
Lekarze wykluczyli możliwość wystąpienia u chłopca jakiejkolwiek choroby. Miał za to we krwi przeciwciała potwierdzającego przejście koronawirusa. Było pewne, że Mikołaj stał się ofiarą zespołu pocovidowego, zwanego PIMS. To schorzenie dotyka wielu układów w organizmie. Do tej pory 4,5-latek był najcięższym przypadkiem w Instytucie Centrum Zdrowia Matki Polki.
- Doszło jeszcze do zapalenia opon mózgowych, spojówek, węzłów chłonnych, skóry, wybroczyny na tej skórze. Wątroba, śledziona, żołądek — wszystko było w stanie zapalnym. No i potem płuca. Zaczął tracić saturacje, ciężko oddychał, zabrali go na OIOM, pod respirator, przetaczali mu krew. Marne szanse mu dawali — relacjonuje matka Mikołaja.
W tym momencie stan płuc Mikołaja się poprawił. Chłopiec wraca do zdrowia.
Koronawirus zagrożeniem dla najmłodszych
Wbrew powszechnym przekonaniom COVID-19 nie stanowi zagrożenia jedynie dla emerytów. Najmłodsi są na niego równie podatni. Przypadek Mikołaja jest tego przykładem. PIMS może być dla dzieci znacznie bardziej niebezpieczny niż przejście koronawirusa samego w sobie.
- Tak wielu pacjentów w tak ciężkim stanie to było coś, z czym nie zetknęliśmy się w ciągu dziesięciu lat działania naszej kliniki. Chorzy wymagali opieki wielospecjalistycznej, często także intensywnej terapii. Przypadek Mikołaja był ekstremalny, choć muszę przyznać, że wielu dzieciom mało brakowało do takiego stanu – ostrzega prof. Krzysztof Zeman.
Lekarze uważają, że zwiększenie ilości osób zaszczepionych zapewniłoby takim dzieciom jak Mikołaj bezpieczeństwo. Chłopca mogłaby wtedy ominąć ciężka przypadłość. Kontynuują oni zatem apelowanie do społeczeństwa i zachęcają do szczepienia się przeciwko COVID-19.
Źródło: tvn24.pl
Artykuły polecane przez redakcję Portal parentingowy:
Uczniowie boją się włączać kamerki podczas lekcji. Czy są obowiązkowe podczas zajęć?
Zaczęła karmić dziecko w czasie zakupów. Reakcja klientów zaskoczyła kobietę
Kiedy starsi uczniowie wrócą do szkół? Ministerstwo Edukacji musiało zmienić swój plan