Matki przestrzegają przez tym mężczyzną. Jeździ metrem i zagraża dzieciom
Pani Paulina wsiadła z siedmiomiesięcznym synkiem do metra. W pewnym momencie kobieta zauważyła, że obcy mężczyzna robi dziecku zdjęcia. Poprosiła go, by usunął, jednak po wszystkim udała się zgłosić zajście na policję. Po rozmowie z dyżurną zdecydowała się upublicznić zajście.
Jak czytamy na WP, Paulina Wójciak opisała zajście na lokalnych grupach w mediach społecznościowych. Zrobiła to, by przestrzec inne mamy. Nie dość, że miała poczcie, że jej dziecko znalazło się w sytuacji zagrożenia, to jeszcze poczuła się zignorowana przez funkcjonariuszkę.
Robił zdjęcia dzieciom w metrze
Jak czytamy na WP, kobieta podróżowała z synkiem metrem ze stacji Imielin w kierunku Centrum. W pewnym momencie zorientowała się, że siedzący naprzeciw mężczyzna dziwnie się zachowuje. Robił zdjęcia jej dziecka siedzącego w wózku.
Zdenerwowana kobieta poprosiła nieznajomego, by skasował zdjęcia jej dziecka. "Kazałam mu włączyć galerie i to usunąć, na moich oczach usunął. Zdążyłam w tym krótkim czasie zauważyć, że w galerii było mnóstwo innych zdjęć" - pisała potem w poście na Facebooku pani Paulina.
Pod postem mamy 7-miesięcznego chłopca szybko pojawiły się komentarze. Inni rodzice zwracali uwagę, że mają podobne doświadczenia. Niektóre mamy pisały, że zareagowały podobnie, jednak z perspektywy czasu uważają, że zdjęcia ich dzieci mogły zachować się w telefonie mężczyzny.
Żadna z osób nie uzyskała informacji, po co nieznajomemu zdjęcia ich dzieci. Pani Paulina zrobiła zdjęcie mężczyźnie, aby pokazać je policjantom, dysponowała więc rysopisem sprawcy. Wiele osób w komentarzach pisało, że opis się zgadza. Policja nie widzi w zajściu nic zdrożnego.
Robi zdjęcia dzieciom w całym mieście
Pod postem mamy 7-miesięcznego chłopca szybko pojawiły się komentarze. Inni rodzice zwracali uwagę, że mają podobne doświadczenia. Niektóre mamy pisały, że zareagowały tak samo, jednak z perspektywy czasu uważają, że zdjęcia ich dzieci mogły zachować się w telefonie mężczyzny.
Żadna z osób nie uzyskała informacji, po co nieznajomemu zdjęcia ich dzieci. Pani Paulina zrobiła fotografię mężczyźnie, aby pokazać je policjantom, dysponowała więc rysopisem sprawcy. Wiele osób w komentarzach pisało, że opis się zgadza. Policja nie widzi w zajściu nic zdrożnego. Kobieta usłyszała, że nie ma zakazu robienia zdjęć w przestrzeni publicznej.
Policjantka ignoruje zgłoszenie
Pani Paulina przyznaje, że po wyjściu z metra udała się na Komendę Rejonową Policji przy ulicy Malczewskiego w Warszawie, żeby zgłosić zajście. "Poszłam na komisariat zgłosić to, co się wydarzyło i usłyszałam od pani, że właściwie to nic takiego się nie stało, że przecież ja panu też koniec końców wykonałam zdjęcie, także jest 1:1" - opisywała kobieta.
"Zapytałam, czy naprawdę musi dojść do tragedii, aby ktoś łaskawie przyjął moje zgłoszenie i pani zapytała mnie: jakiej tragedii? Że dużo mogę sobie dopowiedzieć itd. Oczywiście moje zgłoszenie nie zostało nawet spisane przez kogokolwiek i zwyczajnie zostałam zlekceważona, wychodząc stamtąd, sama się poczułam, jakbym to ja czymś zawiniła" - kończy smutno.
Redakcja WP skontaktowała się z rzecznikiem komendy. Tam przekazano, że właściwym postępowaniem w takiej sytuacji jest wezwanie funkcjonariuszy na miejsce. Trudno jednak wyobrazić sobie, że kobieta z niemowlęciem w wózku jest w stanie zatrzymać w wagonie metra mężczyznę w sile wieku, aby funkcjonariusze dotarli na miejsce.
Ścigać nie ma kogo
Mimo że pani Paulina dysponuje zdjęciem mężczyzny, policja nie będzie go szukać, jak przekazano w komunikacje w tej sprawie: "Poinformowanie o zdarzeniu „post factum”, powoduje znaczne utrudnienie w identyfikacji osoby, weryfikacji zdarzenia oraz ocenie prawno-karnej" - napisano.
Kobieta ma żal do funkcjonariuszy, że sprawę zbagatelizowali, w jej ocenie powinni byli sporządzić notatkę i choć spróbować odszukać mężczyznę. Jak mówi pani Paulina, być może mężczyzna wykonuje zdjęcia hobbystycznie, wówczas sprawę można umorzyć. Jednak w zaistniałej sytuacji nie sposób stwierdzić, co nim kierowało.
Zgodnie z prawem nie ma zakazu wykonywania zdjęć w miejscach publicznych. Niepokoi natomiast, że wspomniany mężczyzna wziął na cel małe dzieci. Dlaczego to robi, do czego wykorzystuje te zdjęcia? Tego możemy nigdy się nie dowiedzieć.
Zobacz także:
Czarnek i Ordo Iuris usuwają Telefon Zaufania z podręczników. Nie pasuje im ideologicznie
Cała Polska wyśmiała imię jej dziecka. Potworny hejt zmusił matkę do trudnej decyzji
Nazwano tak tylko 3 chłopców. Zapomniane imię na "A" noszą tylko wyjątkowi mężczyźni