"Nikt mojej córki nie przeganiał". Ciąg dalszy lemoniadowej afery z Gliwic
“Straż miejska rozgoniła dzieci sprzedające lemoniadę” - krzyczały jeszcze w środę nagłówki. Sprawa dotyczyła dziewczynek, które w Gliwicach sprzedawały domową lemoniadę.
Dziś na tę sprawę pada nowe światło, głos zabrała mama jednej z przedsiębiorczych dziewczynek. Kobietę przeraziła fala hejtu, która wylała się na funkcjonariuszki straży miejskiej po publikacji na dzisiajwgliwicach.pl.
Dzieci sprzedawały lemoniadę, ktoś doniósł
Warto pamiętać, że patrol straży miejskiej przyjechał na stragan na wezwanie kogoś z mieszkańców, a nie z własnego “widzi mi się”. A do tego, jak przypominali strażnicy, zobowiązują ich przepisy. Jest zgłoszenie - musi być interwencja. Więc była.
Jesteśmy zobowiązani, aby każde Wasze zgłoszenie sprawdzić. Udaliśmy się na ul. Architektów, aby wyjaśnić sprawę. Wytłumaczyliśmy dzieciom, dlaczego niestety nie mogą w tym miejscu sprzedawać lemoniady. Otrzymały od nas wskazówki na przyszłość, tak by móc z powodzeniem kontynuować swój "biznes" z terenu prywatnego ogrodu. Pamiętajcie, działamy na podstawie i w granicach prawa.
Mieszkańcy kpią, prezydent gani
Ta publikacja wywołała burzę. Mieszkańcy kpili, że strażniczki miejskie “rozbiły szajkę” i zdecydowanie za takie osiągnięcie “posypią się awanse”. Klub Sportowy Kodokan zaproponował, aby dzieci przygotowały lemoniadę na najbliższe wydarzenie, które organizuje. A prezydent Gliwic Katarzyna Kuczyńska-Budka uznała, że interwencja była zbędna.
Jedna kwestia to obowiązujące przepisy. A druga to fakt, że w mieście mamy do czynienia z wieloma sytuacjami, gdzie naprawdę potrzebna jest interwencja czy wsparcie straży miejskiej. Zawsze będę za tym, by straż miejska po pierwsze działała tam, gdzie to potrzebne. Bo tu było zasadne, ale niepotrzebne.
Mama dziewczynki sprzedającej lemoniadę pisze list
Mama jednej z dziewczynek widocznych na zdjęciu napisała list do komendanta straży miejskiej. Kobieta pisze, że jest oburzona oszczerstwami, jakie pojawiają się pod adresem strażniczek biorących udział w interwencji.
Panie strażniczki zachowały się profesjonalnie i empatycznie. Panie strażniczki pochwaliły pomysł mojej córki i wsparły tę inicjatywę. (…) Moje dziecko absolutnie nie czuło się zastraszone i przeganiane.
Pisze kobieta. Dodaje, że czuje się w obowiązku rzucić światło na całą sprawę, bo funkcjonariuszki nie zasłużyły na obelgi, które posypały się pod ich adresem w komentarzach. List od pani Aleksandry opublikował portal infogliwice.pl.
Zobacz także:
Dzieci sprzedawały lemoniadę na ulicy. Straż miejska zjawiła się po sekundzie z groźbami
Drugi rok z rzędu ma średnią ocen 6.0. Powiedziała, jak zdobyć same celujące
Tragedia pod Olsztynem. 11 psów rzuciło się na 7-latkę. Koszmar na wakacjach