Poprosiła o zdjęcie z synkiem i straciła przytomność. Tragiczna śmierć Kasi na porodówce
To niewyobrażalna tragedia. Młoda, zdrowa kobieta urodziła dziecko i wszystko powinno być w porządku. Kilka godzin po porodzie jej stan zaczął się pogarszać w dramatycznym tempie. Zdążyła tylko nakarmić synka, po czym straciła przytomność.
„Ostatnie słowa żony to" Kocham cię" - mówi mąż pani Katarzyny. Za jej śmierć wini szpital, który według niego dopuścił się niewybaczalnych błędów.
Niespodziewana akcja porodowa
Katarzyna i Paweł Kożuchowscy mieszkali i pracowali od sześciu lat w Szwecji. Latem przyjechali na wakacje do Polski i wtedy zaczął się dramat. 31 lipca kobieta źle się poczuła, w związku z czym trafiła do szpitala w Kołobrzegu.
“Żona dostała krwotoku z dróg rodnych, więc zadzwoniliśmy do lekarza i kazał nam jechać do szpitala. Żona zaczęła rodzić, o 4:40 przynieśli mi bobasa. I czekałem na żonę. Żona przyjechała uśmiechnięta. Rozmawialiśmy. Dali jej małego, nakarmiła go” - opowiadał pan Paweł w programie ”Interwencja” Polsatu.
Rozpaczliwy płacz Szymka ich nie powstrzymał. Wybili szybę i wyrwali dziecko z rąk matki Bezpłatny pakiet badań dla kobiet po 40. Koniecznie z niego skorzystaj!Ewidentny błąd w sztuce
"Ostatnie słowa żony to: 'Kocham cię'. I chciała zdjęcia z małym, żebym jej zrobił. Potem już nie było z żoną kontaktu”, powiedział mąż pani Katarzyny. Jak dodaje jej teściowa, z epikryzy wynika jasno, że podczas cesarskiego cięcia została przecięta tętnica moczowa oraz moczowody.
Jeszcze tego samego dnia kobieta trafiła na OIOM z powodu niewydolności krążeniowo-oddechowej. "Nie potrafili zatamować tych krwotoków przez około dwa tygodnie. Zostały dializowane jej nerki, które przestały funkcjonować. To trwało 28 dni. Doszło do marskości wątroby, zapalenia płuc i w efekcie zgonu. Młoda, zdrowa kobieta”, dodaje Stanisława Kożuchowska, matka pana Pawła.
"Nie wiem, do czego tam doszło”
Dziś Paweł Kożuchowski za wszelką cenę chce poznać przyczynę śmierci żony. "Walczyła 28 dni, ale zbrakło jej sił. I tak naprawdę to nie wiem, do czego tam doszło” - mówi. Straszne jest to, że w kołobrzeskim szpitalu ponoć nikt nie poczuwa się do winy.
"Sprawę wyjaśnia powołany do tego organ, prokuratura. My przeprowadzaliśmy postępowanie wewnętrzne, wyjaśniające. Ono tak naprawdę sprowadziło się do tego, że współpracujemy w tej chwili z prokuraturą”- powiedziała Polsatowi przedstawicielka szpitala.
Marcin Lorenc z Prokuratury Regionalnej w Szczecinie informuje, że śledztwo prowadzone jest w sprawie bezpośredniego sprowadzenia zagrożenia na życie i zdrowie pacjentki oraz nieumyślnego spowodowania jej śmierci. Pan Paweł za śmierć swojej żony wini personel szpitala. "Ja teraz nie potrafię normalnie funkcjonować. Takie osoby nie powinny tam pracować” - mówi.
Czytaj także:
Matka z dziećmi wyrzucona przez kierowcę z autobusu MPK. Powód szokuje
Oddziały ratunkowe pękają w szwach. Wszyscy pacjenci mają ten sam objaw