Superniania powiedziała o bolesnych doświadczeniach z porodu, "nikt ze mną nie rozmawiał"
Dorota Zawadzka, znana również jako Superniania, nagle otworzyła się w mediach społecznościowych i opowiedziała o swoich bolesnych doświadczeniach z sali porodowej. Przyznała, że wizyta w szpitalu nie należała do najprzyjemniejszych. "Nikt ze mną nie rozmawiał".
Poród to trudne i bolesne wydarzenie w życiu każdej kobiety. Superniania przekonała się o tym najlepiej. Na sali porodowej mierzyła się z wysokim poziomem stresu, chaosem informacyjnym oraz zgrzytami z personelem medycznym.
Superniania opowiedziała o porodzie
Dorota Zawadzka zdobyła sławę dzięki reality show "Superniania". W swoim programie tłumaczyła rodzicom, jak wychowywać głośne i niesforne dzieci. Obecnie Zawadzka jest bardzo aktywna w sieci i regularnie komentuje wydarzenia z życia społecznego. Jakiś czas temu skłoniła się do bolesnego wyznania. Opowiedziała o swoich doświadczeniach z sali porodowej.
- Oceniono, że mogę rodzić, a dziecko jest "w normie" i polecono chodzić "w razie bólu". W międzyczasie na salę przychodziły i odchodziły kobiety, a ja czekałam. Urodziła się piątka dzieci. Około 12:00 przyszedł kolejny lekarz i stwierdził, że mój wysoki poziom stresu przyspieszył akcję porodową — cokolwiek to znaczyło, bo nikt mi tego poziomu nie mierzył. W ogóle nikt ze mną nie rozmawiał — napisała.
Ciężki poród Superniani
Zawadzka nie wspomina pozytywnie swojej wizyty w szpitalu. Na oddziale panowała dezinformacja, a personel medyczny traktował ją bez szacunku.
- Był rok 1988. Po nieprzespanej nocy, nawet nie z powodu bólu z krzyża, tylko dlatego, że szpital zawsze budził i budzi we mnie niepokój, doczekałam śniadania i informacji, że "przed badaniem nie należy się" . Opryskliwa salowa zakomunikowała ze o 10 obchód i wszystko mi powiedzą — czytamy.
Gwiazdy nie zapoznano z żadnymi planami dotyczącymi porodu. Badania przeprowadzano starym sprzętem i bez profesjonalizmu. Ostatecznie Zawadzka urodziła zdrowe dziecko. Nie obyło się jednak bez starć z personelem szpitala.
- Po porodzie nie obyło się bez zgrzytu, gdyż nie zgodziłam się, by zabrano synka ode mnie. Uznano mnie za wariatkę i umieszczono wraz z dzieckiem w izolatce.
Inne mamy były same w salach a dzieci na sali zbiorczej, dowożone na karmienia. Ja chciałam, by Pawełek był ze mną. Dziś to normalna procedura, ale wtedy rooming in nie był popularny. Spędziliśmy w szpitalu trzy dni.
Artykuły polecane przez redakcję Portal parentingowy:
-
Jej mąż umierał, gdy rodziła dziecko. Nagle podjęła desperacką decyzję
-
Córka poinformowała tatę o dziwnym zachowaniu mamy. Zamontował ukrytą kamerę
Źródło: plotek.pl