Takich specjalistów jak ona jest tylko czterech w Polsce. Z dysleksją rozprawi się w tydzień
Siedzisz w pociągu, wyglądasz przez okno, patrzysz na drugi pociąg. Nagle silnik rusza, ale ty nie wiesz, czy to ty jedziesz, czy to ten drugi. Znasz to uczucie dezorientacji? Niemal na każdym kroku doświadczają go dyslektycy. Postrzegają świat wielozmysłowo. Jednocześnie widzą, słyszą, czują wiatr na swojej skórze i ciepło światła żarówki. Są wyjątkowo dobrzy w kreatywnym zmienianiu swojej percepcji, aby doświadczać swojej wyobraźni tak, jakby to ona była rzeczywistością.
Mają trudności w nauce, ale są niezwykle kreatywnymi, zdolnymi i pomysłowymi ludźmi, o otwartym umyśle i niesamowitej wyobraźni przestrzennej. Dyslektyk umie postrzegać sytuacje z różnych perspektyw i znajdować niestandardowe rozwiązania. Mało tego. Dysleksję można dodać sobie w CV jako dodatkową umiejętność. Istnieją innowacyjne firmy, które wyszukują pracowników właśnie wśród dyslektyków!
Fakty i mity na temat dysleksji
Dysleksja potocznie kojarzy się z problemami z czytaniem i pisaniem. Dyslektycy są postrzegani jako dzieci, które źle się uczą, nie radzą sobie w szkole, choć się starają. Te stereotypy są tak bardzo krzywdzące! O tym, na czym tak naprawdę polega dysleksja i jak z nią sobie radzić, rozmawiam z Urszulą Grzegorczyk, specjalistką pracującą według metody Davisa.
Marta Uler, Portal Parentingowy: Czym jest dysleksja?
Urszula Grzegorczyk: Najbardziej lubię takie określenie: dysleksja to inny sposób myślenia. To bardzo złożone zagadnienie, nie chodzi tylko o to, że dziecko robi błędy ortograficzne czy ma problem z nauką czytania. Ostatnie 20 lat przyniosło duży postęp w rozumieniu dysleksji na świecie i w Polsce. Szczególnie tego, jak – z jednej strony – wpływa ona na uczenie się jako proces, a z drugiej – jak te trudności z czytaniem, czy pisaniem wpływają na funkcjonowanie dziecka.
Jest takie modne określenie – neuroróżnorodność. W tym pojęciu mieści się dysleksja, dysortografia, dyskalkulia, ADHD, dyspraksja, autyzm, zespół Aspergera... Ponadto poszczególne "dys” często występują razem i się na siebie nakładają.
Zgodnie z metodą Davisa, którą stosuję u mnie w gabinecie, na dysleksję składa się około 40 różnych objawów. Osoby dyslektyczne mogą pisać brzydko, wolno, odwrotnie, nieprawidłowo trzymać długopis. Mogą mieć problemy z przetwarzaniem słuchowym, np. nie reagują na to, co słyszą, albo słyszą, ale nie rozumieją znaczenia słów, choć słuch mają zdrowy.
Kochają geometrię, widzą przestrzennie, albo jej kompletnie nie rozumieją. Mogą mieć problemy z koordynacją ruchową i nie lubić zajęć sportowych, mogą mylić prawą stronę z lewą, mogą mieć trudności z zawiązywaniem sznurówek.
Jak to wpływa na ich naukę?
Dyslektycy mogą mieć problemy behawioralne. Przecież jeśli coś ciągle nam nie wychodzi, pojawia się niska samoocena. Krytyka ze strony nauczycieli i rówieśników jeszcze ją nakręca. Mimo wysokiej inteligencji pojawiają się problemy z nauką. Te zaś mogą skończyć się buntem albo wycofaniem się dziecka.
Co istotne, wszelkie to objawy, codziennie mogą być inne. Zmieniają się, współwystępują – lub nie, a wszystko to zależy od tego, jak dziecko danego dnia się czuje: czy jest wyspane, zdrowe, czy coś je akurat je dezorientuje. Chcę podkreślić, że dysleksja to nie jest coś, co można wyleczyć lub co minie samo. Tu mamy do czynienia z zupełnie innym działaniem mózgu.
Jak rozpoznać dyslektyka?
Jak odróżnić błędy dyslektyczne od tych "normalnych”? Przecież wszystkie dzieci, kiedy uczą się czytać i pisać, popełniają masę błędów.
To może być np. pisanie liter, cyfr czy innych znaków, w odbiciu lustrzanym lub do góry nogami. Proszę sobie wyobrazić małą literę “b”. Jeśli ją zaczniemy obracać, zmieni się w ”d”, “p”, lub ”q”. A jeśli weźmiemy krzesło i zaczniemy je obracać? W każdej pozycji wciąż będzie krzesłem. Dla dyslektyka to "b” w dowolnym ułożeniu jest ciągle tym samym. Tak jak dla nas krzesło.
To może być też pisanie ukośne, albo bez żadnych znaków interpunkcyjnych, pisanie poza linią, albo bardzo nietypowe, niestandardowe kształty liter. Może być tak, że dziecko czyta wyrazy, zaczynając od środka lub końca. Lub czyta bardzo wolno, zacina się. Albo przeciwnie – szybko i płynnie, ale do momentu, aż się czymś nie zestresuje i wtedy w ogóle nie daje rady czytać. Albo czyta w ogóle, nie rozumiejąc tekstu, bo myśli o czymś innym.
To musi być niezwykle trudne do wychwycenia i zdiagnozowania! Przecież każdemu zdarza się przeczytać kilka stron książki i nie wiedzieć, o czym to było. Jak rozróżnić, kiedy wszystko jest w “normie”, a kiedy jest ”problem”?
Taką umowną granicą jest 8. rok życia. Do tego momentu u osoby, która nie jest dyslektykiem, zazwyczaj mijają różne problemy, o których wspomniałam, np. pisanie w odbiciu lustrzanym. Jeśli tak się nie dzieje, mamy informację, że dziecku trzeba się przyjrzeć dokładniej. Warto je zdiagnozować pod kątem dysleksji.
A skąd się biorą te problemy dyslektyków? Te osoby postrzegają świat wielozmysłowo. Mnóstwo bodźców je rozprasza: dźwięki, zapachy, światło. Dziecko czyta, a jego umysł robi coś innego. Dlatego jest to bardzo ważne, by dyslektyk nie został sam ze swoim problemem, ale żeby ktoś – np. taki metodyk jak ja – mu pomógł.
Dyslektycy, by dobrze funkcjonować, muszą nauczyć się opanowywać to rozproszenie, w którym ciągle się znajdują. Ale z drugiej strony, co bardzo istotne, powinni też nauczyć się wykorzystywać swoje talenty. Bo nie ukrywajmy – takie myślenie obrazowe to jest talent. Osoba z dysleksją myśli nawet 35 razy szybciej niż osoba myśląca linearnie, słowami.
Diagnoza dysleksji krok po kroku
Wspomniała pani o diagnozie dysleksji. Na czym ona polega?
To testy, które przeprowadzają specjaliści z poradni psychologiczno-pedagogicznych. Przez szkoły respektowane są opinie z poradni państwowych lub prywatnych, ale mających rekomendacje. Co daje ta opinia? Np. to, że dziecko ma wydłużony czas egzaminów, zmianę formy egzekwowania wiadomości z pisemnej na ustną, jest oceniane według trochę innych kryteriów. Jeśli szkoła dysponuje odpowiednimi narzędziami, może też zaproponować jakieś zajęcia wspomagające dla dzieci dyslektycznych.
Niestety generalnie nasz system szkolny jest w tej kwestii niewydolny. Dla dyslektyków i w ogóle dla osób z neuroróżnorodnością wskazana jest indywidualizacja nauczania, ale nauczyciele nie są w stanie tego realizować, choćby chcieli. Nie mają takiego zaplecza.
Rodzic musi niestety szukać pomocy na własną rękę. W pierwszej kolejności powinien upewnić się, że problemy dziecka nie wynikają np. z kłopotów natury medycznej. Trzeba zbadać wzrok, słuch itp. Następnym krokiem jest właśnie diagnoza w poradni. Jednak ona daje tylko tyle, że dziecko ma w szkole postawione nieco inne wymagania. Nie uczy go, jak z dysleksją żyć. I tu wchodzą specjaliści, np. tacy jak ja.
Plastelina, nawlekanki i ćwiczenia oddechowe
Jak pani pracuje z dziećmi?
Jestem czwartą osobą w Polsce, która pracuje z dyslektykami według metody Davisa. U nas ta metoda jest jeszcze nieznana, choć w innych krajach, np. w Australii, Nowej Zelandii, Azji, czy Ameryce jest bardzo popularna. W USA funkcjonuje od prawie 40 lat. Ta metoda opiera się na tym, by na pierwszy plan wyciągnąć naturalne zdolności i talenty dyslektyków. Nauczyć te dzieci (lub dorosłych) wykorzystywania swoich mocnych stron. Jest to bardziej trening niż terapia, ponieważ terapia ma za zadanie nas z czegoś wyleczyć, a z dysleksji nie da się wyleczyć.
Program zawsze układam pod dane dziecko. Nie ma tu jednej zasady, tych samych reguł. Pracuję dużo z plasteliną. To jest taki materiał, który pomaga przenieść dziecku coś, co ono sobie wyobraża w model 3D, czyli do świata realnego.
Pracę z dzieckiem zawsze zaczynam od nauki skupiania się. Często dzieciom mówi się: "skup się”. Ale co to w ogóle znaczy dla dziecka? Osoba z dysleksją zwykle znajduje się w rozproszeniu, nie w skupieniu.
Po nauce skupienia przechodzimy do pracy z alfabetem. W ruch idzie właśnie plastelina, to angażuje różne zmysły, ale i kreatywność. Ale jeśli dziecko ma problemy z przetwarzaniem słuchowym, są na to zupełnie inne ćwiczenia!
Jak rodzic może na własną rękę pomóc dziecku?
Tu się sprawdzają wszelkie zajęcia manualne, pobudzające kreatywność. One w niezwykle intensywny sposób pobudzają te obszary mózgu, które odpowiedzialne są za skupienie. Dziecko osadza się w "tu i teraz”, bo myśli nad tym, jak coś zawiązać, ulepić, ułożyć. A więc warto dawać dziecku – niezależnie od tego, czy ma problemy natury dyslektycznej, czy nie – wszelkie masy plastyczne do zabawy, ale także wycinanki, wyklejanki, nawlekanki, itp.
Warto także samemu zrobić dziecku test. Jest on darmowy, to "Davis Dyslexia Association International Test”. On oczywiście nie diagnozuje dysleksji, ale wskazuje mocne i słabe strony dziecka i może rodzicom dać do myślenia, np. do pokierowania go dalej w kierunku diagnozy dysleksji oraz poszukania dla niego dobrej pomocy.
Zobacz także:
Jak nauczyć dziecko czytać? Popularna metoda nie zawsze się sprawdza
Leworęczne dzieci są wyjątkowe, ale trzeba im pomóc. Poradnik dla rodzica