Wyszukaj w serwisie
Przed ciążą Ciąża i Poród dziecko 0-2 przedszkolak szkoła Życie rodzinne zdrowie i pielęgnacja dziecka quizy
portalparentingowy.pl > Szkoła > Już się zaczęło. Nauczyciele katują dzieci sprawdzianami na potęgę
Marta  Lewandowska
Marta Lewandowska 30.10.2023 20:16

Już się zaczęło. Nauczyciele katują dzieci sprawdzianami na potęgę

Sprawdziany w szkole
Fot. Canva

W szkole dzieci powinny się uczyć. A jaką wiedzę mają posiąść, kiedy w ciągu dnia mają trzy kartkówki i jeden sprawdzian, a na ostatniej lekcji są odpytywani? Mój syn w czwartej klasie szkoły podstawowej nie ma dnia bez kartkówki, czasem jest ich więcej niż jedna. 

Przepisy szkolne regulują, że większych sprawdzianów w ciągu dnia nie może mieć więcej niż jeden. Ale kartkówki są traktowane, jak masowe odpytywanie. A uczeń z lekcji na lekcję powinien być przygotowany. Tyle że np. w 7 klasie tego czasu, żeby zajrzeć do wszystkich podręczników, zwyczajnie brakuje.

Program przeładowany, aż trzeszczy w szwach

Szkoła w Polsce działa tak, że dzieci nie boją się, że nie będą czegoś wiedzieć, tylko że będą mieć słabe stopnie. Ogromne klasy, mało czasu na pracę indywidualną w szkole, skutkuje tym, że już czwartoklasiści słuchają na lekcjach wykładów, jak studenci. I choć wiemy, że najlepiej uczyć się przez zabawę i doświadczanie, to zwyczajnie nie ma na to czasu.

Program w polskiej szkole jest przeładowany, to na pewno. Nauczyciele "stają na rzęsach", aby przekazać uczniom jak najwięcej, jednak, żeby się wyrobić, lekcje ograniczają do omawiania tematu. Znacznie więcej uczeń powinien zrobić sam, bo w szkole nie ma na to czasu. Dzieci z podstawówki kończąc nierzadko lekcje po 15:00, w domu muszą się uczyć same. Dodatkowo w szkole nie ma sposobu na zweryfikowanie wiedzy poszczególnych jednostek.

Kopia – Marta L (15).jpg

Fot pixabay

Presja wyniku nigdy się nie kończy

Nauczyciele tak, jak nie mają czasu porządnie uczyć, tak nie mają czasu na wyłapanie deficytów wiedzy jednostki. Bo nie da się usiąść z każdym dzieckiem i sprawdzić, czy rozumie. Robią więc sprawdziany i kartkówki, bo muszą zweryfikować. Ale to droga donikąd, bo uczeń, który nie rozumie zagadnienia, zamiast otrzymać pomoc i wyjaśnienia  dostaje pałę.

W efekcie, do kolejnego sprawdzianu rozumie jeszcze mnie, bo skoro nie pojął mnożenia, to jak ma się uporać z działaniami bardziej złożonymi? A szkoła nie ma czasu na niego czekać. Bo przecież program, kalendarz. Pierwsze województwa zaczynają ferie zimowe krótko po Bożym Narodzeniu, a to oznacza, że program z pierwszego semestru trzeba zrealizować do końca roku - niecałe dwa miesiące. A i liczba stopni musi się zgadzać, więc nauczyciele robią kartkówki, sprawdziany…

Nasze dzieci nie mają czasu

Większość dzieci poza lekcjami od świtu do zmierzchu ma jeszcze zajęcia dodatkowe, bo muszą być sprawni fizycznie, więc chodzą na gimnastykę, albo piłkę, do tego oczywiście angielski, bo kto dziś dziecka nie posyła na zajęcia językowe? No i naturalnie jazda konna, albo chociaż pianino, żeby było bardziej światowo. W efekcie dziecko, które wyszło z domu o 7:00 rano, wraca o 19:00 i... pada na twarz. No i pytanie: kiedy ono ma się uczyć?

W wielu przypadkach nie ma mowy o spotkaniach z przyjaciółmi, czytaniu książki spoza programu czy zwyczajnym leżeniu z brzuchem do góry, które też jest potrzebne. Bo wszyscy czegoś od dziecka chcą. Niewielu obchodzi, co te dzieci lubią i co daje im przyjemność, a co jest tylko przykrym obowiązkiem. Liczą się tylko cyferki, które dziecko jest na podium, jakie ma oceny, no i jaką średnią. 

Odpuście naszym dzieciom

Im dłużej o tym myślę, tym bardziej dochodzi do mnie, że moje dzieci nie powinny się uczyć niektórych rzeczy. Po co 13-latkowi, który nie znosi rysować, ale kocha chodzić na wystawy malarstwa plastyka? Zna wielu malarzy i ich dzieła, jest wrażliwy na sztukę i... nie nauczył się tego w szkole, ale od teściowej, która tą miłością go zaraziła. Czy tej zaoszczędzonej godziny nie byłoby rozsądniej spędzić na fizyce, która go pociąga, ale nie zawsze jest dla niego jasna, albo na chemii, którą uwielbia?

Amerykańska szkoła każe dzieciom wybierać, na jakie zajęcia z oferty szkoły pójdę, czego będą się uczyć, bo to ich pociąga. Dzięki czemu wychodzą z poszczególnych etapów edukacji z większą wiedzą z tych przedmiotów, które je ciekawią i które przydadzą im się potem na studiach i w efekcie w życiu zawodowym. Dlatego tam jest wielu specjalistów z konkretny dziedzin, a u nas ze szkoły wychodzą stłamszeni słabymi stopniami ludzie, którzy chcieliby wynaleźć lek na raka, ale nie zrobią tego. Za to w teleturnieju bezbłędnie wymienią wszystkie rodzaje wulkanów. 

Zobacz także:

Zobaczyła ślady na plecach dziewczynki. Bez wahania wezwała policję

Podwyżki dla nauczycieli już w styczniu. Podajemy kwoty na rękę

Siedzi w szkole dłużej, niż ja w pracy! To niezgodne z prawem