Ktoś podrzucił im 100 tys. zł w skrzyni. Nie mają już ani grosza. Powiedzieli, na co wydali pieniądze
Świat nie zawsze jest sprawiedliwy. Jedni mają w nadmiarze, innym ciągle brakuje. Zarówno jasnej, jak i ciemnej strony życia zaznał zaledwie 24-letni Kamil Labudda. Nic wam nie mówi to nazwisko? Nie przejmujcie się, zaraz odkryjecie, że na pewno już o nim słyszeliście, ale cofnijmy się do lipca 2023 roku.
Była sobota, 1 dzień lipca. Kiedy otwarto drzwi domu dziecka w miejscowości Długie koło Krosna, nie jednej osobie zakręciło się w głowie. Przed budynkiem stała metalowa skrzynia, którą ktoś opasał łańcuchem. Do pakunku dołączono list: "Proszę się nie bać. Paczka to darowizna, nic groźnego".
Tego widoku nie da się zapomnieć
"To był cudowny widok, tego się nie da zapomnieć" – mówiła Monika Nowak, dyrektorka placówki. W skrzyni ktoś umieścił mnóstwo słodyczy i 100 tys. zł w gotówce. Takiego prezentu nikt się nie spodziewał, a już na pewno nie od anonimowego darczyńcy. Władze placówki przejrzały monitoring, który zarejestrował trzech mężczyzn niosących skrzynię, jednak nikt ich nie rozpoznał.
W mediach spekulowano, że być może to dawny wychowanek placówki, któremu w życiu się poszczęściło, chciał się odwdzięczyć. Jednak mimo apeli, nikt się nie zgłaszał. W przypadku takiej darowizny zawsze konieczne jest sprawdzenie, czy pieniądze nie pochodzą z przestępstwa. Kiedy stało się jasne, że są "czyste", można było je wydać. A z tym poszło zaskakująco szybko.
100 tys. było i już nie ma
Władze domu dziecka, w którym w tej chwili mieszka 17 chłopców w wieku od 8 do 18 lat, długo zastanawiały się jak najlepiej spożytkować pieniądze. W pierwszej kolejności zdecydowano o remoncie łazienki , w której pękały rury. Resztę środków zagospodarowano na trzydniową wycieczkę dla podopiecznych. Chłopcy byli w Warszawie, w parku wodnym, odwiedzili m.in. Centrum Nauki Kopernik i warszawską Starówkę. Każda złotówka została wydana rozsądnie.
"Łazienka składa się z trzech pomieszczeń. Wszystkie są teraz w odcieniach szarości. Mamy kabiny prysznicowe, cztery umywalki, jest wanna i toaleta. Jest jasno, przestronnie i pięknie. To prezent dla chłopców na święta, bo remont skończył się kilka dni temu" - mówiła w rozmowie z se.pl dyrektorka placówki. Na remont czeka jeszcze świetlica, gdzie chłopcy oglądają telewizję i spędzają wolny czas.
Potrzeby są ogromne
Remont świetlicy pochłonie mnóstwo środków, znajdujące się ona w suterenie, pomieszczenia mają maleńkie okna i jest wilgoć, jednak dziś opiekunowie i chłopcy patrzą w przyszłość z optymizmem. Placówka mieszcząca się w dawnym budynku hrabiego Bobrowskiego ma do dyspozycji spory teren, bo znajduje się na terenie parku o powierzchni prawie 4 ha. Obecnie trwa tam budowa wiaty, aby w sezonie, gdy podopieczni będą spędzać więcej czasu na zewnątrz, było gdzie się schronić.
Dom dziecka ma także plany na zagospodarowanie pomieszczeń na dwóch górnych piętrach budynku, gdzie mieszkają chłopcy, jednak miejsca jest więcej, trzeba je tylko wyremontować. Po hojnym geście Kamila Labuddy wszyscy patrzą nieco bardziej optymistycznie w przyszłość, bo tych 100 tys. też się nie spodziewali. A jak widać, przyjemne niespodzianki od losu się zdarzają . Dziś największym marzeniem mieszkańców i pracowników domu dziecka w Długiem jest podziękować osobiście Buddzie za darowiznę.
Monika Nowak przyznaje, że nie udało jej się jeszcze skontaktować z Labuddą, jednak w przyszłym roku, z okazji 70-lecia istnienia placówki, planowane są huczne obchody. Kamil Labudda zostanie na nie zaproszony. Cudownie, gdyby udało mu się znaleźć czas dla chłopców, bo dla wielu jest prawdziwym idolem.
Kim jest Kamil "Budda" Labudda
Buddę zna każdy nastolatek w Polsce , prowadzi on bowiem bardzo popularny kanał lifestylowo-motoryzacyjn na YouTube. Młody mężczyzna ma za sobą wiele trudnych doświadczeń. Wychowywał się bez ojca, który przez 15 lat pozostawał w kryzysie bezdomności, co było konsekwencją jego choroby alkoholowej. Kamil doświadczył także tragicznego w skutkach wypadku , jako małe dziecko podróżował z mamą i babcią samochodem, prowadziła mama.
"W 2003 r. miałem poważny wypadek. Zginęła w nim moja babcia. Miała zawał. Przy 120 km uderzyliśmy w drzewo. Moja mama była parę miesięcy w śpiączce. (...) Natomiast ja byłem wtedy w foteliku zapięty i nawet nie straciłem przytomności" - wyznał w jednym z wywiadów. Sam, choć jeździ dużo, na szczęście nie spowodował żadnego groźnego zdarzenia na drodze.
W sieci Budda zasłynął, jako dobry duch . Ma na koncie kilka głośnych akcji. Wsparł osobę w kryzysie bezdomności, której kupił nowe ubrania, bilet na pociąg i dał 3 tys. zł na dobry początek. Organizował akcje wyprowadzania na spacer psów ze schroniska, każdemu, kto zechciał zabrać czworonoga na przechadzkę, oferował 1000 zł. 1 lipca Budda płacił za każdego, kto tankował samochód na jednej z rzeszowskich stacji benzynowych, ale jak się okazuje, to tylko kropla w morzu.
15 lipca 2023 roku Budda potwierdził, że to on ofiarował 100 tys. zł na dom dziecka w Długiem i że to zaledwie 10 proc. pieniędzy, które przekazał, by podziękować swoim widzom za aktywność w sieci, bo to dzięki nim zarabia na co dzień na swojej działalności. Poniżej film, na którym youtuber opowiedział o całej akcji.
Zobacz także:
Becikowe można dostać nawet na nastolatka. Trzeba spełnić jeden warunek
Becikowe można dostać nawet na nastolatka. Trzeba spełnić jeden warunek
Stanął w obronie matki i rodzeństwa. 12-latek może trafić do poprawczaka