Mam dość słuchania, że wy nie mieliście 800+. Co pokolenie, to inne problemy
Kiedy publikujemy artykuł o świadczeniach dla rodziców, zawsze pojawiają się komentarze o nierobach, patologii, roszczeniowym podejściu do świata i kultowe już: "Kiedyś tego nie było, sami musieliśmy dzieci wychować". Jako matka - Millenials coś wam powiem, co niektórych może mocno zaskoczyć - my też sami wychowujemy nasze dzieci.
Świadczenie z programu 800+ działa na ludzi jak płachta na byka. Bezdzietni mają do nas żal, że "zrzucają się" na nasze dzieci, ci, którzy mają dorosłe pociechy, utrzymują, że się nad sobą użalamy. Ani jedno, ani drugie nie jest prawdą. Dziś biorę w obronę dzietnych, przeciętnych, próbujących żyć normalnie, którzy - i to może was zaskoczyć - nie sięgają do niczyjej kieszeni.
Współcześni rodzice nie mają lekko
Oczywiście sami sobie te dzieci zrobiliśmy, tak wybraliśmy. Słysząc takie teksty, nic a nic się nie dziwię, że dzietność w Polce spada w zastraszającym tempie. Zamyka się małe wiejskie szkoły, w tych które zostały zamiast 4 klas w roczniku, coraz częściej są dwie. Dzieci w Polsce rodzi się bardzo mało. Za mało, żeby zarobić na emerytury pokolenia swoich rodziców. Na szczęście (to sarkazm) wielu współczesnych 30- i 40-latków pracuje na śmieciówkach i emerytury nigdy nie zobaczą.
Będąc rodziną z dziećmi, od bezdzietnych znajomych słyszymy, że to nieodpowiedzialne sprowadzać dzieci na taki świat. Jak mamy jedno, to słyszymy, że to nieszczęście i egoizm, jak mamy dwójkę, to jesteśmy odważni, jak więcej - w najlepszym razie szurnięci, choć zwykle - żyjemy z socjala. Przysięgam - zazdroszczę tym, którzy to piszą umiejętności zarządzania budżetem, bo nawet za 2400 (przy trójce dzieci), nie mam pojęcia JAK utrzymać za to pięcioosobową rodzinę.
Współcześni rodzice są jak worki treningowe wszelkich frustratów, którym wydaje się, że mają prawo wylewać bezkarnie swoje żale i obrażać innych. Wbrew przeświadczeniu tych trolli, większość współczesnych rodziców pracuje zawodowo i jakbyśmy musieli, to bez 800+ byśmy przeżyli. Nie wiem, jak im poszłoby bez hejtu w sieci.
My się nie użalamy, bo nie mamy na to czasu
Jakbyśmy mieli opowiadać, o trudnościach, z jakimi mierzymy się na co dzień, to nie mielibyśmy czasu stać w kolejkach do przychodni. W Polsce jest mniej pediatrów niż kiedykolwiek, więc jak tylko dziecko pierwszy raz kichnie, rozpoczynamy poszukiwania, bo w kolejkach stoi się dziś na długo przed otwarciem przychodni. Oczywiście z dzieckiem pod pachą, bo zwykle nie ma z kim go zostawić.
Kiedyś były domy wielopokoleniowe, dziś są rodziny nuklearne: rodzice lub rodzic i dzieci. Nie ma babci, która spojrzy, bo młodzi ludzie nie mieszkają w rodzinnych okolicach, tam klepaliby biedę. Wyjeżdżamy za pracą i zostajemy sami. Pół biedy, jak można wziąć pracę zdalną, kiedy dziecko choruje, bo na luksus L4 nie każdy zasłużył. Na umowie o dzieło, albo idziesz, albo nie zarabiasz.
Pracujemy ponad siły często na kilku etatach, bo inaczej kredyty by nas zjadły. Nam mama nie wydzieliła kawałka pola, żebyśmy gospodarskim sposobem postawili dom. Nasze mieszkania w tandetnych blokach kosztują krocie, nie mamy szansy kupić ich za gotówkę, braliśmy kredyty - jasne, wiedzieliśmy, że raty mogą wzrosnąć, ale w banku mówili, że nie zdarzyło się, żeby więcej niż o 20 proc. a tymczasem niektórym z 1400 zł w kilka tygodni zrobiło się 4000 zł.
Każde pokolenie niesie swój krzyż
Moja mama miała ciężko, kiedy byliśmy mali. Bardzo, niekiedy nie wiem, jakim cudem sobie radziła. Ale mierzyła się z zupełnie innymi trudnościami, niż moje pokolenie. Kiedy sama byłam dzieckiem, pracy było pod dostatkiem i naprawdę rzadko słyszało się, że kogoś zwolnili. Płynność finansowa była więc pewnikiem. My nie możemy na to liczyć. Bo nas jest łatwo zwolnić, nie ma związków zawodowych, które nas uchronią.
Zapisanie dziecka do przedszkola kiedyś było banalne, dziś jest wysiłkiem, zwłaszcza jeśli chcielibyśmy wybrać konkretną placówkę, która pasuje nam ze względów logistycznych. Tak, nie stoimy w kolejkach po jedzenie, to zdecydowanie na plus, ale żeby zapracować na te zakupy, trzymamy dzieci od rana do nocy w placówkach, albo musimy mieć nianię, inaczej się nie da.
W efekcie bywa, że własne dzieci widujemy od wielkiego dzwonu. Myślicie, że to z wygodnictwa? Nie - to dlatego, że dla nas każdy dzień to walka. Do tego wielki stres związany z ciągłymi zmianami w systemie edukacji i strach. Strach o ich przyszłość. Sądzicie, że posyłamy dzieci na dodatkowy angielski ze snobizmu? Nic z tych rzeczy, my chcemy, żeby w razie czego łatwiej im było uciec, bo przecież tuż za płotem od dwóch lat mamy wojnę. Strach jest nieodzowną częścią rodzicielstwa.
Dajcie nam spokojnie żyć
Nie rozumiem czemu część ludzi ma żal do współczesnych rodziców, że mają dzieci i korzystają z dostępnych świadczeń. Przecież nie przychodzimy do waszych domów i nie prosimy was o pomoc. Radzimy sobie. Lepiej, gorzej, ale radzimy. Chciałabym móc napisać, że 800+ nie wydajemy na alkohol i żeby to zamknęło usta krytyków. Ale nie zamknie, bo te słowa wypisują ludzie, którym pewnie żal, że oni nie mogą przepuścić ośmiu stówek w monopolowym.
Pewnie zauważyliście, że w przeciągu ostatnich 2 lat dramatycznie wzrosły ceny w sklepach spożywczych. Kilkukrotnie wzrosła ilość kradzieży w sklepach spożywczych. Ludzie kradną podstawowe artykuły, bo ich na nie nie stać. To są kradzieże z głodu. Wszyscy czujemy różnicę w portfelu. Wychowując dzieci, jedzenia kupuje się więcej niż w domach, w których tych dzieci nie ma. A dzieci - może to was zszokować - nie zarabiają pieniędzy. Szczerze? W większości przypadków te 800+ można by zamienić na bony towarowe do dyskontu.
Wy mieliście swoje problemy - my mamy własne. Umówmy się, że my nie będziemy zaglądać do waszych portfeli, a wy wyciągniecie nosy z naszych. Jakoś musimy sobie wszyscy radzić. Jesteśmy w takim momencie życia, ze podcinanie nam skrzydeł może doprowadzić tylko do frustracji. Chociaż, nie wiem, czy którykolwiek z Millenialsów ma czas, żeby zajmować się złośliwymi komentarzami w sieci. Mamy dość własnych problemów.
Zobacz także:
Sama nie potrafiła, to ja to zrobiłam. Jej mąż na to zasłużył
Nie czekaj, aż podrośnie! Obowiązki domowe z podziałem na wiek [LISTA]
Żerują na młodych matkach, obiecują duże zyski. Takie ogłoszenia omijaj z daleka!