"Połóżcie jej lód na brzuchu, bo się wykrwawi". Co się dzieje na kołobrzeskiej porodówce?
Poród to wyjątkowe przeżycie. Niezależnie od tego, czy mowa o rozwiązaniu siłami natury, czy przez cesarskie cięcie. Kobieta cierpi, gdy sprowadza dziecko na świat i tylko szczęśliwy finał tego procesu sprawia, że decydujemy się na dzieci. Cieszą nas rankingi o najlepszych porodówkach, bo tych, jest coraz więcej, jednak są i takie, w których wciąż jest wiele do zrobienia.
Gdyby kobiety mogły ostrzegać inne rodzące przed wyborem szpitala, wiele młodych matek z województwa zachodniopomorskiego powiedziałoby: "Tylko nie Kołobrzeg". Tamtejsza porodówka ma fatale opinie i wiele cierpienia na sumieniu.
Śmierć po cesarce
Są historie, które nigdy nie powinny się wydarzyć. Katarzyna Kożuchowska: młoda, zdrowa kobieta, na co dzień mieszkała z mężem w Szwecji. Czekali na swoje pierwsze dziecko. Wybrali się z odwiedzinami do bliskich w Polsce. 27-latka zgłosiła się do kołobrzeskiego szpitala z krwawieniem z dróg rodnych. Przyjęto ją na oddział ginekologiczno-położniczy. Wkrótce zaczęły się skurcze porodowe.
Jak wspomina mąż kobiety, zapadła decyzja o cesarskim cięciu, jak się potem okazało, dramatycznym w skutkach. Pan Paweł nie ma wątpliwości, jego żona zmarła z powodu błędu lekarskiego. Jak wynika z późniejszych badań, w czasie cięcia została uszkodzona tętnica biodrowa i moczowody ciężarnej.
W dobę po porodzie kobieta została przeniesiona na OIOM, łącznie przeszła sześć operacji, miesiąc po urodzeniu synka - Kasia zmarła. Sprawę bada prokuratura, która prowadzi śledztwo w sprawie bezpośredniego sprowadzenia zagrożenia na życie i zdrowie pacjentki oraz nieumyślnego spowodowania śmierci.
Ciężarne boją się rodzić w Kołobrzegu
Sprawą zajęła się "Interwencja" Polsatu i krótko po reportażu, do redakcji zaczęły zgłaszać się kobiety, które także rodziły tam swoje dzieci i niestety - nie mają dobrych wspomnień. Najstraszniejsze zdanie, jakie poda z ich ust, to słowa lekarza, które miała usłyszeć jedna z rodzących: "Połóżcie dziewczynie lód na brzuchu, bo się wykrwawi". Jednak to nie jedyny dramat.
Kilka kobiet, które zgłosiły się do redakcji, po pewnym czasie od porodu odkryły, że w ich macicy tkwi wciąż kawałek łożyska - to sytuacja zagrażająca życiu, może doprowadzić do sepsy i śmierci pacjentki. Monika Majewska usłyszała, jak położna w czasie porodu mówiła lekarzowi, że łożysko jest poszarpane, ten zignorował informację. Kobieta 3 dni po porodzie wróciła do domu,
Po kolejnych trzech dniach kobieta wróciła na oddział Regionalnego Szpitala w Kołobrzegu z 40-stopniową gorączką. "W poniedziałek trafiłam na oddział z 40-stopniową gorączką. Okazało się, że są resztki łożyska w macicy. Przeszłam łyżeczkowanie".
Podobne doświadczenie ma za sobą pani Paulina, jednak ona o pozostawionym w macicy fragmencie łożyska dowiedziała się 7 tygodni po porodzie, w czasie prywatnej wizyty u lekarza. Kobieta nie nagłaśniała sprawy, żeby w początkowym okresie macierzyństwa nie przysparzać sobie więcej stresu.
Za długo zwlekali z porodem
Od 2016 do 2023 roku w sprawie funkcjonowania kołobrzeskiej porodówki i pracy jej personelu wpłynęło 149 skarg. To niespotykana w Polsce skala. Część z nich dotyczy zwlekania z porodem, co miało swoje dalsze skutki. Pani Wioletta spędziła 12 dni na oddziale patologii ciąży, gdzie czekała na indukcję porodu. W terminie obliczonym przez lekarzy miała nastąpić cesarka. Szpital odczekał jeszcze 4 dni, w efekcie przeprowadzono poród z użyciem kleszczy. Na tele trudny, że pani Wioletta straciła macicę - więcej dzieci mieć nie będzie.
29-letnia pani Natalia podejrzewa, że przez opieszałość personelu jej córka jest niepełnosprawna. Na oddział skierował ją lekarz prowadzący, który stwierdził małowodzie. Szpital odmówił przyjęcia pacjentki, kiedy pod naciskiem lekarza przyjęto kobietę, usłyszała, że musi urodzić dziecko w ciągu dwóch godzin, inaczej dziewczynka się udusi.
Pani Natalia zaniepokoiła się, widząc stopy córeczki. W poradni dowiedziała się, że wada wynika z koślawości stawu biodrowego. "Wcześniej nie wiedziałam, że to może być powiązane, ale dowiedziałam się, że to może być od małowodzia, które miałam. Nie wiem tylko, czy ja teraz cokolwiek komukolwiek udowodnię. To jest najgorszy szpital do porodów. Najgorsza opieka" - mówiła w rozmowie z dziennikarzami.
Wiktorowi mamy nikt nie odda
Wiktor, syn Kasi Kożuchowskiej ma już 3 miesiące. Chłopiec nigdy nie pozna mamy, nie będzie jej pamiętał. Jego tata robi każdego dnia, co w jego mocy, aby dziecko czuło, że jest kochane i było wyczekiwane. Pewnego dnia opowie synkowi, jak bardzo jego mama cieszyła się na spotkanie z nim. Pan Paweł chce sprawiedliwości, dla tych, którzy zawinili, jednak nic nie odda mu żony, a Wiktorowi mamy.
"To, co jest do zrobienia, co trzeba zmienić, to słuchać kobiet. W ostatnich dniach informacje o tym co się dzieje w szpitalu, do jakich tragedii doszło, rzeczywiście do nas dotarły. My ciągle prowadzimy monitoring. I o tym, że jest źle, kobiety nam piszą każdego dnia. W tym szpitalu jest bardzo wiele do zrobienia. I mam nadzieje, że w obecnej sytuacji wojewódzki konsultant, jak i krajowy konsultant ds. ginekologii, przyjrzą się dokładnie, dlaczego tak się dzieje" – mówiła Joanna Pietrusiewicz z Fundacji Rodzić po Ludzku.
Zobacz także:
Idąc na porodówkę, piszą testament. Kobiety boją się o swoje życie
Szpital okłamał matkę, dziecko zmarło. Zaniedbanie tej procedury to skandal!
Trzecie trojaczki w Lublinie! Wszystkie dostały imiona na tę samą literę