Wyszukaj w serwisie
Przed ciążą Ciąża i Poród dziecko 0-2 przedszkolak szkoła Życie rodzinne zdrowie i pielęgnacja dziecka quizy
portalparentingowy.pl > Szkoła > "Prawo Marcina" zna każdy nastolatek. Ulubieniec młodzieży też miał problemy w szkole
Marta Uler
Marta Uler 27.01.2024 10:22

"Prawo Marcina" zna każdy nastolatek. Ulubieniec młodzieży też miał problemy w szkole

Prawo Marcina
Fot. YouTube/Prawo Marcina

Doskonale znają go polscy uczniowie, a wielu z nich zawdzięcza mu poprawę swojej sytuacji w szkole. To on głośno i wyraźnie powiedział, że nauczyciel nie ma prawa stawiać jedynki za brak pracy domowej ani zabierać telefonu, oraz że MOŻNA farbować włosy.

Prawnik Marcin Kruszewski, twórca najpopularniejszego wśród młodzieży kanału "Prawo Marcina”, właśnie wydał książkę, w której zebrał wszystko to, co uczeń powinien wiedzieć o swoich prawach – ale i obowiązkach. Nam opowiada, jakim sam kiedyś był uczniem, z czym musiał się mierzyć podczas swojej edukacji i jak wyobraża sobie idealną polską szkołę. 

"Prawo Marcina" w nowej formule

Marta Uler Portal Parentingowy: Do księgarń właśnie trafiła pana książka pt.: "Prawo Marcina. Znaj swoje prawa w szkole” i bije rekordy popularności. Dlaczego zdecydował się pan ją napisać i co w niej znajdziemy?

Marcin Kruszewski: Kiedy odezwał się do mnie profesor Adam Bodnar, jeszcze na długo, zanim został Ministrem Sprawiedliwości, zapytał, czy może skontaktować mnie z wydawnictwem. Dowiedziałem się po krótkiej rozmowie, że chciałoby stworzyć książkę prawniczą, ale przystępną dla przeciętnego czytelnika – bo typowe pozycje prawnicze są zazwyczaj bardzo specjalistyczne, skierowane do wąskiego grona odbiorców, którzy już w dużym stopniu prawo znają. Uznałem, że to jest świetna okazja, by zrobić coś, o czym zawsze marzyłem. 

A co znajduje się w tej książce? Jest to taki poradnik, jak przeżyć rok szkolny. Skupia się wokół szkolnego kalendarza, od początku do końca roku szkolnego, poprzez zagadnienia, które towarzyszą uczniom w jego trakcie. Jeśli ktoś śledzi "Prawo Marcina” od razu zauważy, że na pewno nie jest to powtórzenie tego, co znajduje się w moich materiałach wideo, zresztą w filmach wielu rzeczy nie da się omówić. W książce znajdują się m.in. wzory różnych pism, np. jak poskarżyć się na statut szkolny, jeśli jest niezgodny z prawem. 

Jest pan bardzo zaangażowany w sprawy polskich uczniów. Bierze pan udział także w wielu kampaniach edukacyjnych.

Tak, prowadziłem kilka kampanii na rzecz młodzieży. Była np. taka kampania dla Warszawy, w której stworzyliśmy mural i spot dla Centrum Wpierania Rodzin pokazujący, że nie warto pić alkoholu. A teraz realizuję kampanię razem z firmą Jet Line, podczas której na ekranach multimedialnych w większości dużych miast, w krótkich klipach informuję o prawach, ucznia, pracownika, np. kierowcy. 

Dużo mówi pan o prawach, a czy w książce jest także coś o obowiązkach uczniów?

Faktycznie, po tym, jak moją książkę objęli patronatem Fundacja Ja, Nauczyciel, Nauczyciel Roku Przemek Staroń, były Rzecznik Praw Dziecka, obecny Minister Sprawiedliwości, pojawiły się takie głosy, że to jest tylko promowanie praw uczniów, a pomijanie ich obowiązków. A w tej książce poruszony jest także ten temat i to szeroko. Kompleksowo omówione są zasady dotyczące uczniów w szkole, łącznie z karami. Są też podrozdziały o prawach nauczyciela.

"Byłem skrajnym uczniem"

Jak to się stało, że postanowił pan zająć się akurat prawami ucznia? 

Zawodowo specjalizuję się w prawie konsumenckim, handlowym i to z tej dziedziny piszę pracę doktorską. Jednak kiedy zaczynałem tworzyć mój kanał, ponad 2 lata temu, wiedziałem, że nie chcę gadać sam do siebie. Postanowiłem odpowiadać na pytania od ludzi, które pojawiają się w komentarzach.

Ponieważ pierwszą platformą, na której wystartowałem, był TikTok, najwięcej pytań pochodziło od młodych ludzi. Pierwsze, które pamiętam, to było: "Czy nauczyciel może zabrać telefon za karę i nie oddać go na weekend?”. Wydało mi się to absurdalne, ale stwierdziłem, że nagram o tym film. Stał się hitem w internecie, miał chyba kilka milionów wejść. Potem był kolejny, o tym jak nauczyciele okłamują uczniów i stwierdziłem, że właśnie ta tematyka jest potrzebna, bo nie ma w Polsce w tym zakresie żadnej rzetelnej edukacji.

Dzięki filmom na pewno można nieco utrzeć nosa, niektórym nauczycielom. A jakim uczniem był Marcin Kruszewski?

Aż do gimnazjum byłem dobrym uczniem, miałem czerwone paski. Dostałem się do jednego z najlepszych liceów w Polsce, ale tam podchodziłem już do nauki w sposób pragmatyczny. Może to będzie niepedagogiczne, ale starałem się wyciskać ze szkoły maksimum, żeby zapewnić sobie taką przyszłość, o jakiej marzę, ale też nie przeciążać się. I faktycznie udało mi się. Zdałem bardzo dobrze maturę, dostałem się na studia takie, jakie chciałem, czyli na prawo na Uniwersytecie Warszawskim. 

Z drugiej strony, z przedmiotów, na których tak bardzo mi nie zależało, miałem kiepskie oceny. Ale miałem też bardzo przyjazną dyrektorkę, która widziała we mnie potencjał i dwójka z matematyki nie przeszkadzała jej w tym, by uważać mnie za inteligentnego i zdolnego ucznia (niestety, moi widzowie nie zawsze otrzymują takie wsparcie ze strony szkoły). 

Muszę powiedzieć, że byłem skrajnym uczniem. Jestem głębokim dyslektykiem. Maturę musiałem napisać na komputerze, bo sam siebie nie odczytuję! W klasach 1-3 zastanawiano się wręcz, czy ja się w ogóle nauczę kiedyś płynnie czytać i pisać! Mimo tego, że byłem bardzo inteligentnym dzieckiem, to miałem sporo problemów z dość prozaicznymi sprawami. 

Skąd pan wiedział, że trzeba właśnie tak "lawirować” w szkole, by osiągnąć to, czego się chce? Sam pan to sobie wymyślił? Czy może rodzice podpowiedzieli?

Sam fakt, że byłem dyslektykiem, sprawił, że byłem w domu traktowany bardzo indywidualistycznie. Rodzice wspierali mnie, kiedy coś mi nie wychodziło, np. z zakresu przedmiotów ścisłych, radzili, że powinienem skupić się na tym, w czym jestem dobry. Pod tym względem miałem duże szczęście. 

Z drugiej strony, już od 5.-6. klasy szkoły podstawowej po prostu czułem, co chcę robić w życiu. Wiedziałem, że zostanę albo prawnikiem, albo lekarzem. Czyli biologia, chemia, historia, wiedza o społeczeństwie, język polski – to były przedmioty dla mnie istotne. I choć nauczyciele mi powtarzali, że jeszcze 10 razy zmienię zdanie, to nie zmieniłem.

Polscy uczniowie nie mają prawa do wyrażania własnych opinii

Gdy pan tak czyta pod swoimi filmami komentarze, to jakie ma pan wnioski? Z jakimi problemami najczęściej muszą się mierzyć polscy uczniowie?

Długo zastanawiałem się, jak skategoryzować te problemy. Z pomocą przyszedł mi Marek Michalak, były Rzecznik Praw Dziecka, który opublikował raport na ten temat. On ułatwił mi zebrać to wszystko, co docierało do mnie od młodzieży w ten, czy inny sposób. Największym problemem, jaki mają młodzi ludzie, jest brak prawa do wyrażania własnej opinii. Od tego zawsze zaczyna się w szkołach łamanie praw ucznia: “nauczyciel zawsze ma rację”, ”starszy ma rację”, “nie pyskuj”, ”nie jesteś tu od zadawania pytań, tylko od wykonywania poleceń”, itd. 

Prawo do wyrażania własnej opinii, wolność słowa jest w ogóle punktem wyjścia do walki o inne prawa. To zresztą wskazuje raport NIK-u, który badał niektóre szkoły w województwie świętokrzyskim. Tam np. pojawiały się takie elementy, które ograniczają prawa uczniów do wyrażania siebie poprzez wygląd. Szkoła, zgodnie z polskim prawem, może regulować wyłącznie ubiór. Tymczasem część szkół w statutach umieszcza zakazy malowania się, czy farbowania włosów. A każdy, kto kiedyś był nastolatkiem, pamięta, że ta emanacja siebie jest niezwykle istotna na pewnym etapie życia. 

Młodzież zgłasza też bardzo dużo nieprawidłowości przy ocenianiu. Nauczyciele wstawiają jedynki za złe zachowanie, chociaż uczeń uczył się dobrze. Jest to praktyka, która łamie literę prawa.

Są też kwestie używania urządzeń elektronicznych. Np. mimo że statut szkoły nie zabrania jakiejś formy korzystania np. z telefonów, zdarza się, że nauczyciel wprowadza na lekcji w tej kwestii własne zasady.

A ja mam takie pytanie, jeśli chodzi o prawo szkolne. Wiemy – głównie od pana! – że nauczyciel nie ma prawa postawić jedynki za brak pracy domowej. Ale nauczyciele i tak to robią! Co można zdziałać w tej sprawie? Przecież jeśli uczeń zwróci nauczycielowi uwagę – będzie miał "przechlapane”.

W gruncie rzeczy uważam, że sam uczeń nie zdziała wiele. Niestety, tak jak mówię, nauczyciele nie traktują uczniów jak ludzi równych sobie, nawet jeśli ci są już dorośli. Dopiero na studiach będzie widać tę różnicę. Ale w szkole podstawowej, czy w średniej rodzic musi dziecku pomagać. Uważam, że rodzic jest najlepszym ambasadorem dziecka. Moja mama potrafiła w szkole wywalczyć dla mnie rzeczy, których innym rodzicom się po prostu nie chciało. Trzeba więc pójść z dzieckiem do szkoły i porozmawiać z nauczycielem, a zwykle to wystarcza. 

Jeśli chodzi o jedynkę z pracy domowej, to jest to niezgodnie nie tylko z prawem, ale potwierdzają to również kuratorzy. Oceniane, zgodnie z prawem oświatowym, są osiągnięcia edukacyjne ucznia, a nie to, że czegoś nie zrobił. Tę kwestię dokładnie opisuję w książce. A gdyby sama rozmowa z nauczycielem nie dała efektu, zawsze można pójść dalej – do dyrekcji. I jeżeli okaże się, że statut szkoły dopuszcza takie postępowanie, można zaskarżyć statut do kuratora. 

Zmiany w szkole idą w dobrym kierunku

Jakie rady miałby pan dla nas, rodziców? System szkolny jest przestarzały, a program przeładowany. Co robić, by nasze dziecko wyciągnęło z tej szkoły jak najwięcej dla siebie?

Przede wszystkim chciałbym powiedzieć, że nie wierzę w to, że uczeń, który ma od dołu do góry same dwójki, nie ma żadnej mocnej strony. Każdy jest wyjątkowy, tylko trzeba tego poszukać. A więc po pierwsze – znaleźć tę mocną stronę dziecka. A po drugie, niestety – bo system edukacyjny jest, jaki jest – troszeczkę lawirować, czyli uczyć się tego, co jest potrzebne i co interesuje. Dzięki temu edukacja może stać się dla ucznia wsparciem, a nie ciężarem. 

No i warto znać prawa ucznia, bo łatwiej się wtedy przez tę szkołę przejdzie. Dobrze jest też przeczytać statut szkoły, zanim dziecko podejmie naukę w danej placówce. Po pierwsze trzeba sprawdzić, czy jest on zgodny z prawem, a jeśli tak, to porównywać z nim zachowania poszczególnych nauczycieli. Żeby nagle nie okazało się, że szkoła pozwala na farbowanie włosów (bo musi pozwalać), ale jakiś nauczyciel się na to nie zgadza. 

Co pan sądzi o zmianach proponowanych przez nowe Ministerstwo Edukacji Narodowej? Odejście od prac domowych, zredukowanie materiału?

Oczywiście wspieram Ministerstwo w tych działaniach, rozmawiałem z nową Minister Edukacji Ewą Nowacką, która z entuzjazmem przyjęła moją książkę. Co sądzę o tych zmianach? To dobry kierunek i szansa na większe partycypowanie uczniów i rodziców w szkolnym życiu. Brak prac domowych w podstawówce ukróci na pewno pewne patologie obecne w niektórych szkołach, kiedy to nauczyciele przerzucają część niezrealizowanego materiału na uczniów, a ci z kolei nadrabiają te zaległości, które powstają przez przeładowanie podstawy programowej. 

Kwestie wspierające wybór uczniów, czyli religia/etyka na pierwszej lub ostatniej godzinie, to również jest wyjście naprzeciw uczniom. Ale dobra szkoła to szkoła, w której wszyscy są zadowoleni, a więc podwyżki dla nauczycieli są również istotną kwestią, która pozwoli stworzyć tu jakąś harmonię. Na te zmiany patrzę optymistycznie, choć też z pewną dozą wrodzonego sceptycyzmu: "jak zobaczę, to uwierzę”. 

Jakiej szkoły życzyłby pan polskim uczniom?

Moja mama powiedziała mi kiedyś – i jest to jedna z najmądrzejszych rzeczy, jakie w życiu usłyszałem – że dziecko jest tak samo ważne, jak dorosły. Życzę więc zarówno uczniom, jak i rodzicom i nauczycielom, szkoły, w której każdy będzie tak samo ważny, tak samo słuchany i tak samo przez system edukacji traktowany. Jak jednostka, a nie jak szara masa. 

Jeśli szkoła będzie opierała się na wzajemnym szacunku i rozmowie, to nawet kiedy pojawią się jakieś problemy z respektowaniem prawa – z jednej lub drugiej strony – to taki konflikt da się załatwić rozmową. Jak człowiek z człowiekiem. Jeżeli to będzie szkoła demokratyczna i otwarta, to każdy będzie do niej przychodził z uśmiechem.

Zobacz także:

Już stawiają oceny na drugi semestr. Czy nauczyciele mają do tego prawo?

Nauczyciele wystawiają zagrożenia na potęgę. Ale czy mają do tego prawo?

Na religię nie chodzą, a co z Wigilią klasową? Czy ateista ma prawo tam być?