Tomasz Komenda osierocił syna. Dla Filipka powinniśmy zamilknąć
Ciszej nad tą trumną - chce się zakrzyknąć śledząc to, co dzieje się od środowego popołudnia w mediach. Zmarł Tomasz Komenda, 46-latek zyskał miano najsłynniejszego więźnia w Polsce. Niesłusznie skazany odsiedział w więzieniu 18 lat. Nie była to jedyna tragedia w jego życiu, ale z pewnością najgorsza, bo od niej wszystko się zaczęło.
Komenda osierocił syna, Filip ma niespełna 4 lata. Czy będzie pamiętał ojca - ciężko powiedzieć, ale jeśli nie zamkniemy pewnych tematów, możemy mieć długi i destrukcyjny wpływ na jego życie.
Tomasz Komenda nie żyje
21 lutego 2024 roku zmarł Tomasz Komenda. Mężczyzna zmagał się z rakiem płuc. Jak mówił w rozmowie z “Gazetą Wyborczą”, ta choroba zabrała mu kolejny rok życia, a dla Komendy czas był bezcenny.
Leczę się, jestem na chemii, włosy już mi odrosły. Żyję, z tym że był rak, teraz nie ma, ale nie wiadomo, czy znowu nie wróci. Do operacji się nie nadawał. Ciężko mam. Ciekawe, kiedy zrzucę w końcu ten krzyż, już należałoby mi się trochę spokoju.
Beata Biały, psychoonkolożka nie ma wątpliwości, że trauma związana z pobytem w więzieniu zaszkodziła Komendzie również w pokonywaniu nowotworu. Ten rozwijał się latami, dopadł go więc w zakładzie karnym. W rozmowie z portalem pacjenci.pl mówiła tak:
Między stresem a chorobami, w tym onkologicznymi, zachodzi wyraźny związek. Stres, który jest krótkotrwały, mobilizuje organizm do walki i może nawet wzmocnić, „hartować” układ immunologiczny. Jednak ten przedłużający się w nieskończoność, działa przeciwnie – osłabia naszą odporność. Zarówno na banalne infekcje, jak i na poważne choroby – w tym te nowotworowe.
Komenda był kozłem ofiarnym
“Gazeta Wyborcza” pisała kilka lat temu, że Komendę łatwo było skazać, bo w czasie procesu milczał. Do zbrodni, której nie popełnił, przyznał się, "żeby w końcu przestali go bić". Słuchanie jego wyznań, po tym, jak w 2018 roku w końcu wyszedł na wolność, przyprawia o ciarki. Mężczyzna był lekko niepełnosprawny umysłowo, uczył się w szkole specjalnej. Znalazł się w złym miejscu w złym czasie, zapłacił życiem.
Jego historia w bardzo brutalny sposób pokazuje, że czasem wymiar sprawiedliwości, jest sprawiedliwy tylko z nazwy. Zresztą spraw takich, jak ta Tomka jest w niechlubnej historii polskiego sądownictwa więcej. Każda ma ten sam finał - bezbronny zniszczony człowiek. Bo wszyscy wiemy, że Tomasz Komenda dostał historycznie wysokie zadośćuczynienie po wyjściu z więzienia. Ale wolności nikt mu nie oddał.
Miał 25 lat gdy trafił za kratki, sam wyrok był przypieczętowaniem traumy procesu, brutalnych przesłuchań. 18 lat w więzieniu dla człowieka, który wchodzi w dorosłość to koniec świata. I świat Komendy się skończył. Mimo milionów, które wpłynęły na jego konto, wolności nie odzyskał. Był ciągle obserwowany, śledzony, ciężko w takich warunkach ułożyć sobie życie. Komenda do końca pozostał więźniem, potem pułapki własnego umysłu, który poraniony przez wcześniejsze wydarzenia, nie umiał funkcjonować w tym nowym świecie.
Tomasz Komenda osierocił synka
Annę Walter Komenda poznał dzięki aplikacji randkowej. Pragnął miłości, bliskości, chciał nadrobić stracony czas. Miłość między nimi wybuchła. Walter nie kryła, że Komenda kochał ją jak nikt, tak czuła. Mówiła o nim:
U Tomka znalazłam to, czego wcześniej nie doświadczyłam, czyli miłość, szacunek i to, że liczy się z moim zdaniem, kocha mnie i moje dzieci oraz najlepiej jak potrafi się o nas troszczy.
W 2020 roku na świat przyszedł syn pary, Filip, to miał być nowy początek, jednak narzeczona Komendy nie kryła, że spotkało ją rozczarowanie. Do Tomka wraz z wielkim odszkodowaniem przyszli fałszywi przyjaciele. Pogubił się. Rozstał z ukochaną, zmienił się. Tym, którzy widzieli w nim tylko źródło gotówki, udało się go zmanipulować.
Wszystko zmieniło się, kiedy Tomek dostał te miliony. Całymi dniami nie było go w domu. Kiedy przychodził, kończyło się kłótnią. Zaczęły się krzyki, wyzwiska. Sąsiedzi zaczęli wzywać policję. Moje dzieci zobaczyły zupełnie innego Tomka niż ten, którego poznały i do którego jedno z nich mówiło "tato".
Mówiła w rozmowie z "Polityką" Walter. Równie gorzkie słowa padały z ust jego bliskich, jak choćby matki, która przez 18 lat cały czas walczyła, by syn odzyskał wolność. Mówili, że Tomek o nich zapomniał, ale nie mieli do niego żalu, ponad wszelką wątpliwość podkreślali, że Komenda został zmanipulowany przez złych doradców.
Komenda w końcu jest wolny
Gdyby odbył całą karę, na którą skazano go przed laty, wyszedłby z więzienia dopiero w przyszłym roku. Nie miał szans na zwolnienie warunkowe, bo zbrodnia, o którą go posądzono, była brutalna. Przeżył prawie 6 lat poza zakładem karnym. Doczekał się syna, doświadczył miłości, ale i zawodu, oszustwa, cierpienia, choroby...
Choć może to brzmieć okrutnie, to 21 lutego 2024 roku Komenda odzyskał prawdziwą wolność. Nie ma już przy jego boku interesownych, fałszywych przyjaciół, skończyło się cierpienie. Niech spoczywa w pokoju, a my możemy mieć tylko nadzieję, że zazna spokoju. W końcu. Ten spokój możemy dać jego synowi. Niech Filip na zawsze pozostanie anonimowy.
Zobacz także:
Żerują na młodych matkach, obiecują duże zyski. Takie ogłoszenia omijaj z daleka!
Irena Santor trafiła do szpitala. Artystka przeżyła wiele tragedii