Wycierają noski, kroją kotlecik. Współcześni rodzice wychowują życiowe niedorajdy
Nieba chcesz dziecku przychylić. "Jeszcze się zdąży napracować w życiu" - powtarzasz w myślach, gdy w nocy wykonujesz za 5-klasistę pracę na plastykę. W tym czasie dziecko spokojnie śpi. Rano wstanie wyspane - ty nie. Ale to nic i tak podasz mu śniadanie pod nos i spakujesz plecak.
Określenie rodzice helikoptery przywędrowało do nas z USA. Ale nie sam trend, bo dzieci pod kloszem w Polsce chowało się już wcześniej. Rodzic, który działa w ten sposób, ciągle wisi nad dzieckiem, jak zawieszony w powietrzu helikopter. Otacza potomka czułą opieką. Tyle że przesadza. Jesteś rodzicem helikopterem?
Jak poznać helikopterowych rodziców
Każdy rodzic martwi się i troszczy o swoje dzieci, jednak nie jest wcale trudno przekroczyć cienką granicę, za którą swoją troską krzywdzimy własne dzieci. Helikopterowy rodzic zrobi wszystko, co w jego mocy, żeby dzieciom było beztrosko, żeby nie spotkała je żadna krzywda na poziomie psychicznym i fizycznym.
Na placu zabaw pokłóci się z dwulatkami o łopatkę, w przedszkolu zarzuci nauczycielce, że zbyt wiele wymaga od trzylatka, oczekując, że sam umyje rączki. Rodzic helikopter karmi przedszkolaka łyżeczką, czwartoklasiście wyciera nosek , a za nastolatka odrabia prace domowe i wybiera szkołę średnią.
Kiedy dziecku zdechnie chomik, pędzi do sklepu zoologicznego, żeby kupić drugiego o idealnym umaszczeniu, bo przecież nie chce, żeby dziecku było przykro . Dzieci tych rodziców nigdy się nie nudzą, bo od rana do wieczora mają zajęty czas, zawsze podane wszystko pod nos i wybrane odpowiednie towarzystwo. Rodzic helikopter chce chronić dziecko przed każdą przykrością, przed każdym niepowodzeniem.
Często mówi, że dzieciństwo ma być beztroskie, więc wszelkie troski od dziecka odsuwa. Nierzadko posuwając się do sporów z nauczycelami, potajemnych układów z rówieśnikami dziecka i kłamstw. Wszystko po to, żeby dziecko nie znało smutku i odrzucenia . Smak porażki jest dla innych. Rodzic helikopter przekonany, że chroni dziecko, ogranicza mu możliwość swobodnego eksplorowania świata.
Co traci dziecko rodzica helikopterowego
Jeśli dziecko nie ma szansy się potknąć, to nie nauczy się wstawać. W końcu i tak doświadczy porażki, jak każdy, jednak jeśli w dzieciństwie nie wytworzy mechanizmów, którymi będzie sobie z nimi radzić, nie będzie w stanie uporać się z przegraną w dorosłym życiu. Rodzice, którzy są nadopiekuńczy, wychowują też dzieci nieporadne fizycznie.
Koledzy już sami potrafią usmażyć jajecznicę i być może mają czwórki w szkole, ale zapracowali na nie. Dziecko helikoptera nie potrafi samodzielnie przygotować posiłków i nawet nie zna planu lekcji. Jeśli ma same dobre stopnie, to tylko dzięki dużemu wkładowi pracy rodziców.
Dzieci takich rodziców nie znają życia. Nie wiedzą, że ludzie są dobrzy i źli. Tych drugich rodzic zawsze od nich odsuwał, więc mają zaburzony obraz świata, wyrastają na naiwnych i podatnych na wpływy dorosłych. Często mają problem nie tylko ze znalezieniem sobie miejsca na świecie, ale także z opanowaniem podstawowych życiowych obowiązków, jak zachowanie porządku, czy terminowe opłacanie zobowiązań.
Jak nie być rodzicem heikopterem
Przede wszystkim postaw granicę. Pomoc to nie to samo, co wyręczanie. Troska różni się od nadopiekuńczości. W codziennym życiu, zachowując oczywiście podstawowe zasady bezpieczeństwa, pozwól dziecku poznawać świat w jego tempie. Jeśli potrzebuje więcej czasu, żeby nawiązać relacje z rówieśnikami na placu zabaw - daj mu go, nie poganiaj, nie przejmuj się, jeśli nie jest gwiazdą na osiedlu. Naprawdę nie muszą go wszyscy lubić, czasem wystarczy jeden przyjaciel.
Nie wyręczaj dziecka w domowych czynnościach, niech odstawia buty na miejsce i samo nalewa sobie wodę. Najwyżej trochę rozleje. Potraktuj to jako okazję do nauki sprzątania. Angażuj malucha w domowe czynności. To ważne dla jego rozwoju motorycznego, ale przyszłej samodzielności. Pozwalaj mu popełniać błędy i się mylić. Niech zna smak porażki.
Kiedy zaczyna szkołę, od razu pozwól mu samodzielnie za nią odpowiadać. Spiszcie plan lekcji, pytaj, czy się spakowało i odrobiło lekcje. Jeśli poprosi o pomoc, staraj się dawać mu podpowiedzi, które naprowadzą je na właściwe rozwiązania, ale nie rób za nie. Stosuj zasadę "daj wędkę, nie rybę".
Emocje dzieci spod helikoptera
Helikopterowi rodzice nie mówią tego wprost, ale pokazują swoim zachowaniem i działaniem, że są emocje, których nie powinno się przeżywać. Smutek, złość, zawód - odsuwają je od dzieci. A one widzą kolegów, którzy uczą się na błędach, przeżywają frustracje. W domu te emocje się chowa. Więc dziecko przyjmuje je za słabość , coś, na co nie ma zgody. Nie chce zawieźć rodziców, więc je tłamsi.
Dziecko je odczuwa, jak każdy. Dorasta w przekonaniu, że jeśli zacznie je okazywać, zawiedzie cię. A dziecko powinno zawsze czuć się w pełni akceptowane przez rodzica , niezależnie od tego co myśli i czuje. Dom rodzinny powinien być dla niego bezpieczną przystanią, w której może być w 100 proc. sobą, niezależnie od tego, czy zapracowało na piątkę, czy na trójkę z chemii.
Bycie nadopiekuńczym rodzicem to blokowanie naturalnego rozwoju własnego dziecka . To ubrany w elegancki garnitur sabotaż i podcinanie skrzydeł. Dzieci muszą próbować różnych rzeczy, żeby się nauczyć. Muszą odnosić porażki, żeby umieć przyjmować godnie sukcesy. Rodzic helikopter to zwykle dorosły, który nie dostał dość troski w dzieciństwie. Jednak skrajności w żadną stronę nie są dobre.
Zobacz także:
Tak szczęśliwych dzieci jeszcze w przedszkolu nie widzieliśmy. Niezwykłe metody nauczania
Kto to jest pociot? A kim babka po mieczu? Oto zapomniane nazwy członków rodziny
Przestaliśmy korzystać z telefonów w weekend. Efekty przerosły nasze oczekiwania