O 13:00 odebrałam telefon z przedszkola. Nie mogłam uwierzyć, co ta kobieta do mnie mówi?
Telefon z przedszkola zawsze wywołuje szybsze bicie serca. Ale ta rozmowa sprawiła, że się zagotowałam. Wygląda na to, że dieta mojego dziecka jest dla placówki wielkim problemem. A dokładniej nie sama dieta, tylko posiłki, które dostaje z domu. Pracownicy twierdzą, że nie mogą ich podgrzewać. Sugerują też, że gdybym zaszkodziła dziecku swoim daniem, to będę mogła zrzucić winę na przedszkole. To co, moje dziecko ma chodzić głodne?
W naszym przedszkolu podobnie, jak w wielu innych placówkach, organizuje się Dzień Dziecka, na który rodzice przygotowują poczęstunek. I nikt nas nie pyta jak i z czego został zrobiony. Nikt się o zatrucie dzieci nie boi. Ale pojemnik z zupą do podgrzania okazuje się śmiertelnym niebezpieczeństwem. A może po prostu za dużo z tym zachodu?
Obowiązek wyżywienia tylko w teorii
Każde przedszkole, prywatne czy publiczne, jest prawnie zobowiązane do zapewnienia wyżywienia swoim wychowankom. Zobowiązuje je do tego m.in. art. 108 prawa oświatowego. I chociaż na przedszkolne menu można narzekać, to jednak placówki (w ogromnej większości) robią, co mogą, aby sprostać dietetycznym wymaganiom w ramach swojego budżetu.
Problem pojawia się wtedy, gdy dziecko wymaga specjalistycznej diety. Tutaj obowiązek zapewnienia wyżywienia nagle przestaje działać. Z przygotowania, chociażby menu bezglutenowego, bardzo łatwo się wykręcić bezpieczeństwem. Gdy w kuchni są używane produkty z glutenem, trudno będzie go uniknąć w posiłkach jednego dziecka. I w porządku. Rodzice też nie chcą ryzykować i rezygnują z jedzenia przedszkolnego. A co gdy nie trzeba rezygnować, tylko zastąpić jeden lub dwa produkty w ciągu dnia?
Niech pani kupi menażkę
Gdy dieta wynika z leczenia i trwa zaledwie kilka tygodni, nie trzeba całkowicie rezygnować z przedszkolnego wyżywienia. Zwłaszcza gdy menu w większości pokrywa się z wymaganiami diety. Kiedy maluch ma np. wyeliminować mleko, to czy tak ciężko jest podać mu herbatę zamiast kakao do śniadania?
Tak, to dla przedszkola zbyt trudne. W takiej sytuacji zamienniki trzeba przynosić samemu i nikt nie ma prawa w tym przeszkodzić. Nie ma żadnych przepisów zabraniających rodzicom przynoszenia jedzenia do przedszkola. Ale to placówkom wyjątkowo nie w smak. Bo jedzenie trzeba przechować, albo co gorsza, podgrzać. A co jak dziecko zatruje się moją zupą, a ja zechcę zrzucić winę na przedszkole? Szkoda, że nikt się o to nie martwi, gdy przynoszę babeczki dla całej grupy na Dzień Dziecka
Prawo prawem, a decyduje dyrektor
Chociaż przedszkola są zobowiązane do zapewnienia wyżywienia i muszą się też zgodzić na jedzenie przynoszone przez rodziców, to mają dość dużą swobodę ustalanie tego, jak konkretnie ma się to odbywać. Jeżeli dyrektor ma do tego swoje wytyczne, to powinny się one znaleźć w statucie przedszkola, albo w innym dostępnym dla wszystkich rodziców miejscu. A w naszym przedszkolu takiej informacji brak, przynajmniej ja jej nigdzie nie znalazłam.
Najważniejsze jest dla mnie dobro dziecka, więc wiadomo, że biegnę po menażkę, bo nie chcę, aby jadło zimną zupę. I wiem, że dokładnie tak samo robią inni rodzice, bo walka z przedszkolem jest z góry skazana na porażkę, a w dodatku napięte relacje z kadrą mogą dziecku zaszkodzić. Ale zachodzę w głowę, dlaczego pracownikom tak trudno jest zrobić cokolwiek ponad swoje codzienne minimum?
Zobacz także:
Jak usunąć plamy z truskawek? Na pewno nie w pralce
Gadatliwi rodzice wychowują inteligentniejsze dzieci. To odkrycie to przełom