Janek tłucze Maćka, ale jego matka nie odpuści. "Bo przecież się przyjaźnią"
"Dziś miałem świetny dzień w przedszkolu" - powitał tatę Maciek. "Nie było Janka i nikt mi nie dokuczał" - dodał rezolutny 6-latek. Jego relacja z Jankiem była od dłuższego czas bardzo trudna. Na początku przedszkolnej przygody chłopcy bardzo się zaprzyjaźnili, jednak Janek w ostatnich miesiącach zmienił się i zaczął Maćkowi dokuczać.
Rodzice Maćka zaczęli odliczać dni do końca przedszkola, w szkolnej zerówce ich synowie mieli się już nie spotkać w jednej grupie. Jednak mama Janka zupełnie nie rozumiała problemu i zaczęła naciskać, żeby chłopców zapisać do tej samej szkoły. "Bo przecież się przyjaźnią".
Konflikty między przedszkolakami
Maciek i Janek do pewnego momentu byli nierozłączni, obydwaj uwielbiali spędzać razem czas, również poza przedszkolem. Jednak od jakiegoś czasu Maciek przychodził do domu, opowiadając, że Jaś nie pozwala mu się bawić z innymi dziećmi, ciągle chodzi za nim, zaczepia, zabiera kredki... Przyjaciel Maćka zmienił się nie do poznania. Rodzice chłopca tłumaczyli mu, żeby się na to nie zgadzał i zgłaszał problem pani.
Sami nie chcieli się mieszać. Wiadomo, jak to jest z dziećmi, raz się kochają, innym razem nienawidzą. Trudno jest zgłaszać rodzicom kolegi, że ten coś zrobił w przedszkolu, szczególnie że dla kilkulatka tych kilka godzin od zdarzenia do rozmowy to wieczność. Oporów przed zgłaszaniem niezadowolenia syna nie miała za to mama Janka. Dzwoniła, żeby powiedzieć, że jej syn płakał, bo Maciek powiedział, że nie są już przyjaciółmi.
Pytana, czy zna okoliczności, odpowiadała, że jej syn jest bardzo wrażliwy i nie radzi sobie z odrzuceniem. Kiedy Maciuś bawi się z innymi dziećmi i nie zwraca na niego uwagi, jej synkowi jest przykro, zabiega o uwagę. "To tylko takie końskie zaloty" - mawiała. Rodzice Maćka liczyli, że jeszcze kilka miesięcy i chłopcy, którzy wybierają się do zerówek w różnych szkołach, nie będą już mieli tak częstego kontaktu. Problem zniknie.
Musimy ich jakoś pogodzić
Maciek nie chce się bawić z Jankiem, rodzice mówią, że nie musi. Mama Janka ciągle zabiega o kontakt, zaprasza ich do siebie, proponuje wspólne wyjścia do kina i rower... Rodzice Maćka wykręcają się obowiązkami, wyjazdami, niezręcznie im przyznać wprost, że nie chcą zmuszać syna do spędzania czasu z kolegą, a którym ten nie przepada.
No i pojawił się kolejny problem, bo mama Janka uznała, że to doskonały pomysł, żeby zapisać swojego syna do tej samej szkoły, do której pójdzie Maciuś. Rodzice sześciolatka nie są zachwyceni tym pomysłem, bo ich syn wyraźnie nie ma ochoty kontynuować tej znajomości, ale może, jeśli chłopcy trafią we dwóch do nowego środowiska, to będzie im raźniej?
A co jeśli nie i skażą syna na kolejne lata na towarzystwo kogo, kogo on nie lubi? Przeszło m przez myśl, żeby rzeczywiście zorganizować chłopcom więcej wspólnego czasu poza placówką, żeby naprawić ich relacje.
Czy angażować się w konflikty między dziećmi
Po pierwsze warto sobie uwiadomić, że w każdej społeczności pojawiają się mniejsze lub większe nieporozumienia. Czym innym jednak jest jednorazowa sprzeczka o zabawkę, a czym innym przeciągające się złośliwości, czy, co gorsza, agresja wobec dziecka. W każdym z tych przypadków reakcja dorosłych powinna być nieco inna. Jeśli to jednorazowa sprzeczka, nie machajmy ręką, wysłuchajmy dziecko. Skoro opowiada o takiej sytuacji, to znaczy, że była ona dla niego ważna i znacząca.
Dowiedzmy się, od czego się zaczęło i jak ta sytuacja przebiegła. Pozwólmy dziecku opowiedzieć, jak się czuło i pomóżmy znaleźć rozwiązanie na przyszłość, gdyby znów znalazło się w podobnych, trudnych okolicznościach. Jeśli jednak mamy do czynienia z dłuższym i poważniejszym problemem, jak w przypadku Maćka i Janka, musimy jasno powiedzieć dziecku, że nie może się godzić na takie traktowanie. Nie udawajmy, że nic się nie dzieje.
Jeśli dziecko źle czuje się w jakiejś relacji, powinniśmy wspierać je w wyjściu z niej. Na pewno rozwiązaniem nie jest "godzenie" dzieci na siłę i za ich plecami. Nie organizujmy spotkań, w których przedszkolak nie ma ochoty uczestniczyć, nie zapraszajmy na siłę do siebie nielubianego kolegi, nawet jeśli sami jesteśmy z jego rodzicami w koleżeńskiej relacji.
Jak można pomóc dziecku
Jeśli widzimy, że maluch zupełnie sobie nie radzi, nie bójmy się powiedzieć rodzicom tego drugiego dziecka, że nasz syn, czy córka nie ma ochoty utrzymywać tej relacji. Wyjaśnijmy, że czasem relacje tak się układają i nie ma sensu ciągnąć znajomości na siłę. Stańmy tu wyraźnie po stronie naszego dziecka, jeśli trzeba, przytoczmy sytuacje, kiedy nasz własny potomek zawiódł się na koledze. Dorośli sobie tym poradzą, a dziecko liczy na naszą pomoc.
Dzieci muszą po pierwsze czuć, że są dla nas najważniejsze, po drugie, że mogą na nas liczyć w trudnych sytuacjach, a po trzecie uczyć się (na całe życie), że jeśli ich uczucia nie są szanowane - mogą się temu sprzeciwić. Nakłaniając dziecko, aby “podało łapkę” i bawiło się dalej, jeśli ktoś regularnie mu dokucza - pokazujesz mu, że jego komfort psychiczny jest nieważny. Taki przekaz zostanie z nim w jego podświadomości.
Dzieci, których uczucia są ignorowane i nakłania się je do podtrzymywania znajomości, bo tak wypada, wyrastają na dorosłych, którymi inni sterują. To prosta droga do toksycznych relacji z partnerem, ale też szefem. Pewność siebie takiego dziecka jest podkopana, a ono samo nie umie o siebie walczyć, czy to dobry pomysł? Zdecydowanie nie.
Zobacz także:
Tak wychowasz pewne siebie dziecko. 5 zasad dla rodziców
O dziecku-mleczu marzy każdy rodzic. Te maluchy to prawdziwy skarb
Jestem niekonsekwentna i nie słucham rad. Wychowuję najszczęśliwsze dzieci
Polub PortalParentingowy.pl na Facebooku i bądź z nami na bieżąco!