portalparentingowy.pl Szkoła Lekarz uznał, że symuluje. Pawełek już nigdy nie wróci do pełnej sprawności
Fot. Screenshot z programu "Uwaga! TVN"

Lekarz uznał, że symuluje. Pawełek już nigdy nie wróci do pełnej sprawności

26 czerwca 2024

Dramat tej rodziny trwa od pięciu lat. To wtedy 13-letni wówczas Paweł poczuł się źle w czasie wycieczki szkolnej. Chłopiec miał wszczepioną zastawkę odprowadzającą płyn mózgowo-rdzeniowy. Na co dzień nie wpływało to na jego stan zdrowia, był zdrowym i pogodnym chłopcem.

Dzisiaj Paweł ma już 18 lat. Nie chodzi i nie mówi, wymaga ciągłej opieki rodziców. W tej historii zawiedli wszyscy — i nauczycielka, opiekunka na wycieczce, i lekarz, i pracownicy pogotowia.

Miała zadzwonić na pogotowie

Pawełek Rek chorował od dziecka. Miał wszczepioną zastawkę odprowadzającą płyn mózgowo-rdzeniowy. Zastawka przyjęła się dobrze, a Pawełek funkcjonował normalnie. Był pod opieką lekarzy i wszyscy byli uczulani na to, że chłopca trzeba obserwować.

Nauczyciele także. Zostali poinformowani, że jeśli chłopiec poczuje się gorzej, trzeba natychmiast wezwać pogotowie. A jednak tak się nie stało, kiedy chłopiec na szkolnej wycieczce poczuł się źle. Miał bóle głowy i wymiotował . Wychowawczyni postanowiła nie dzwonić na 112 , miała, zamiast tego, poprosić jednego z kolegów Pawła, by odprowadził go do domu.

W drodze do domu chłopiec poczuł się jeszcze gorzej i stracił przytomność. Kolega wezwał do niego karetkę. Jednak Paweł nie otrzymał pomocy medyków od razu. Ta sprawa została nagłośniona w programie “Uwaga! TVN” i niedawno miała już swój finał w sądzie.

Lekarz uznał, że chłopiec symuluje

Wezwanie pogotowia nie powiodło się. Lekarz, chociaż mama Pawła poinformowała go, że dziecko ma wszczepioną zastawkę, zignorował całą sprawę. Odesłano ich z kwitkiem. W domu rodzice ponownie wezwali pogotowie ratunkowe , przyjechał ten sam lekarz, który wcześniej ich zignorował. W kartę pacjenta wpisał, że 13-late symuluje objawy i “udaje nieprzytomnego”.

Chłopiec był nieprzytomny już od jakiegoś czasu, ale lekarz dalej nie chciał go zabrać do szpitala . Dopiero interwencja rodziców zadziałała, ale personel karetki nie przejął się stanem Pawła. Nie włączyli sygnału, stawali na czerwonych światłach. W powolnym tempie dotarli do szpitala.

Tam okazało się, że jest już za późno — zastawka się zerwała. Konieczna była operacja, ale stan chłopca już był bardzo poważny. Doznał ciężkiego uszkodzenia mózgu. Z radosnego, energicznego 13-latka z dnia na dzień stał się niepełnosprawny. Nie mówił, nie chodził, nie miał kontaktu z otoczeniem.

Wyroki sądu dla lekarza i nauczycielki

Sprawa ma już swój finał w sądzie. Zarówno nauczycielka, jak i lekarz pogotowia usłyszeli zarzuty. Uznano ich za winnych narażenia chłopca na bezpośrednie niebezpieczeństwo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu.

Kilka dni temu odbyła się apelacja, ale Sąd Okręgowy w Rybniku utrzymał wyroki sądów pierwszej instancji. Lekarz został skazany na pół roku więzienia w zawieszeniu na dwa lata oraz karę finansową w wysokości 10 tys. złotych. Nauczycielka Pawła ma wpłacić 4 tys. złotych na Fundusz Pomocy Pokrzywdzonym i Pomocy Penitencjarnej.

Oboje muszą zapłacić nawiązkę na rzecz pokrzywdzonego Pawła: nauczycielka 5 tys. złotych, lekarz - 25 tys. złotych. Obecnie chłopak ma prawie 18 lat. Po pięciu latach intensywnej rehabilitacji jego stan trochę się poprawił. Rozumie, co mówią do niego rodzice, uśmiecha się, płacze, potrafi poruszać dłońmi i wydaje z siebie dźwięki.

Paweł nie wróci do sprawności

Jeszcze pięć lat temu Paweł był aktywnym chłopcem, świetnym uczniem, który kochał piłkę nożną. Niedopatrzenie nauczycielki i zachowanie lekarza zabrały mu zdrowie . Jolanta Budzowska, adwokatka rodziny Reków powiedziała przed kamerami “Uwagi! TVN”:

Lekarz nadmiernie wierzył we własne możliwości, własną wiedzę, własne umiejętności. Czasami nazywa się to syndromem Boga. Po prostu zabrakło pokory, zabrakło słuchania mamy, która wie i wyczuwa, jeśli chodzi o stan zdrowia dziecka, zwykle najwięcej.

Rodzice Pawła marzą, że chłopiec wróci do tego, jak było kiedyś, kiedy grał w piłkę, jeździł na deskorolce czy rowerze. Ale nie robią sobie nadziei. Chcą tylko, by ich syn znów zaczął mówić.

Zobacz także:

Tragedia pod Olsztynem. 11 psów rzuciło się na 7-latkę. Koszmar na wakacjach

Dzieci sprzedawały lemoniadę na ulicy. Straż miejska zjawiła się po sekundzie z groźbami

2-miesięczne dzieci ze żłobka nie były odbierane nawet na noc. Zgadniecie co to za kraj?

Ogórki z chilli od Ani Bardowskiej z "Rolnik szuka żony". Przepis na słoiki bez pasteryzowania
Farmaceuta ocenia preparaty na komary i kleszcze dla dzieci. Producenci nie mówią wszystkiego
Obserwuj nas w
autor
Katarzyna Kaźmierczak-Milewska

Dziennikarka i copywriterka. Absolwentka polonistyki na Uniwersytecie Warszawskim, obecnie w trakcie studiów psychologicznych. Zajmuje się psychologią osobowości i rozwojową. W centrum jej zainteresowania leżą emocje – i te dziecięce, i te matczyne. Prywatnie mama rezolutnego chłopczyka i miłośniczka rękodzieła każdej maści.

Napisz do mnie: katarzyna.kazmierczak-milewska@iberion.pl

Chcesz się ze mną skontaktować? Napisz adresowaną do mnie wiadomość na mail: redakcja@portalparentingowy.pl
Przed ciążą Ciąża i Poród dziecko 0-2 przedszkolak szkoła Życie rodzinne zdrowie i pielęgnacja dziecka quizy