Wraca sprawa skatowanego Kamilka z Częstochowy. Nowe informacje
Choć chłopczyk nie żyje już od kilku miesięcy, sprawa związana z jego śmiercią wciąż trwa. Właśnie do pracy wróciła nauczycielka chłopca – kuratorium nie dopatrzyło się żadnych nieprawidłowości. Jak to możliwe? Wielu ludziom taki wniosek nie mieści się w głowach, dlatego postanowili protestować.
Dziecko – ośmioletnie – było bite, kopane, parzone – notorycznie. Jakim cudem nauczycielka, która spędzała z Kamilkiem po kilka godzin dziennie, nie zauważyła, że dzieje się z nim coś złego? Jak mogła wierzyć matce w jej idiotyczne wyjaśnienia? Jak można być tak ślepym lub tak bardzo pozbawionym współczucia dla dziecka?
Kamilek umarł już kilka miesięcy temu
To dziecko przeżyło trudną do wyobrażenia gehennę. Jego ojczym, 27-letni Dawid B. znęcał się nad nim, bił go po całym ciele i kopał, przypalał papierosami, polewał wrzątkiem, okładał różnymi przedmiotami, rzucał nim o meble, o podłogę. Jego matka nie reagowała. To trwało bardzo długo. W tym czasie chłopiec chodził do szkoły. A tam, przez wiele godzin dziennie, przebywał wśród ludzi – w tym ze swoją nauczycielką, która nie zauważyła, że dzieje się coś złego.
Gdy pewnego dnia, Kamilek, pojawił się w szkole mocno poparzony, jego matka, 35-letnia Kamila B. wyjaśniła, że to młodszy braciszek wylał na niego herbatkę. Powiedziała, że dziecko czuje się już lepiej, potwierdziła też konsultację u lekarza, więc szkoła przeszła nad sprawą do porządku dziennego.
Nikt nie pomógł bezbronnemu dziecku
Sprawa wyszła na światło dzienne dopiero gdy ojciec Kamilka, Artur Topól, poinformował służby o horrorze synka. Dowiedział się, że chłopiec przez tydzień leżał poparzony przez ojczyma, który wrzucił go na piec. Lekarze przez 35 dni walczyli o życie 8-latka. Pomimo licznych operacji nie udało im się ocalić dziecka.
Wkrótce ruszyło postępowanie w sprawie śmierci Kamilka. Dawidowi B. grozi dożywocie, jego żonie i biologicznej matce Kamila, Magdalenie B. grozi kara do 10 lat więzienia. Oboje przyznali się do zarzucanych im czynów. Jednocześnie, nauczycielce dziecka Agnieszce M. wydano zakaz pełnienia obowiązków, aż do wyjaśnienia.
Nauczycielka Kamilka znów uczy dzieci
Teraz okazuje się, że nauczycielka może już wrócić do pracy. Śląskie kuratorium Oświaty nie dopatrzyło się żadnych nieprawidłowości. Jak donosi „Fakt”, ludziom się to nie podoba. Na Facebooku powstała strona „Pamięci Kamilka z Częstochowy”, której założyciel Piotr Kucharczyk, powiedział: „Nauczycielka Kamilka wróciła do szkoły, nikt nie poniósł żadnych konsekwencji za niedopełnienie obowiązków".
„Nie zgadzamy się, aby pedagog śp. Kamilka nadal piastowała swoje stanowisko. Żądamy natychmiastowego jej zwolnienia”, skomentowała Joanna Wołczańska, organizatorka manifestacji.
W Częstochowie już kilka razy ludzie przychodzili pod instytucje, które powinny były zareagować ws. nieprawidłowości w domu 8-latka, a tego nie zrobiły. Na trasie znalazły się szkoła, do której chodził Kamil, MOPS, Sąd Rejonowy w Częstochowie i ratusz. Wczoraj odbył się kolejny marsz.
Czytaj także:
3-letnia dziewczynka zmarła w środku nocy. Okazało się, że jest ofiarą przemocy domowej
Ciężarną Iwonę pobiła smyczą. 29-latka terroryzuje mieszkańców Knurowa
Kłócicie się przy dziecku? Lepiej przestańcie, bo to zmienia je na zawsze