Nie uwierzysz, jak to zmieni wasze relacje. 7 zasad leniwego wychowania
Nic ci się nie chce? Bywa. W zapędzonym świecie czasem przychodzi taki moment, że opadamy z sił. Wtedy z kolei do świadomości zaczynają przebijać się wyrzuty sumienia: “Nic nie robię!”, ”Trzeba zająć się dzieckiem”, "Powinnam wymyślić jakąś kreatywną zabawę”.
No to dźwigamy się z kanapy, wyciągamy niegłupią planszówkę, zarządzamy spacer w ramach dotlenienia się i przeprowadzenia inteligentnej rozmowy, wieziemy pociechę na zajęcia dodatkowe. Chociaż najchętniej posiedziałoby się na kanapie i porysowało maluchowi po pleckach...
Aktywności są wspaniałe, ale nie zawsze
Nie ma nic złego w planszówce! Przy dobrych grach można spędzać całe godziny. A przy tym świetnie się bawić, zacieśniać relacje z domownikami, rozwijać inteligencję, i nawet poruszać ważne życiowe kwestie. Spacer z synem lub córką? To cudowna sprawa: mamy nie tylko ruch na świeżym powietrzu, ale i okazję do pobycia razem. Na takie przechadzki, nawet króciutkie, warto wychodzić każdego dnia.
Podobnie jest z zajęciami dodatkowymi – rozwijają, poszerzają perspektywę, pozwalają próbować nowych rzeczy. Absolutnie nie chcemy do nich zniechęcać. Tu chodzi o coś innego. O to, że czasem – a bywa, że nawet trochę częściej! – nic nam się nie chce. Ani wychodzić z domu, ani nawet w domu robić niczego “kreatywnego” i ”wartościowego”. Albo po prostu jesteśmy zmęczeni i chcemy odpocząć. I to też jest w porządku.
W kontrze do rodzicielstwa “helikopterowego”, w którym rodzice nadmiernie kontrolują i nadzorują swoje dziecko, ale też chcą, by się rozwijało na każdym możliwym polu i robią wszystko, by odniosło w życiu ”sukces”, od kilku lat można spotkać się z określeniem „leniwe rodzicielstwo”. Co to takiego?
Leniwe rodzicielstwo to taka "szkoła życia”
Zajęcia dodatkowe, edukacyjne, zabawki, od rana do nocy wycinanie, czytanie, lepienie, balet, piłka i angielski – czy naprawdę zawsze i o każdej porze właśnie tego potrzebują nasze dzieci, by prawidłowo się rozwijać? Leniwe rodzicielstwo zakłada coś innego. Tu zostawiamy trochę dziecko w spokoju. Dajemy mu swobodę w działaniu, możliwość podejmowania własnych decyzji i realizowania swoich pomysłów.
Dzięki temu dziecko staje się bardziej samodzielne i odpowiedzialne, zauważa swoją sprawczość, doświadcza konsekwencji swoich działań. Rolą "leniwego” rodzica jest być z boku, zapewniać bezpieczeństwo, służyć radą i wsparciem, otaczać miłością. I czasem, by to wszystko osiągnąć, nie trzeba nawet zbyt wiele robić.
Można np. leżeć na kanapie po ciężkim dniu w pracy i obserwować, jak dziecko:
- troszczy się o bliskich – kiedy okrywa nas kocykiem,
- jest kreatywne – kiedy wymyśla sobie zabawę,
- jest uważne i odpowiedzialne – kiedy sypie kotu karmę lub pomaga w łazience młodszemu rodzeństwu,
- odkrywa, że jest skuteczne – kiedy uda mu się zrobić sobie kanapkę.
Nie miałoby szans przeżyć tego wszystkiego, gdybyśmy zrobili te rzeczy za nie, prawda? Helikopterowe rodzicielstwo nie uczy dziecka "życia”.
Zasady "leniwego” rodzicielstwa
Bycie “leniwym” rodzicem oznacza uwolnienie dziecka od ciągłego nadzoru i kontroli. Pozwolenie mu próbowania, testowania i doświadczania niepowodzeń. Ale jednocześnie na zapewnieniu mu bezpieczeństwa i opieki – jednak w subtelny sposób. Te zasady ”leniwego rodzicielstwa” można zebrać w kilku punktach:
- Dajemy dziecku swobodę – na placu zabaw nie stoimy przy drabinkach, podtrzymując maluchowi pupkę. Najpierw sprawdzamy, czy plac jest bezpieczny, a jeśli tak, pozwalamy maluchowi go eksplorować. Siadamy na ławce, czytamy książkę i tylko od czasu do czasu zerkamy, czy wszystko w porządku.
- Pozwalamy na samodzielność – np. rano nie układamy przed maluchem ubrań, które ma na siebie włożyć. Niech sam wyjmie z szafek poszczególne sztuki odzieży. Jeśli uda mu się odpowiednio ubrać – będzie z siebie dumny. Będzie miał możliwość poczuć satysfakcję. My możemy w tym czasie przy kawie przejrzeć wiadomości.
- Uczymy odpowiedzialności – najlepiej za pomocą obowiązków domowych. Jeśli dziecko zapomni o podlewaniu kwiatków, one uschną – wtedy samo przekona się, jak ważne jest to podlewanie i ile czasem zależy od tego, czy o czymś pamiętamy, czy nie. W ten sposób pokazujemy także, jakie są konsekwencje danych czynów.
- Jesteśmy uważni – nawet gdy robimy akurat trening siłowy z trenerką on-line, tak naprawdę rejestrujemy to, co się dzieje obok. Możemy w porę zareagować, gdy dziecko jest smutne lub gdy napotyka jakąś trudność.
- Więcej rozmawiamy – kiedy pewnego dnia zrezygnujemy z wyjścia na zajęcia dodatkowe, otwiera się przed nami inna przestrzeń. Zostajemy w domu, możemy zrobić razem coś mniej ambitnego, np. posłuchać muzyki i po prostu pogadać.
- Mamy czas na bliskość – przytulanki i łaskotki, rysowanie po pleckach i zaplatanie warkoczyków są tak samo ważne – jeśli nie ważniejsze! – od dodatkowego angielskiego, kursu capoeiry czy ceramiki.
- Śmiejemy się razem – kiedy nie musimy sztywno przestrzegać grafiku, śpieszyć się z jednych zajęć na drugie, mamy zwyczajnie mniej stresu i więcej luzu, a to wpływa na nasz nastrój. Śmiech to zdrowie, a kiedy pośmiejemy się czasem do rozpuku, dostaniemy zastrzyk niesamowitej energii, która przełoży się na całe funkcjonowanie. I naszych dzieci, i nas samych.
Zobacz także:
Wycierają noski, kroją kotlecik. Współcześni rodzice wychowują życiowe niedorajdy
Myślą, że są wyjątkowi, ale w życiu kompletnie sobie nie radzą. Oto pokolenie płatków śniegu
Tak wychowasz najfajniejsze dziecko w klasie. I zyskasz święty spokój w domu