O krok od tragedii w restauracji. Dziecko zaczęło dusić się na oczach kelnerki
Wstrząsające wydarzenia z jednej z warszawskich restauracji opisała pani Karolina. Jej syn jest uczulony na orzechy. To alergia, która może szybko doprowadzić do wstrząsu anafilaktycznego (ciężki atak alergii), a nawet śmierci.
Rodzina doskonale o tym wie, dlatego bardzo rygorystycznie przestrzega diety. Kilka dni temu Teściowa autorki posta zabrała wnuki na lody. Mimo zachowania wszelkiej ostrożności syn pani Karoliny wylądował w szpitalu, restauracja nie poczuwa się do winy.
Babcia zabrała dzieci na lody
Kobieta opisuje, że jej teściowa postanowiła zabrać wnuki na lody do jednego z lokali znajdujących się na warszawskim Żoliborzu.
Janek razem ze starszą siostrą i babcią wybrali się tam na pizzę i lody. Gdy zamówili deser, zarówno moja córka , jak i teściowa zapytały, czy na pewno nie ma w nim orzechów.
Relacjonuje kobieta. Kelnerka zapewniła, że nie. Kiedy jednak Mania zaczęła jeść swoją porcję, w lodach karmelowych wyczuła orzechy. Poprosiła brata, żeby zrezygnował ze swojej porcji. Było już jednak za późno.
Ciężka reakcja alergiczna w restauracji
Mania podeszła po raz kolejny do kelnerki, żeby upewnić się co do składu deseru. Kobieta poszła do kuchni.
Gdy wróciła, przyniosła kartkę ze składem i okazało się, że w składzie tych lodów są orzechy arachidowe. Janek czuł się coraz gorzej. Moja teściowa wezwała pogotowie, ostatecznie Janek jest w szpitalu, gdzie mimo podania w karetce adrenaliny miał wtórny atak anafilaktyczny. Obecnie dochodzi do siebie.
Relacjonuje pani Karolina. Kobieta postanowiła osobiście zadzwonić do restauracji, żeby wyjaśnić, jak mogło dojść do takiego zaniedbania w sytuacji, gdy zarówno babcia, jak i siostra Janka dopytywały o orzechy i wyjaśniały, dlaczego skład jest taki ważny. To, co usłyszała, mrozi krew w żyłach.
Dziecko się dusi, restauracja obwinia babcię
Kobieta doczekała się rozmowy z przedstawicielką restauracji, która jej zdaniem, mało, że nie poczuwa się do odpowiedzialności, to jeszcze próbuje zrzucić odpowiedzialność na babcię Janka.
Oddzwoniła do mnie przedstawicielka restauracji - nie zapytała w ogóle o stan Janka, natomiast powiedziała, że nikt nie pytał o skład przed podaniem lodów (kłamstwo!), a potem, według jej słów, moja teściowa wahała się, czy wezwać karetkę, ponieważ była pod wpływem alkoholu. Dodam, że zamówiła na początku posiłku piwo 0,33 l, którego nawet nie wypiła do końca.
Czytamy w pocie w mediach społecznościowych.
Restaurację czeka pozew
Kobieta przyznała, że sytuacja zupełnie wyprowadziła ją z równowagi. Nie ma jednak zarzutów do obsługi, która, choć nie sprawdziła na czas składów, choć ma taki obowiązek, to była miła i pomocna. Jednak problemem jest ostatnia rozmowa.
Nie usprawiedliwia to jednak skrajnej niekompetencji i nonszalancji, mogącej kosztować mojego syna życie. A już obrzydliwe mataczenie menadżerki (czy ktokolwiek to był) i szarganie dobrego imienia mojej teściowej (cudownej, krystalicznie uczciwej osoby) i córki (niezwykle troskliwej i uważnej dziewczyny) jest żenujące i bardzo szkodliwe.
Kobieta zapowiada pozew przeciw restauracji, a znajomych prosi o udostępnianie posta, ku przestrodze innych alergików.
Zobacz także:
Alergia na orzeszki. Na te rzeczy warto zwrócić uwagę
Czy czereśnie można jeść z robakami? Mało kto wie, jak to działa na organizm
Ból gardła latem nie tylko od lodów. Przyczyna może być zupełnie inna