Ona błaga o pieniądze na jedzenie i ubrania dla dzieci. On wylicza je co do grosza
– O przemocy ekonomicznej mówimy wtedy, gdy mężczyzna ogranicza swojej partnerce dostęp do pieniędzy. Mówię mężczyzna – bo statystycznie najczęściej przemocowi ekonomicznie są właśnie panowie. Rzadko się zdarza, by ta zależność przebiegała odwrotnie – mówi Karina Choroś-Wrzeszcz, psychoterapeutka par i rodzin.
Rozmawiamy o tym, jak to się dzieje, że w cudownie zapowiadający się związek, krok po kroku, zaczyna wkradać się przemoc. Bo to, że on uzależnia ją od swoich pieniędzy, pozbawia przy tym godności, sprawia, że cierpi, właśnie tak się fachowo nazywa.
Różne oblicza przemocy ekonomicznej
Marta Uler, Portal Parentingowy: Na czym polega przemoc ekonomiczna?
Karina Choroś-Wrzeszcz: O przemocy ekonomicznej mówimy w kontekście relacji: pary, małżeństwa. Charakterystyczne jest tu to, że mężczyzna ma całkowitą kontrolę nad pieniędzmi partnerki, natomiast kobieta nic nie wie na temat kwestii finansowej związanej ze swoim partnerem. Jeśli w danej relacji kobieta zarabia pieniądze, to tylko te środki, plus ewentualnie to, co zdobędzie w inny sposób – na przykład dostanie od rodziny – są jedynymi, którymi może zarządzać, by kupić, chociażby potrzebne do domu rzeczy.
Jak jeszcze może to wyglądać, bo to z pewnością niejedyna forma tej przemocy?
Na przykład w ten sposób, że mąż daje żonie pieniądze, która nie pracuje, tylko „siedzi” w domu z dziećmi, ale bardzo mocno je kontroluje – wydziela . Może to wyglądać tak, że żona prosi męża o pieniądze na ubrania dla dzieci, a ten każe jej dokładnie wyliczyć, ile to ma być. Dopytuje, dlaczego tak dużo, albo daje mniej.
Wywołuje w ten sposób cierpienie żony, która nie może kupić tego, czego po prostu potrzebuje. A przecież nie chodzi o dziesiątą torebkę, tylko rzeczy podstawowe. Dochodzi do tego, że kobieta ciągle musi prosić o te pieniądze, a to jest upokarzające, sprawia ból.
Może być też tak, że żona nie dysponuje żadną gotówką, mąż całkowicie przyjmuje tę kwestię finansową. I jeżeli ona chce kupić coś dla siebie czy dla swoich dzieci, musi prosić o to swojego męża, a on się zgadza lub nie. To już jest najgorsza forma przemocy w omawianym kontekście.
Na początku związku, nikt – a na pewno nie kobieta – nie myśli o jego końcu
Jak dochodzi do takiej sytuacji, że ona zaczyna od niego zależeć?
To jest bardzo częste! Zwykle dotyczy tych par, w których już na samym początku on był majętny „z domu”. Przed ślubem, jeśli się pobierają, podpisują intercyzę i każdy ma swój „ogródek”. Ona już na starcie zgadza się na to, że jego jest jego. Ale potem wychodzi tak, że to, co jest jego – jest jego, a co jest jej – jest wszystkich. Oczywiście, w trakcie małżeństwa, czy związku partnerskiego, ona korzysta z dóbr partnera, ale gdy dochodzi do rozwodu, zostaje z niczym.
Zastanawiam się nad psychologią kobiety. Jak to jest możliwe, że już na samym początku zgadza się na tę rozdzielność majątkową? Nie czuje, że to jest... „podejrzane”?
Wchodząc w związek, przecież nie myślimy o tym, że ta relacja może się kiedyś skończyć! Jesteśmy w fazie zakochania, budowania rodziny, nie zastanawiamy się nad tym... Zresztą, panie przed podpisaniem intercyzy słyszą zwykle: „Gdyby coś się stało, lepiej, żebyś nie została z moimi długami”. To nawet może wywołać wrażenie, że ten partner jest troskliwy...
A samo wiązanie się kobiety z majętnym mężczyzną – cóż – daje poczucie bezpieczeństwa i wizję zapewnienia dzieciom dobrego bytu. W grę wchodzi też kwestia czysto konsumpcyjna – możliwość wyjeżdżania na fajne wakacje, do drogich hoteli, itp.
Przemoc ekonomiczna ma wielki wpływ na nasze dzieci
A co z dziećmi? Jak na nich odbije się w przyszłości wzrastanie w domu, w którym ojciec stosował wobec mamy przemoc ekonomiczną? Jakie wzorce wyniesie?
Jedną z moich pacjentek jest kobieta, której matka zarabiała pieniądze, a tata był takim trochę „popychadłem” w domu. I teraz ta pani ma taki problem, że dobiera sobie partnerów, którzy zarabiają dużo mniej niż ona. A ona nie chce powielać tego schematu! Jasno zaznacza, że wolałaby, żeby to partner ją utrzymywał. Żeby dał jej oparcie finansowe. Nie wyobraża sobie, żeby sama miała płacić, chociażby za wspólne wakacje.
Ciekawe, w jakim stopniu ten dobór partnerów odbywa się tu na poziomie świadomym, a w jakim – na podświadomym.
Tego nie wiemy. W każdym razie ta kobieta robi to samo, co jej matka: dobiera sobie słabszych – ekonomicznie – partnerów.
A jeśli chodzi o wpływ wzrastania w domu z przemocą ekonomiczną tak aktualnie na dzieciaki, tu i teraz, to da się u nich zaobserwować przechwalanie się pieniędzmi. Często powtarzają: „Mój tatuś zarabia dużo pieniędzy”. To jest znamienne.
W ogóle dzieci z rodzin, w których panuje jakiś rodzaj przemocy ekonomicznej, zwykle mają dostęp do naprawdę dużych pieniędzy. Często słyszę od moich klientek: „Moja córka nosi lepsze, droższe buty, niż ja”. Ojciec jest w stanie kupić dziecku wszystko, czego ono zapragnie, ale już swojej partnerce – nie.
Jeszcze taka uwaga: gdy spotykam się w gabinecie z nastolatkami i np. pytam ich o marzenia, to często słyszę: „Nie muszę iść na studia, ważne, żebym miał tyle pieniędzy, co tata”. To daje do myślenia, prawda? W ogóle, gdy rozmawia się z dziećmi o pieniądzach, to niestety można zauważyć, że w ich głowach kwestia pieniędzy wiąże się z osobą ojca. To tata zarabia pieniądze.
Kobiety – biologicznie – niestety lubią zależeć od swoich partnerów
Dlaczego w ogóle my, kobiety, pozwalamy się traktować przemocowo – nie tylko w kontekście przemocy ekonomicznej? Przecież pewne symptomy widać od razu.
Matka natura tak to urządziła, że my bardzo lubimy wchodzić w zależności. Lubimy być uzależnione od mężczyzn. Chcemy się na nich opierać. Wielokrotnie spotykam się z taką sytuacją w gabinecie, że kobieta chciałaby rozwieźć się z mężem, ale twierdzi, że wiele ją trzyma.
Mówi: „Nie mam gdzie się podziać z dziećmi, bo mieszkanie jest jego”. „Jeśli się rozwiodę, to co będzie z dziećmi – one chodzą przecież do prywatnej szkoły. Jak on nie będzie płacić za szkołę, to będę musiała je przepisać do publicznej, boję się, że one się tam nie odnajdą”. „Rozwiodłabym się z nim, ale wiem, że nie będę w stanie zapewnić dzieciom takiego bytu, jak dotychczas, wakacji, dodatkowych zajęć, markowych ciuchów, itp.”.
Kwestia finansowa od wielu, wielu lat jest podstawą zależności kobiet od mężczyzn, ponieważ statystycznie, według wielu badań, mężczyźni po prostu zarabiają więcej od kobiet. Ponadto, przez lata związku czy małżeństwa, uzależniamy się coraz bardziej. A mężczyźni czują to i często wykorzystują, niestety.
Czy kobieta jest w stanie zrobić coś, by nie stać się ofiarą przemocy ekonomicznej – zakładając, że jej partner ma tendencje przemocowe? A jeśli już do tego dojdzie, jak może ona sobie pomóc?
To, nad czym pracuję z kobietami w gabinecie, to jasne stawianie granic. Jest to rzecz bardzo ważna, natomiast jednak wtórna. Najistotniejszą kwestią jest rozmowa o naszych oczekiwaniach, z tym że powinna ona odbyć się już na początku relacji – a pary zwykle o tym nie rozmawiają, tak, jak już wspominałam.
Jeśli pewnego dnia, kobieta zda sobie sprawę z tego, że coś w jej związku jest „nie tak”, poczuje, krótko mówiąc, że partner stosuje wobec niej ekonomiczną przemoc, powinna zrobić wszystko – dla dobra swojego i swoich dzieci – by się ratować. Gdzie po pomoc? Do rodziny, przyjaciół, oczywiście. Ale może także do psychoterapeuty, do prawnika – to wszystko zależy od konkretnej sytuacji. Czasem sprawą powinna zająć się policja.
Niebieska Linia:
iInfolinia: 800 120 002
e-mail: niebieskalinia@niebieskalinia.info
poczta tradycyjna: Al. Jerozolimskie 155, 02-326 Warszawa
Czytaj także:
Ciężarną Iwonę pobiła smyczą. 29-latka terroryzuje mieszkańców Knurowa
Sytuacja rodzinna Michała Adamczyka. Kto jest kim w tej aferze?
Kłócicie się przy dziecku? Lepiej przestańcie, bo to zmienia je na zawsze