Przestałam mówić "zaraz" do mojego dziecka. Ta metoda jest 100 razy lepsza
Jednak pewnego dnia wymazałam słowo "zaraz" ze swojego słownika i okazało się, że to strzał w dziesiątkę. Moje dzieci przestały mnie postrzegać jako niedostępną, a ja znalazłam lepszy i skuteczniejszy sposób komunikacji. Jak mawia moje najstarsze dziecko: "Teraz gram na kodach".
"Mamo, pobaw się ze mną". "Zaraz". Odpowiadamy tak mechanicznie, bo dziecko zawsze coś chce, kiedy jesteś zajęta. Znasz to, ja aż za dobrze. Praca, domowe obowiązki, opieka nad trójką dzieci, z których każde jest na innym etapie życia i ma nieco inne potrzeby, wcale nie jest łatwe.
Przestałam mówić do dziecka "zaraz"
Moje najmłodsze dziecko ma 6 lat. To jest ten etap, kiedy synek potrzebuje mojej obecności, towarzystwa, uwagi. A te nie zawsze mogę mu dać na 100 proc. - Dlaczego ty ciągle mówisz "zaraz"? - zapytał ze smutną miną mój synek, kiedy kolejny raz prosiłam, żeby poczekał, bo przypomniało mi się, że jeszcze muszę zapłacić rachunki. Zrobiło mi się wstyd. Przecież dzieci są dla nas najważniejsze, dlaczego więc ciągle muszą walczyć o naszą uwagę?
To był moment, w którym postanowiłam to słowo wykreślić ze swojego słownika - dziecko nie może ciągle na mnie czekać. Przecież za chwilę już nie będzie chciał spędzać ze mną tyle czasu, więc czemu teraz nie korzystam z tego, że jestem dla niego ważna? Trzeba było przyjrzeć się temu, jak gospodaruję czasem, żeby K. nie musiał ciągle na mnie czekać. Sposób, który znalazłam, okazał się 100 razy lepszy.
Nie mów do dziecka "zaraz" - ten sposób jest lepszy
Wiem, masz dużo na głowie, ja też. Ale to naprawdę ważne dla twojej relacji z dzieckiem, żeby ono czuło postawione się na szczycie listy twoich priorytetów. Jeśli ciągle musi czekać - nie czuje się najważniejsze. Usiadłam i spisałam, jakie mam zadania: codziennie, tygodniowe i miesięczne. Nie wszystko musi być zrobione już. Część z nich może poczekać. I czeka.
Czas w pracy jest dość sztywny, jednak takie rzeczy, jak gotowanie, sprzątanie, czy rozmowa przez telefon z przyjaciółką mogą poczekać. Kiedy mogę - gotuję na zapas i mrożę, kiedy nie mogę, zamawiam, albo posiłkuję się gotowcami. Jeśli dziecko chce się bawić, kiedy szykuję zdrowy posiłek - zapraszam je do współpracy. Jest więcej bałaganu, ale ile zabawy i okazji do rozmów.
Jeśli syn ciągnie mnie na rower, mówię: OK, z przyjemnością, pomóż mi pokroić pomidory i pójdziemy. Dotrzymuję słowa! Nie sprzątam po wspólnym gotowaniu, tylko kończymy sałatkę i idziemy na rower. Zapraszam przedszkolaka do wspólnego sprzątania - po przejażdżce.
Nie mówię do dziecka "zaraz" - skupiam się na nim
Pół roku temu nie ruszałam się bez telefonu. Bo może z pracy zadzwonią, albo przyjaciółka będzie mnie potrzebować. Teraz na rowerowe przejażdżki i plac zabaw nie biorę telefonu. W weekend nie dotykam go co najmniej do południa, włączam rano tryb samolotowy. Wszelkie "zaległości" nadrabiam, kiedy dzieci odpoczywają po obiedzie. Tak, nasz wspólny czas jest bardziej wartościowy.
Włączyłam w komórce ustawienie, które wyłącza telefon na noc. Aparat wygasza się całkowicie w porze, kiedy czytam synkowi. Nie sprawdzam na nim, która jest godzina - wróciłam do zegarka. Zerkając na telefon, zawsze się rozpraszałam, bo ktoś napisał, bo brzdęknęło powiadomienie.
Żal tylko czasem, że nie zatrzymuję już aż tak wielu wspólnych chwil na zdjęciach. Ale czy nie ważniejsze jest, żeby je przeżyć je tu i teraz, zamiast ZARAZ oglądać tylko zdjęcia?
Zobacz także:
Wychowaj życzliwego człowieka. Wystarczy przestrzegać kilku zasad
O dziecku-mleczu marzy każdy rodzic. Te maluchy to prawdziwy skarb
Już nie płatki śniegu, a borsuki. Pojawiło się nowe pokolenie dzieci