Wyszukaj w serwisie
Przed ciążą Ciąża i Poród dziecko 0-2 przedszkolak szkoła Życie rodzinne zdrowie i pielęgnacja dziecka quizy
portalparentingowy.pl > Szkoła > Te przedmioty z czasów PRL powinny wrócić. Uczyły praktycznej wiedzy
Marta  Lewandowska
Marta Lewandowska 05.09.2023 11:41

Te przedmioty z czasów PRL powinny wrócić. Uczyły praktycznej wiedzy

sala szkolna retro
Fot. artnana ShutterStock

Rodzice, uczniowie i nauczyciele często mówią, że "szkoła Czarnka to powrót do PRL-u". Jednak, jeśli przyjrzymy się edukacji z poprzedniego ustroju, to czasem można odnieść wrażenie, że część ówczesnych przedmiotów miałoby dziś większy sens, niż te, których uczniowie uczą się dzisiaj.

Dawniej, co prawda nie było, tak potrzebnej dziś, informatyki i mało kto miał przywilej uczenia się języka angielskiego. Jednak nikt nie skończył podstawówki, jeśli nie umiał przyszyć guzika, czy zrobić kanapek. Cofnijmy się w czasie i zobaczmy, czego w szkole uczyli się nasi rodzice i dziadkowie.

Więcej czasu na naukę

Wszystko ma swoje plusy i minusy. Dawniej dzieci spędzały w szkole więcej czasu. Aż do 1973 roku placówki pracowały od poniedziałku do soboty. Dziś coraz częściej mówi się o czterodniowym tygodniu pracy. Żaden uczeń nie byłby zadowolony, gdybyśmy wrócili do tamtego systemu. Jednak wtedy, to była norma. Zresztą rodzice, także spędzali w pracy wszystkie soboty, dzieci musiały mieć więc zapewnioną opiekę.

Jeszcze na początku lat 90. we wszystkich szkołach podstawowych obowiązkowe były fartuszki i tarcze. Miało to niezaprzeczalny plus, bo żadne z dzieci nie musiało się przejmować, że jego rodziców nie stać na markowe ubrania. W szkole wszyscy wyglądali jednakowo skromnie i schludnie. Dziś jest to nie do pomyślenia. Zgodnie z Ustawą Prawo Oświatowe, szkoła nie może ingerować w ubiór ucznia.

Dziś nauczyciele mają też więcej zrozumienia dla potrzeby ruchu dzieci. Często zajęcia w młodszych klasach odbywają się poza ławkami. Na przyrodę dzieci idą do parku, a kiedy nauczyciel czyta im fragmenty lektury - zaprasza, by usiadły na dywanie. Dawniej to było nie do pomyślenia, uczniowie siedzieli cały dzień w ławkach, a na przerwach spacerowali w parach po korytarzu w ustalonym przez szkołę kierunku.

Green Beans - 2023-09-05T095459.088.jpg

Czego Jaś w szkole się nie nauczy

Warto wspomnieć, że dawniej w każdej ogólnokształcącej szkole dzieci uczyły się rzeczy przydatnych w codziennym życiu. W czasie ZPT (zajęcia praktyczno-techniczne) nie tylko przyszywało się guziki, czy cerowało skarpety, ale też robiło na drutach, czy szydełku. Nikt nie uzyskał też promocji do następnej klasy, jeśli nie umiał wbić gwoździa. Na lekcjach budowano karmniki, budki dla ptaków.

W starszych klasach uczniowie mogli samodzielnie zbudować półkę na książki. Obowiązkowo każde dziecko musiało uszyć poduszkę na igły czy umieć zrobić pompon do czapki. W PRL sanepid nie działał aż tak prężnie, to też uczniowie robili kanapki, sałatki, a nawet piekli ciasta w przyniesionych z domu prodiżach. Dziś na technice, która zastąpiła ZPT, większość tych umiejętności jest pomijanych. A szkoda, bo uczyły samodzielności i odpowiedzialności, jak również ćwiczyły motorykę małą.

O tę ostatnią dbano też przy nauce pisania. Początkowo uczniowie pisali stalówkami, potem przechodzili na pióra wieczne. Te narzędzia zmuszały ich do staranności przy pracy. Odrobina nieuwagi mogła się skończyć kleksem w zeszycie, który sprawiał, że notatki stawały się nieczytelne. 

Terapia ręki odbywała się na co dzień

W planie lekcji były też przedmioty, które dziś zniknęły zupełnie. Mowa tu choćby o kaligrafii. W latach 60. i 70. każdy musiał umieć ładnie pisać. Ćwiczono artystyczne stawianie liter, dzieci uczyły się pisać, bez odrywania ręki. We współczesnej szkole częściowo dzieci uczą się tego w klasach 1-3, a potem na technice, jednak nie przykłada się już takiej uwagi do estetyki pisma.

Szkoda, bo w czasach, kiedy 3-latki radzą sobie z obsługą smartphonów czy tabletów, wielu 10-latków nie tylko nie da się rozczytać, ale też nie nadążają z robieniem notatek w szkole. Wcale nierzadko wymagają udziału w zajęciach z terapii ręki, bo nie są w stanie wyćwiczyć jej naturalnie. A przecież do wielu zajęć manualnych kaligrafia mogłaby być dobrym wstępem. 

Współczesna szkoła zainspirowana PRL-em

Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że minister Czarnek chce przywrócić do szkół znaczną część wspomnień z własnego dzieciństwa i lat nastoletnich. W czasie przysposobienia obronnego z pewnością rzucał wypełnionym piaskiem granatem i uczył się, jak szybko założyć maskę gazową. Teraz w czasie zajęć z edukacji dla bezpieczeństwa, młodzież znów uczy się strzelać i zakłada maski gazowe.

W PRL nauczyciel historii dość łatwo mógł stracić pracę, jeśli podawał uczniom fakty historyczne, które były niewygodne dla władzy, dziś mamy HiT, który niezmiennie zaskakuje programem nauczania, a zatwierdzone przez MEiN podręczniki nierzadko budzą kontrowersje. 

Dawniej w szkole dzieci nie miały prawa głosu. Nauczyciel odpytywał, surowo oceniał, a nierzadko udzielał kar cielesnych, potem prowadził wykład, a uczniowie musieli skrupulatnie i bezkrytycznie robić notatki. Dziś Lex Czarnek odbiera im prawo dostępu do wielu spotkań w szkołach. Jasno mówi, co mają myśleć i jak czuć. Na szczęście w szkołach wciąż pracują mądrzy ludzie, którzy rozumieją, że młodzieży trzeba dać wiatr w skrzydła, a nie kamień do szyi. 

Zobacz także:

Takich bzdur nikt się nie spodziewał. Co znajdziemy w podręczniku "Biznes i zarządzanie"?

Czarnek i Ordo Iuris usuwają Telefon Zaufania z podręczników. Nie pasuje im ideologicznie

Ale sobie dobrał kolegów. Nie do wiary, co wymyślił Czarnek na kolejną kadencję