"Kanapki robimy ze sfermentowaną nogą barana, siekaną na maleńkie kawałeczki – dzieciaki to uwielbiają"
Jeśli kiedykolwiek wyrzucałaś sobie, że nie karmisz swojego dziecka wystarczająco zdrowo, teraz odetchniesz z ulgą. Danie, które my podajemy w naprawdę kryzysowej sytuacji, na Wyspach Owczych jest jednym z podstawowych posiłków. Całe szczęście, że na tym nie kończy się jadłospis tamtejszych dzieciaków!
Na Wyspach Owczych dzieci jedzą – oczywiście – mnóstwo baraniny, ale również owoców. A co noszą ze sobą do szkoły w śniadaniówkach? To może cię bardzo zaskoczyć. Do pudełek rodzice wkładają im, między innymi, czipsy – ale to nie to, o czym myślisz.
Niezwykła zielona kraina
Wyspy Owcze to górzysty archipelag pochodzenia wulkanicznego położony na Północnym Atlantyku między Szetlandami, Norwegią i Islandią, około 300 km na północny zachód od Szkocji i 1 000 km na zachód od Norwegii. Wyspy te są terytorium zależnym Królestwa Danii, choć posiadają pewną autonomię wewnętrzną.
Panuje tu surowy, oceaniczny klimat, z dużą ilością opadów deszczu i porywistymi wiatrami. Ze swoimi malowniczymi fiordami, górami i wybrzeżami, Wyspy Owcze są takim zielonym rajem dla miłośników przyrody. Gospodarka tego kraju opiera się głównie na rybołówstwie oraz rolnictwie, w szczególności hodowli owiec – żyje ich tu 75 tysięcy.
Co jedzą dzieci na Wyspach Owczych?
Wśród 53 000 ludzi zamieszkujących Wyspy Owcze, jest oczywiście sporo dzieci. Jak spędzają tu czas i co jedzą? O to zapytaliśmy mieszkającą tam od kilkunastu lat Polkę, Sabinę Poulsen, przewodniczkę i autorkę przewodnika po Wyspach Owczych , właścicielkę rodzinnego biura podróży, która prowadzi Polski Przystanek na Wyspach Owczych ( www.sabinapoulsen.com ). Jeśli chodzi o odżywianie dzieci, Wyspy Owcze są rzeczywiście specyficznym krajem.
– Ulubione danie dzieciaków to makaron z keczupem lub maggi. W szkołach i przedszkolach nie ma stołówek , dzieci przynoszą ze sobą śniadaniówki i jedzą to, co rodzice im tam włożą. Może to być właśnie makaron z maggi lub keczupem, kanapki, naleśniki, owoce, ogólnie raczej zimne dania. Jeśli chodzi o zupy, to w grę wchodzi tylko pomidorowa, ale taka z proszku – mówi Sabina.
Na ciepłe danie dzieci z Wysp Owczych mogą liczyć dopiero późnym popołudniem, około 18.00 -19.00. Właściwie to taka obiadokolacja. Dzieciaki siadają do stołu dopiero w domu, już po szkole i po treningach – tam wszystkie dzieci trenują. – A tak, cały dzień, są na tych kanapkach od rodziców – wyjaśnia przewodniczka.
Wyspy Owcze słyną z baraniny
– Baraniny mamy w kuchni naprawdę bardzo dużo, je się ją na ciepło i zimno, do kanapek i wszystkich innych dań. Kanapki robimy np. ze sfermentowaną nogą barana , siekaną na maleńkie kawałeczki i posypywaną specjalną przyprawą – dzieciaki to uwielbiają. No, ale gdy otwierają śniadaniówkę, to roztacza się woń nieciekawa... Jak śmierdzące skarpetki!
Do śniadaniówek wkładamy dzieciom także suszoną rybę, taki rodzaj czipsów . Połączenie chleba z suszoną rybą jest na pewno ciekawe i nietypowe, a zapach ma również niewiarygodny! – opowiada Sabina. Na szczęście dzieci z Wysp Owczych nie jedzą tylko suszonych ryb, mięsa i makaronu. Ich dieta bogata jest również w witaminy.
Stare angielskie przysłowie mówi: „An apple a day, keeps the doctor away”, co oznacza, że wystarczy jeść jedno jabłko dziennie, by nie chorować. – Rzeczywiście, tutejsze dzieci jedzą bardzo dużo owoców, głównie jabłek, bananów i pomarańczy – mówi Sabina Poulsen.
fot. https://www.instagram.com/sabina_na_wyspach_owczych
A teraz będzie trochę strasznie, ale – co kraj, to obyczaj
Podczas gdy polskie dzieci w wakacje i ferie bawią się w najlepsze, chodzą na boisko, jeżdżą na wycieczki, obozy, lub po prostu leniuchują w domu z książką, ewentualnie z PlayStation, dzieci z Wysp Owczych spędzają czas wolny zgoła inaczej: – Nasze dzieci zawsze są obecne podczas zabijania grindwala – niestety, to nasza niechlubna tradycja, no ale tak jest – mówi Sabina.
– Suszony grindwal jest wielkim przysmakiem i również często trafia do śniadaniówek. Dzieci od małego są przyzwyczajone do zabijania owiec, baranów. Dzieje się to podczas ferii jesiennych – 15 października – i dzieciaki to obserwują. Mało tego – pomagają swoim rodzicom i wiedzą, jak to jedzenie powstaje, od samego początku .
Kontrowersyjne? Tylko z naszego, polskiego, punktu widzenia. Przecież dla niektórych z nas także nie jest niczym niesłychanym zabicie kury, czy karpia. Kwestia kultury. Z drugiej strony, może to i dobrze, że dzieci na Wyspach uczestniczą w zabijaniu zwierząt, które potem jedzą. Przynajmniej są świadome. A gdy w Polsce na stół wjeżdża kotlecik schabowy, małe dzieci kompletnie nie zdają sobie sprawy z tego, że to jest świnka.
Czytaj także:
Polka z Wielkiej Brytanii opowiada, co jej dziecko je w szkole. Twoje może tylko pozazdrościć
Na śniadanko, podwieczorek i spacerek. Najlepsze placuszki brokułowe dla niejadka [PRZEPIS]
Do śniadaniówki włóż czekoladę. Takie jedzenie ucieszy ucznia i rodzica