Nowe fakty o rodzinie Grzegorza Borysa. Śledztwo w sprawie śmierci Olusia trwa
Październik 2023 roku był jednym z najbardziej mrocznych miesięcy minionego roku. 18 października grupę przedszkolaków w Poznaniu zaatakował Zbysław C ., który śmiertelnie ranił 4-letniego Maurycego. Zaledwie dwa dni później, również od ciosów nożem zginął 6-letni Oluś z Gdyni. Sprawcą drugiego zabójstwa był ojciec chłopca.
O Grzegorzu Borysie, którego ciało blisko dwa tygodnie po zbrodni wyłowiono ze zbiornika wodnego na terenie trójmiejskich lasów, wiadomo wiele, głównie niepokojących rzeczy. Jednak teraz na życie rodziny nowe światło rzucają reporterzy “Faktu”.
Oluś tęsknił za tatą
Krótko po zbrodni na gdyńskim osiedlu, sąsiedzi zwracali uwagę, że mężczyzna od dawna zachowywał się niepokojąco . Z ich relacji wynikało, że Borys chodził często w kamizelce, ćwiczył jak komandos, a bywało, że dopuszczał się agresji słownej wobec dzieci. Kilka osób wspominało, że widzieli, jak kopał swojego psa. Wtedy zaczęły się pojawiać pytania: dlaczego mama pozwoliła, by ktoś taki sam został z Olusiem?
Jak udało się ustalić reporterom “Faktu”, chłopiec prawdopodobnie sam lgnął do ojca i w dniu, kiedy został zaatakowany, był u ojca w odwiedzinach. Jak się okazuje, żona Grzegorza Borysa kilka miesięcy wcześniej odeszła od męża i zabrała ze sobą dzieci . Prawdopodobnie w rodzinie już od dawna nie działo się dobrze.
Zabrała dzieci i odeszła
Jak udało się ustalić reporterom gazety, małżonkowie od dłuższego czasu mieli problemy. Kilka miesięcy przed śmiercią Olusia, jego mama postanowiła odejść od męża. Wraz z synami przeprowadziła się do swoich rodziców. To tam wraz ze starszym synem nocowała, gdy młodsze z jej dzieci zginęło.
Chłopcy tęsknili za ojcem, żona Borysa nie chciała im utrudniać kontaktów, dlatego bywało, że dzieci nocowały w dawnym mieszkaniu rodziny, które po rozstaniu zajmował Grzegorz. Dzień przed tragedią Oluś chciał zobaczyć się z tatą, na co mama przystała. Dziecko spało spokojnie w swoim łóżeczku, kiedy napastnik go zaatakował.
Ona nigdy tego nie zapomni
Rano mama Olusia postanowiła zadzwonić do synka. Kiedy nie odebrał, podjęła próbę kontaktu z mężem, jednak on także nie odpowiedział. Zaniepokojona zwolniła się z pracy i pojechała do mieszkania. Prawdopodobnie przeczuwała, że stało się coś złego. Jednak to, co ujrzała, okazało się gorsze, niż najstraszniejszy koszmar, który można śnić.
Oluś leżał bez znaku życia w swoim łóżku, jego taty nie było. Mama chłopca zaalarmowała służby. Zaczęła się jedna z największych obław za podejrzanym o przestępstwo w historii Pomorskiej Policji. Blisko tysiąc funkcjonariuszy, żołnierzy, żandarmów, strażaków i strażników leśnych rozpoczęło poszukiwanie Grzegorza Borysa. Po 11 dniach wyłowiono ciało mężczyzny. Śledztwo wciąż trwa.
Zobacz także:
Zabójstwo 6-latka w Gdyni. Nieoficjalnie: sprawca to żołnierz Wojska Polskiego
Tysiąc policjantów, żandarmów i marynarzy. Grzegorz Borys zapadł się pod ziemię?
Grzegorz Borys odnaleziony? Dzieciobójca z Gdyni nie żyje