Zarabiamy 8 tys. i stać nas na wszystko. Nie wiem, jak ludzie mogą narzekać!
Kaśkę znam od wczesnego dzieciństwa, do dziś jest nam po drodze. Kiedy tylko uda nam się spotkać, możemy gadać godzinami. Tematy nigdy się nie kończą. Przypadkowe wpadnięcie na nią w sklepie zawsze kończy się wspólną kawą, masą śmiechu, ale i zwykłymi rozmowami "między mamami".
Nasze dzieci są w podobnym wieku, ja mam trójkę, ona dwójkę, więc do szerokiej gamy wspólnych tematów dochodzą też takie, jak życie z nastolatkami, czy codzienne trudy prowadzenia domu i łączenia tego z pracą na pełen etat. Ostatnio Kaśka zaskoczyła mnie wyznaniem, ze powodzi im się bardzo dobrze, ba, nie rozumie, jak ludzie mogą tak w kółko narzekać na brak pieniędzy.
Mama na etacie radzi sobie świetnie
Na wstępie chciałabym podziękować Kaśce, że zgodziła się na opisanie swojej historii, bo o pieniądzach w Polsce rozmawiamy niechętnie. Ona nie ma z tym problemu, bo jak podkreśla - nikomu nie ukradła, żeby musiała się wstydzić. Kasia i jej mąż pracują na pełen etat, ona w urzędzie gminy, jej mąż jest magazynierem w składzie budowlanym.
- Normalna praca, skończył studia, ale umówmy się, w kopalni nie pracuje, jest ciepło, w miarę spokojnie, stałe godziny, to było dla nas bardzo ważne, bo przecież wychowujemy dzieci - zaczyna. Kaśka podobnie jak my mieszka z dala od krewnych, los rzucił nas w te same okolice.
Przy wychowaniu dzieci i opiece, w razie choroby, nie może liczyć na pomoc babć, cioć, niczyją. - Teraz to już jest łatwiej, są starsi, mniej chorują, ale jeszcze dwa lata temu jedno z nas prawie ciągle było na zwolnieniu. Braliśmy je na przemian, żeby nie drażnić pracodawców, dzieci są i moje i męża, więc branie za nie odpowiedzialności też powinno rozkładać się po równo.
Zarabiamy 8 tys. miesięcznie i stać nas wszystko
- Wiesz, że ja nie lubię narzekać. Wszyscy mamy kredyty, wszyscy mamy rachunki, wszystkich spotykają niespodziewane wydatki, jak awaria auta. W urzędzie nie ma wielkich pieniędzy, ale jest spokój, bo budżetówka, to pewna praca, są premie, dodatki na święta, nie ma tragedii. Razem z Tomkiem zarabiamy 8 tys. zł miesięcznie, do tego dwa 800+ . Nie ma tragedii - przyznaje.
- Za dom płacimy 2 tys. kredytu, prąd około 130 zł miesięcznie, nie mamy gazu, pellet kupujemy latem, bo jest najtańszy. Do tego trzeba doliczyć tankowanie auta, jakieś 800 zł miesięcznie i zajęcia dodatkowe dzieci 500 zł, telefony i internet - kolejne 200 zł. Co miesiąc mamy więc 3630 zł to są nasze stałe opłaty - wylicza Kaśka. - Zostaje nam na życie prawie 6 tysięcy, nie mamy na co narzekać - dodaje.
Z takiej kasy można bardzo dobrze żyć
Kaśka przyznaje, że w tym roku już kupili dwutygodniowe wakacje na Cyprze - trafiła się okazja. Na jedzenie wydają miesięcznie między 2 a 3 tysiące, zaznacza, że wliczając raz w miesiącu obiad na mieście. Jest też w stanie sporo odłożyć, właśnie na wakacje, opał, czy kupić spokojnie ubrania dzieciom.
- Część ludzi pewnie mnie skrytykuje, bo uważają, że ciężko tak godnie żyć , ale nam się udaje, więc się da - mówi Kaśka, której nawet nie muszę zachęcać, żeby zdradziła swój patent.
- Jak ci nie starcza kasy, to opcje są dwie: albo szukasz dodatkowej pracy, albo zaczynasz robić zakupy z głową. Nie wiem, jak ludzi może zaskoczyć, że dziecko wyrosło z kurtki. Wiosenne kupiłam w środku zimy w sklepie z używaną odzieżą. Nowe kupujemy tylko buty i bieliznę . Bo po co wywalać pieniądze na coś, co i tak zaraz będzie za małe? Jedzenie - zawsze z promocji z gazetek. Mamy zamrażarkę, więc jak udka z kurczaka są tanie, to kupuję na zapas, jak karkówka, to karkówkę - sypie jak z rękawa sposobami na oszczędzanie.
Zamiast narzekać, zacznij planować
Kaśka podkreśla, że ma spis wszystkiego, co znajduje się w jej lodówce i spiżarni. - Inaczej by się marnowało, tak idę do sklepu, wiem co mam, mam zaplanowane posiłki na tydzień do przodu, dokupuję to, co niezbędne i radzimy sobie bardzo dobrze - mówi.
- Muszę ci powiedzieć, że czuję pewną niedorzeczność w tej sytuacji, że opowiadam o rzeczach oczywistych, jakbym Amerykę odkrywała. Na tym polega dorosłość, że trzeba być odpowiedzialnym i planować, jakoś sobie radzić, a nie tylko łapę wyciągać - zapala się w swojej opowieści.
800+ jest dla rodziny mojej koleżanki porządnym strzałem gotówki, całość odkładają, dziś to 1600 zł, które każdego miesiąca lądują na rachunku oszczędnościowym. - Wakacje, niespodziewana awaria auta, czy nowy dywan do salonu - na to idą te pieniądze, albo na okulary dla syna, jak ostatnio - wymienia jednym tchem.
- Można żyć dobrze, nie łapiąc się nawet na klasę średnią wg. Polskiego Ładu, trzeba tylko chcieć i czasem powstrzymać swoje żądze na zakupach. To nasz sposób na domowy budżet - podsumowuje Kaśka.
Zobacz także:
12 tysięcy złotych dla rodziców jedynaków. Wypłaty będą jeszcze w tym roku
Dodatkowe 400 złotych dla rodziców szkolniaków. Złóż wniosek, a dostaniesz pieniądze już w wakacje