Dziecko na plecy i w pole. Nasze babki nosiły dzieci w chustach zanim stało się to modne
Są niemowlęta, które spokojnie leżą sobie w łóżeczku czy w wózku, kiedy ich mama zajmuje się swoimi sprawami. Ale są też takie, które dobrze czują się tylko w ramionach rodzica. Na te drugie mówi się, że są nieodkładalne i właśnie takie były obydwie moje córki. O chustonoszeniu dowiedziałam się przypadkiem, ale ta wiedza zmieniła wszystko.
Gdy spacerowałam z dwumiesięcznym maluchem w chuście 5 lat temu, wiele osób pukało się w głowę, chociaż już wtedy chustonoszenie było popularne. Dzisiaj świadomość wszystkich korzyści płynących z noszenia dziecka jest większa, ale nadal, zwłaszcza na wsi i w mniejszych miejscowościach chusta jest uważana za fanaberię i wymysł "nowoczesnych" matek. Tymczasem jest całkowicie odwrotnie. Dzieci w chuście nosiły jeszcze nasze prababki i było to dla nich całkowicie naturalne.
Dziecko na plecy i w pole
Chusta, szmata, zapaska, hacka albo odziewacka. Staropolska chusta nosiła różne nazwy w zależności od regionu, ale zasada jej używania była zawsze taka sama. Mama mogła mieć maluszka przy sobie, a jednocześnie pracować w polu, zajmować się obejściem czy starszymi dziećmi.
Starsze dzieci nieraz same nosiły młodsze rodzeństwo w chuście, gdy ich mamy były zajęte, ale dawne chusty nie przypominały dzisiejszych. Zazwyczaj były trójkątne, kolorowe, czasami haftowane albo z frędzlami. Wyglądały zupełnie podobnie jak chusty, które są częścią niektórych tradycyjnych strojów ludowych. Niemowlęta noszono na plecach, albo na brzuchu, a wiedza o tym, jak dziecko w zapaskę zamotać, była przekazywana z pokolenia na pokolenie.
Za odziewackę mógł posłużyć także fartuch albo koc - matki w dawnej Polsce potrafiły nosić niemowlę w czymkolwiek. Zwłaszcza wtedy, gdy były zmuszone ratować życie swojej rodziny i uciekać z domu. Tak było, chociażby podczas II wojny światowej. Z dzieckiem w chuście, kocu czy fartuchu mogły uciekać szybciej i łatwiej. Z wózkiem raczej by się to nie udało, zwłaszcza na wsi.
Kiedy wynaleziono wózek dla dziecka?
Można sobie wyobrazić, jak wyglądałaby próba ucieczki przez wiejskie bezdroża z maluchem w wózku. Ale nawet jeśli droga byłaby równa jak stół, to w dawnej wsi żadna z matek nie mogła nawet o wózku marzyć. Ten wynalazek, chociaż rozpowszechnił się w Polsce w pierwszej połowie XX wieku, to na początku był dostępny tylko dla najbogatszych mieszkańców miast.
Wózek wynaleziono o wiele wcześniej. Pierwsze urządzenie do wożenia dzieci skonstruował w 1733 roku architekt William Kent na życzenie księcia Devonshire w Anglii. Tego wózka nie pchali rodzice, był ciągnięty przez zwierzęta – kucyka lub osła, a jego wygląd znacznie różnił się od dzisiejszych dziecięcych pojazdów. Nadawał się też tylko dla dzieci, które już potrafiły siadać.
Dopiero w 1850 roku wystartowała produkcja wózków dla najmniejszych dzieci. Pierwowzór dzisiejszej gondoli powstał w 1876 roku, ale do Polski trafił wiele lat później. Z czasem także w naszym kraju matki pokochały spacery z wózkami, a wiedza o tym, jak nosić dziecko w chuście przestała być potrzebna i zanikła. Aż do XXI wieku, gdy chustonoszenie do Polski wróciło, znów wiele lat później niż w innych krajach. Ale tym razem jako pierwsze chust zaczęły używać kobiety w wielkich miastach, a nie na wsi.
Noszenie jest naturalne
Powrót chustonoszenia wiąże się ze zwiększającą się świadomością potrzeb, jakie mają noworodki i niemowlęta. Kiedy nam w Polsce nadal wmawiano, że mamy nie nosić, bo się przyzwyczai, w innych krańcach świata matki dowiedziały się, że bycie blisko rodzica jest dla dziecka czymś absolutnie naturalnym. I szybko odkryły, że można je nosić wygodnie, zdrowo i z obydwiema wolnymi rękami.
Zachodnia moda na noszenie w chuście nie została zainspirowana historią polskiej wsi. Źródeł trzeba szukać w dużo bardziej egzotycznych miejscach. Od wieków z chust korzystały matki w Japonii, Chinach, Tajlandii, Meksyku czy w Peru. A w krajach Afryki obrazek kobiety uprawiającej pole z maluchem przywiązanym do pleców można zobaczyć do dzisiaj.
Dlaczego w różnych zakątkach świata pojawił się ten sam sposób noszenia dzieci? Bo wszędzie, tak jak w dawnej polskiej wsi, matki nie mogły sobie pozwolić na luksus nicnierobienia, a doskonale wiedziały, że dziecko w chuście, przytulone do jej pleców czy piersi, będzie spokojniejsze. My dzisiaj mamy już naukową wiedzę o tym, dlaczego chustonoszenie działa jak magiczna różdżka nawet na najbardziej nieodkladalne dzieci.
Zalety chustonoszenia
O tym, że noszenie dziecka w chuście pomaga mamie w codziennych obowiązkach, nie trzeba już wspominać. Ale największe zalety chustonoszenia dotyczą tego, jak wpływa ono na rozwój dziecka. Nowo narodzone dziecko jest przyzwyczajone do bycia otulonym i kołysanym cały czas, bo tak właśnie czuło się we wnętrzu macicy. Zamotanie w chustę daje mu podobne doznania – to dlatego, większość dzieci tak szybko się w chuście uspokaja.
Chustonoszenie zaspokaja dziecięcą potrzebę bliskości, ale to nie wszystko. Przytulenie i ciepło w chuście pomagają ukoić problemy z brzuszkiem. A dobrze zamotane dziecko przyjmuje pozycję, która jest najzdrowsza dla jego bioderek. Poprawna technika motania chusty i układania w niej dziecka jest tutaj kluczowa, zwłaszcza dla noworodków.
Jeżeli chciałabyś spróbować chustonoszenia, najlepiej skontaktuj się z najbliższym doradcą – takich specjalistów jest wielu w całej Polsce. Jeżeli nie masz takiej możliwości – poszukaj filmów instruktażowych w Internecie i najpierw poćwicz motanie na pluszowym misiu lub lalce. Z doświadczenia wiem, że na początku najlepiej sprawdzi się chusta tkana, najlepiej używana. Będzie dużo bardziej miękka od nowej i tańsza. Nie zrażaj się też początkowymi protestami ze strony dziecka – dla niego to także coś nowego.
Zobacz także:
Czy w czasie upałów dopajać niemowlę? Ile powinno pić dziecko, gdy żar leje się z nieba
Ma je nawet co drugi noworodek. Czym są te białe kropeczki na nosku?
Coraz wyższe opłaty za czesne w żłobkach. Kolejne podwyżki już jesienią