Francuskie dzieci nie grymaszą i nie płaczą, do rodziców zawsze zwracają się z szacunkiem. Jak Francuzi to robią?
We Francji słońca jest więcej, niż w Polsce, natomiast mniej jest zajęć w szkole. To powinno już wystarczyć, by dzieci mogły czuć się wspaniale, bo dla maluchów najbardziej liczy się dobra zabawa. Francuskie dzieci mają na to zarówno więcej czasu jak i lepsze warunki.
Ale czy to znaczy, że mali Polacy powinni zazdrościć Francuzom? Cóż, niekoniecznie. Są takie obszary życia, których nie da się im zazdrościć.
Ban na media społecznościowe
We Francji, by założyć konto, powiedzmy na TikToku, nastolatek w wieku 13-15 lat musi mieć zgodę rodzica lub opiekuna prawnego. Dzieci poniżej 13. roku życia w ogóle nie mogą korzystać z mediów społecznościowych. Tak zadecydowano w zeszłym roku, a powodem zmian w prawie miały być dokumenty grupy Meta, właściciela Facebooka i Instagrama, według których aż 32 proc. nastolatek, które mają kompleksy z powodu swojego wyglądu, po wejściu na Instagram czuje się jeszcze gorzej.
"W 2021 roku 63 proc. dzieci poniżej 13. roku życia miało konto na co najmniej jednej platformie społecznościowej. Jest to naruszenie ogólnych warunków korzystania z głównych platform, o których mowa, zgodnie z którymi rejestracja jest dozwolona od 13. roku życia” - wyjaśniał w 2023 r. poseł Laurent Marcangeli.
Czy to dobrze? Wiemy, że serwisy społecznościowe mogą uzależniać, podobnie jak serfowanie w sieci samo w sobie. Nawet oglądanie bajek jest dla najmłodszych dzieci szkodliwe, psychologowie podkreślają to przecież przy każdej okazji. Wydaje się więc, że surowe prawo w tym wypadku faktycznie chroni dzieci. A jak to wygląda na innych płaszczyznach życia?
We Francji rodzice aż tak nie przyjmują się dziećmi
Kilka lat temu furorę zrobiła książka Pameli Druckerman pt.: “W Paryżu dzieci nie grymaszą”. Autorka zebrała w niej swoje obserwacje na temat sposobu wychowywania dzieci przez Francuzki. Według niej francuskie dzieci są dobrze wychowane, mówią ”dzień dobry”, nie grymaszą przy stole i są bardzo samodzielne.
Na pierwszy plan wysuwa się to, że mali Francuzi nie absorbują sobą całego otoczenia. Nie jest tak, jak często w polskich rodzinach, że dzieci znajdują się w ich centrum. To, czego akurat chce małe dziecko, my często traktujemy jak priorytet. Chociażby wizyty u znajomych lub ich odwiedziny u nas, dostosowujemy do pór drzemki naszych pociech.
We Francji jest odwrotnie. Jeśli mama i tata mają ochotę spędzić wieczór w restauracji z przyjaciółmi – robią to. Zabierają ze sobą nawet zupełne maluchy i nie przejmują się tym, że właśnie oto nadeszła pora na ich kąpiel czy sen. Jeśli dziecko uśnie gdzieś na fotelu przy stole – też dobrze. Rodzice nie zajmują się też tym, że ich pociecha na kolację powinna zjeść odpowiednią kaszkę. Dostanie coś z karty i tyle.
Mali Francuzi są bardziej samodzielni
Francuskie dzieci rosną w przekonaniu, że nie są pępkiem rodziny, ale jej częścią, ważną tak samo, jak inne. To dlatego mamy nie "poświęcają się” i nie zamykają w domu przez pierwsze lata życia dziecka, nie izolują od reszty świata, znajomych i życia towarzyskiego w ogóle. Po prostu włączają dziecko w to życie. A ono musi się tam jakoś odnaleźć i dostosować .
Co więcej, często swoje potrzeby rodzice stawiają na pierwszym miejscu. I dlatego np. nie wyręczają we wszystkim swoich dzieci (mają swoje rzeczy do zrobienia!). Nie sprzątają za nich, kiedy coś się wyleje, tylko wręczają gąbkę, nie ubierają , ale czekają, aż maluch sam wciągnie majtki, skarpetki, itp., Dzięki temu mali Francuzi są bardzo samodzielni, dużo częściej mają możliwość uczenia się na własnych błędach i trenowania różnych umiejętności: "Francuzi wierzą, że dzieci czują się pewnie, kiedy są w stanie zrobić rzeczy samodzielnie" – pisze Druckerman.
Co prawda, momentami Francuzi trochę "przeginają” w tej kwestii. Słynne są tzw. dwuminutowe pauzy , które polegają na tym, że jeśli dziecko z jakiegoś powodu zacznie płakać, np. w nocy, nie biegną do niego natychmiast, tylko chwilę czekają, czy samo zdoła sobie poradzić. Trzeba jednak podkreślić, że tę metodę wyznają raczej ludzie przywiązani do tradycji, a ta ściera się – na szczęście! – w ostatnich latach z rodzicielstwem bliskości, które staje się coraz bardziej popularne również we Francji. Wypłakiwanie się to jest ostatnia rzecz, jaką powinny przeżywać dzieci.
W środy francuskie dzieci maja wolne
Jest natomiast coś takiego, czego polskie dzieci mogą francuskim pozazdrościć. To wolna środa w wielu regionach kraju, a w innych wolne pół środy, czyli lekcje najwyżej do południa. Co prawda, mali Francuzi chodzą do szkoły także w sobotę, czyli w sumie sześć razy w tygodniu, ale w soboty nie ma nauki, chodzi tylko o świetlicę.
Jak podaje portal dziecizagranica.gov.pl we Francji "Lekcje z reguły trwają od 8:30 do 16 lub 16:30 z przerwą na obiad od 11:30 do 13 lub 13:30”. I tu znowu mogłoby się nam, Polakom, coś nie spodobać. Długa przerwa wydłuża przecież cały dzień spędzony w szkole. Cóż, wszystko ma swoje plusy i minusy. Niewątpliwie przyjemną dla francuskich dzieci sprawą są za to wakacje i ferie. Tych mają one aż pięć :
"Ferie i wakacje w czasie roku szkolnego obejmują, oprócz wakacji letnich (lipiec – sierpień), również 2 tygodnie przerwy w nauce z okazji Wszystkich Świętych (Vacances de la Toussaint), 2 tygodnie z okazji świąt Bożego Narodzenia (Vacances de Noël), ferie zimowe (Vacances d’hiver) również trwające 2 tygodnie) oraz 2-tygodniową przerwę wiosenną (Vacances de printemps)” – czytamy. W tym kraju z pewnością nikt nie narzeka na przeładowaną podstawę programową!
Zobacz także:
Chcesz wychować samodzielne dziecko? Pozwól mu popełniać błędy
Koniec udręki uczniów! Po feriach do szkół wchodzą wielkie zmiany