Kościół próbował jej zakazać. Topienie Marzanny ma ukrytą symbolikę
Topienie Marzanny to zwyczaj stary jak świat i w niektórych rejonach wciąż praktykowany. Nawet przedszkolaki wybierają się w pierwszy dzień wiosny, aby wrzucić do wody, zrobioną wcześniej wspólnie kobiecą postać. Marzanna brzmi całkiem miło i niewinnie, co innego Mora, albo – co gorsza – Śmiercicha…
Tymczasem wszystkie te nazwy oznaczają to samo – pradawną słowiańską boginię zimy i śmierci, której kukłę nasi przodkowie spalali i topili, aby przywołać wiosnę. Zwyczaj był nieco makabryczny, jak wiele innych słowiańskich obrzędów. Próbowano go także w Polsce zakazać, ale jak widać, spełzło to na niczym. Kim była Marzanna i czemu w pierwszy dzień wiosny musi tak dramatycznie zakończyć swój żywot?
Marzanna musi zginąć
Marzanna, Mora, Śmierć, Śmiercicha – prasłowiańska bogini śmierci i zimy miała wiele imion, a każde z nich wywoływało ciarki na plecach, bo ta postać nie zwiastowała nic dobrego. To przez nią na zimę obumierała cała natura, a żeby na wiosnę mogła się odrodzić, Marzanna musiała zginąć. Na jej miejsce przychodził Jaryło – bóstwo wiosny i płodności.
Właśnie tak widzieli zmianę pór roku nasi praprzodkowie. Wierzyli też, że spalenie lub utopienie symbolizującej Śmiercichę kukły, sprawi, że jej działanie osłabnie i wiosna nadejdzie szybciej. A w dawnej polskiej wsi, gdzie ludzkie życie zależało od tego, ile zapasów pozostało w spiżarni, na nadejście wiosny i pierwsze plony naprawdę czekało się jak na zbawienie.
Utopić i nie dotykać
Kukłę Marzanny przygotowywano ze słomy, owijano materiałami i ozdabiano wstążkami. Przechodziła w orszaku przez całą wieś, odwiedzała wszystkie domy, a po drodze podtapiano ją w różnych zbiornikach wodnych, miskach i wiadrach. Potem przejmowała ją wiejska młodzież. Do rzeki trafiała poza granicami wsi, dopiero wieczorem i po wcześniejszym podpaleniu.
Śmiercicha mogła być groźna, dlatego po utopieniu nie wolno było jej dotykać. Wierzono, że ktokolwiek potknie się i upadnie wracając z topienia Marzanny, niechybnie umrze w ciągu najbliższego roku. A odwracając się za siebie i spoglądając na tonącą Marzannę, ściągało się na siebie choroby. Nic dziwnego, że zwyczaju próbowano zakazać, gdy na ziemie polskie wkroczyło chrześcijaństwo.
Kościołowi się nie podobała
Chrześcijaństwo w dawnej Polsce przejmowało wiele słowiańskich zwyczajów, nadając im nowe znaczenie. Tak przyjęła się, chociażby wielkanocna palma i pisanki. Z Marzanną było jednak inaczej, bo żadnego katolickiego znaczenia nie otrzymała. Zwyczaju mordowania słowiańskiej bogini w pierwszy dzień wiosny próbowano oficjalnie zakazać.
W 1420 roku na Synodzie Poznańskim pojawiła się uchwała, która zobowiązywała duchownych do wytępienia zwyczaju topienia Marzanny w wiejskich parafiach. Ale tradycja przekazywana przez pokolenia okazała się silniejsza niż zalecenia Kościoła. Na przełomie XVII i XVIII wieku próbowano więc zastąpić ten zwyczaj zrzucaniem z wieży kościelnej kukły Judasza, co również nie przypadło wiernym do gustu. Marzanna pozostała więc z nami do dziś.
Oprócz Marzanny także gaik
Oprócz Marzanny z okazji końca zimy przygotowywano też gaik lub maik. W niektórych rejonach nazywany był też nowym latkiem lub gajem. Była to zielona gałąź, najczęściej sosnowa, przyozdobiona wstążkami, skorupkami jajek i innym dekoracjami. Gaik przychodził do wsi, kiedy Marzanna już utonęła, ale ustalenie kiedy dokładnie się to odbywało pierwotnie, nie jest takie proste.
Gaik po wsi nosiły dziewczęta, a najbardziej barwnie świętowano ten zwyczaj na Śląsku. W tym regionie zarówno topienie Marzanny jak i chodzenie z "goikiem" kultywuje się po dziś dzień.
Wiązanie wstążek na gałązce jest miłe i niewinne, ale palenie i topienie kukły – to trochę mniej sympatyczny obyczaj. Mimo makabrycznej symboliki nadal kultywujemy ten zwyczaj czasem także w szkołach i przedszkolach, jednak w zmienionej formie.
Obecnie ze względów ekologicznych Marzannie raczej nie pozwala się już spłynąć w dół rzeki, to 21 marca wiele przedszkoli organizuje pochody z kukłą. Dzieci używają własnoręcznie przygotowanych dzwonków i grzechotek, aby przepędzić zimę. Kukła na koniec jest rozbierana, a jej elementy wkładane do odpowiednich pojemników na śmieci.
Zobacz także:
W niedzielę bezwzględnie tego unikaj. To grzech ciężki!
Ile jajek można zjeść w Wielkanoc? Odpowiedź może cię zaskoczyć
Kontrowersyjna droga krzyżowa w jednej ze szkół. "Jezus" czołgał się po podłodze
Polub PortalParentingowy.pl na Facebooku i bądź z nami na bieżąco