"Wolę iść siedzieć, niż nie odebrać". Nauczyciele miażdżą Lex Kamilek
- Ustawa Kamilkowa miała chronić dzieci, póki co ma znacznie większe szanse wtrącić nauczycieli do kryminału - mówi Agnieszka, która z żalem usunęła się z grupy klasowej na Messenger, za pośrednictwem której kontaktowała się z wychowankami.
Przestraszyła się po tym, jak jej znajomą w domu odwiedziła policja.
- Sprawdzili prywatny sprzęt i teraz tłumaczyć się będzie przed prokuratorem - słyszę. Nie zrobiła niczego złego, ale prawo to prawo, obowiązuje wszystkich. Koleżanka Agnieszki rozmawiała z uczennicą o menstruacji. Dziewczynkę wychowuje tylko tata i nastolatka wstydziła się poprosić go o podpaski, napisała do wychowawczyni. Pech, tego dnia do jej domu zajrzeli policjanci.
Ustawa Lex Kamilek
Po głośnej sprawie katowania przez najbliższych chłopca z Częstochowy politycy postanowili zaostrzyć i doprecyzować prawo, które ma chronić najmłodszych. Przemoc, złe traktowanie, molestowanie - dziecko ma być chronione. Obowiązek zgłoszenia podejrzenia przemocy wobec dziecka mają teraz nauczyciele. W przypadku Kamilka szkoła miała podejrzenia, ale nie zareagowała, to kosztowało chłopca życie.
Jednak prawo, które obowiązuje od 15 lutego 2024 roku, nakłada też pewne ograniczenia na nauczycieli . Niektóre są dla nich obraźliwe, bo i bez przepisów wiedzą, że nie wolno im bić i obrażać uczniów, nie wspominając o częstowaniu alkoholem i innymi używkami.
Jak mówią: to skandal, nie musi regulować tego prawo, wystarczy być myślącym odpowiedzialnym człowiekiem. Jednak są i takie zapisy, które jak na ironię mogą dzieciom poważnie zaszkodzić.
Cyfryzacji nie zatrzyma nic
W czasie pandemii nauczyciele i uczniowie radzili sobie, jak mogli. W wielu placówkach w początkowym okresie zadania wysyłano uczniom za pomocą komunikatorów internetowych. Potem pojawiły się lekcje zdalne. Wykorzystywano różne platformy: Zoom, Teams, GoogleMeets... A więc komunikatory. Dziś nauczycielom na ten sposób komunikacji nie pozwala prawo.
Zgodnie z zapisami Lex Kamilek, jak media nazywają tę ustawę, nauczyciel może z dzieckiem wyłącznie za pośrednictwem oficjalnych kanałów, czyli przez dziennik elektroniczny. Co zrobić jeśli dziecko samo napisze maila na prywatny adres, albo SMS-a do nauczyciela? Ten nie powinien takich danych uczniom udostępniać. Jeśli zrobił to wcześniej, powinien wyjaśnić, ze teraz to jest zakazane i że nie będzie mógł na takie wiadomości reagować. Ale medal ma drugą stronę.
Dlaczego Lex Kamilek szkodzi dzieciom
Zaniepokojenie u rodziców budzi już fakt, że nauczyciel zgodnie z prawem nie może skontaktować się z uczniami np. w czasie wycieczki szkolnej. Bo co jeśli dziecko oddali się? "Kiedyś dzieci telefonów nie miały i jakoś się nie gubiły" - mówi moja znajoma. Ale dziś mają telefony i są do nich przyzwyczajone, tak samo jak do tego, że wychowawca jest osobą, do której można zwrócić się z problemem.
Często docierają do nas historie od zaprzyjaźnionych pedagogów. - W zeszłym roku czterokrotnie alarmowaliśmy służby, że w domach naszych uczniów dochodzi do aktów przemocy - mówi jedna z polonistek. - Wszystkie prośby o pomoc trafiały do nas za pośrednictwem popularnych komunikatorów internetowych - przyznaje. Dzieciom łatwiej napisać, niż przyjść i powiedzieć, bo w szkole zawsze ktoś słucha.
Nauczyciele: Wolę iść siedzieć, niż nie pomóc
Usuwają się z grup dyskusyjnych, klasowych, choć ta forma komunikacji jest wygodna. - Czasem pisał uczeń, że ma problem z pracą domową, rodziców nie ma, czy mogę pomóc - mówi Monika, która w podstawówce uczy fizyki. - Teraz nie ma prac domowych, ale i wiadomości nie ma. Szkoda. Wcześniej na grupie klasowej razem sprawnie rozwiązywaliśmy zadania. Dzieciaki wiedzą, że musiałam odejść z tych grup, ale wiedzą, że zawsze odbiorę od nich telefon. “Wbrew prawu”, jak żartują uczniowie - dodaje.
Monika, jak i wielu jej kolegów i koleżanek po fachu mówią wprost: jeśli uczeń zadzwoni - odbiorą. - Nigdy nie wiesz, co się stało. Wolę odpowiadać przed prokuratorem, za to, że odebrałam, niż do końca życia żałować, że nie pomogłam dziecku - mówi. Wspomina sytuację, kiedy jej nastoletni uczeń zadzwonił, bo pił alkohol z kolegami, zostawili go w parku. - Rodzice akurat wyjechali na weekend, opiekowała się nim babcia, on płakał, bełkotał… Pojechałam i odwiozłam go do domu. Powinnam go zostawić? Nie sądzę - kończy.
Nie każde prawo jest przemyślane. W tym przypadku ustawa, która miała pomóc i chronić, może zaszkodzić. - Mamy nadzieję, że w końcu ktoś nas wysłucha i zrozumie, że nauczycielem jest się cały czas, nie od poniedziałku do piątku. My chcemy tym dzieciom pomagać i je chronić, nie tylko odwalić swoje i iść do domu - słyszę od Jacka, nauczyciela WF z technikum. On też odbiera telefony od uczniów. Wbrew prawu.
Zobacz także:
6 maja wojsko wkroczy do szkół. Minister podpisała projekt
Kalendarz roku szkolnego 2024/2025. Do wakacji wyjątkowo daleko
Nie każde dziecko jest gotowe na szkołę. Wyjaśniamy, jak odroczyć obowiązek szkolny