Problem nękania w szkole może dotknąć każdego dziecka. Niestety, młodzi ludzie często nie chcą dzielić się swoimi zmartwieniami z rodzicami. Opiekunowie jednak powinni być czujni, gdyż drobne problemy szkolne mogą w bardzo szybkim czasie urosnąć do wielkich rozmiarów. Oto lista kilku niepokojących sygnałów. Jeśli obawiasz się, że twoje dziecko jest dręczone w szkole, nie ignoruj swojej intuicji. To poważny problem, który często kończy się tragicznie. Gdy któryś z poniższych objawów występuje o twojego dziecka, reaguj jak najszybciej!
Britni Church to wyjątkowo mama. Razem ze swoim mężem mają 12 dzieci! Obecnie kobieta ma zaledwie 32 lata i przyznaje, że nieprzerwanie od 17 lat jest w ciąży. Jej wielka rodzina zdobyła popularność w mediach społecznościowych. Dziś kobieta dzieli się detalami z ich życia.Church pierwsze dziecko urodziła w wieku 16 lat. Gdy miała 21, w jej rodzinie była już piątka maluchów. Od dawna wzbudza duże emocje w odbiorcach. Niewątpliwie ciężko sobie wyobrazić, jak utrzymać taką gromadkę.
Kasia Tusk poinformowała, że chociaż miała lepsze pomysły na spędzenie niedzieli, to wzięła udział w marszu "Zostajemy w Unii". A przy okazji zdradziła nieznane kulisy związane z narodzinami drugiej córki. W mediach pojawiały się doniesienia, że Kasia Tusk ponownie został mamą już jakiś czas temu. Celebrytka niedawno to potwierdziła. Nie zdradziła jednak kiedy dokładnie urodziła się jej druga córka.
W jednej z kieleckich placówek doszło do nieprzyjemnego wydarzenia. Rodzice i dzieci Szkoły Podstawowej nr 22 zauważyli podejrzanego mężczyznę kręcącego się wokół budynku. Postanowili zawiadomić o tym policję.Rodzice zadrżeli o zdrowie i bezpieczeństwo swoich dzieci, kiedy dowiedzieli się, że regularnie wokół szkoły kręci się podejrzany mężczyzna. Ich reakcja była natychmiastowa.
Rosjanka Maria Gulyaeva wyszła za pochodzącego z Zambii Lubindę Haabazokę. Poznali się kiedy Afrykańczyk przebywał służbowo w Rosji. Para bardzo się polubiła, a ich przyjaźń wkrótce zamieniła się w miłość. Maria obecnie jest żoną Lubindy i wraz z nim i dwójką dzieci mieszka w Afryce.Maria Gulyaeva urodziła się w Rosji. Mieszkała i pracowała w Rostowie nad Donem. Była ekonomistką i rozwijała swoją karierę, kiedy w jej życiu pojawił się pracujący w tej samej branży Zambijczyk, Lubinda Haabazoka.
Podobno Królowa Elżbieta już rozpoczęła przygotowywać ośmioletniego księcia George,a do królewskiej roli. Edukację rozpoczęła bardzo wcześnie z racji na swój wiek, ma już 95 lat. Monarchini chce zadbać o to, by George miał jak najlepszy start, gdy już zasiądzie na tronie.Życie brytyjskiej rodziny królewskiej różni się od codzienności przeciętnych ludzi. Od pokoleń przekazywane są w niej restrykcyjne prawa, jakimi zmuszeni są posługiwać się jej członkowie dla dobra monarchii. Nikt jednak nie rodzi się z wiedzą i umiejętnościami, a dzieci urodzone w takich rodzinach muszą przejść "królewską edukację".
Mama półtorarocznej dziewczynki z Kalifornii nagrała córkę podczas zabawy na trampolinie. Nagle dziewczynka zaczęła bardzo głośno krzyczeć. Okazało się, że zobaczyła swój cień. Internauci byli oczarowani.TikTok to aplikacja, na której każdy może znaleźć dla siebie jakieś treści. Jest tam też dużo filmików publikowanych przez rodziców. Małe dzieci bywają rozczulające. Filmik kalifornijskiej 33-latki to udowodnił.
Mieszkanie w bloku związane jest z funkcjonowaniem wśród innych ludzi. Pewien mężczyzna, któremu przeszkadzały bawiące się w ogrodzie dzieci, wystosował niecodzienną prośbę do ich rodziców.Według powszechnie przyjętych zasad nie powinno się zakłócać ciszy nocnej, która trwa od godziny 22 do 6. mieszkaniec jednego z osiedli, który najwidoczniej nie był rannym ptaszkiem, napisał do sąsiadów list z nietypową prośbą.
Co świadczy o inteligencji dziecka? Oczywiście geny, ale jest coś jeszcze... Według ezoteryków na mądrość człowieka wpływa także nadane mu imię. A zatem, jeżeli zależy Ci na tym, aby Twoje dziecko było mądre, przeczytaj jakie imię wybrać. Kobiety w ciąży starają się dbać o prawidłowy rozwój swoich dzieci już w wieku prenatalnym. Zażywają suplementy diety i zdrowo się odżywiają. Jedzą na przykład dużo ryb, które wpływają na rozwój mózgu dziecka. A może po prostu wystarczy wybrać odpowiednie imię?
Temu mężczyźnie przydarzyło się coś wyjątkowego. Gdy Walter Manis miał 12 lat przyśniło mu się, że zostanie ojcem córki o oliwkowej cerze i ciemnych oczach. Miała ona mieć na imię Chloe. Lata później takie imię dostała jego adoptowana córka. Biologiczna matka była kobietą o wyglądzie jak ze snu. Mieszkaniec Arkansas od początku życia był człowiekiem głęboko wierzącym. W jednym ze snów Bóg przekazał mu wieści o jego przyszłej córeczce. Był wtedy 12-letnim chłopcem. Nie spodziewał się, że to wizja ta może się w przyszłości sprawdzić.
Podczas chrztu w jednej z rosyjskich wspólnot ksiądz zachował się wobec dziecka niezwykle brutalnie. Na opublikowanym nagraniu widać, jak kapłan szarpie rocznego chłopca i nie chce go oddać matce. Film przykuł uwagę ludzi na całym świecie.Nagranie powinny obejrzeć tylko osoby o mocnych nerwach. Wywołało już ono niemałą burzę w sieci. Ludzie krytykują kapłana i sugerują, że powinien dostać karę więzienia.
Bycie rodzicem nie jest łatwe. Trzeba umiejętnie balansować między wychowaniem dziecka, dbaniem o dom i pracą. Rodzice jednak kombinują, jak mogą. Poznajcie trzy triki, które pomogą wam ułatwić sobie życie.Każdy rodzic wie, że uspokojenie dziecka, skłonienie go do jedzenia wykonania jakiejś czynności zakrawa czasem o cud. Maluchy rozrabiają, a ich opiekunowi starają się panować nad chaosem w domu. Oto trzy triki, które zadowolą zarówno rodziców, jak i dzieci!
36-letnia Gaëlle Meheut z Vanu (Oceania) opublikowała w mediach społecznościowych zdjęcie, na którym karmi piersią dwoje dzieci. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że jedno z nich ma 5 lat. Na kobietę wylała się fala krytyki, a internauci zarzucili jej nawet, że wykorzystuje seksualnie swoje dzieci.Gaëlle Meheut z Vanuatu (Oceania) jest matka dwójki dzieci 5-letniego synka Ewana i 3-letniej córki Mai. Pomimo ich wieku nadal karmi je piersią. Ewena do trzech, a Maię od pięciu do dziesięciu razy dziennie. Nigdy nie planowała, że będzie tak długo przystawiała dzieci do piersi, uważa jednak, że jest to bardzo korzystne zarówno dla dzieci jak i dla matki. Ponadto rodzeństwo często karmione jest jednocześnie, co według niej wzmacnia ich relację.
Portal papilot.pl opublikował na swojej stronie list od pani Emilii. Kobieta opowiedziała w nim o zaskakującej treści zaproszenia na komunie córki swojej kuzynki. Będziecie zdziwieni tym, co ma ona do opowiedzenia.Okres pierwszych komunii świętych jest dla wierzących niezwykle ważny. Niestety bardzo często wiąże się on z zainteresowaniami raczej materialnymi niż duchowymi. Pani Emilia się o tym przekonała.
Władze warszawskiej dzielnicy Wola znalazły nietypowy sposób na zachęcenie dzieci do dbania o środowisko. Na warszawskich placach zabaw zostały zamieszczone śmietniki w zwierzęcych kształtach. Pingwiny i misie odzywają się ludzkim głosem zawsze wtedy, kiedy wrzuci się do nich śmieci. Przy kilkunastu wolskich placach zabawach pojawiły się edukacyjne pojemniki na odpady. Mają zachęcać dzieci do dbania o środowisko dzięki swojemu bajkowemu wyglądowi, a także dzięki efektom dźwiękowym. Pingwiny i misie odzywają się za każdym razem kiedy ktoś wrzuci do nich odpady. Rzecznik prasowy Zakładu Gospodarowania Nieruchomościami na Woli Paweł Siedlecki wyjaśnia:- Zwracają na siebie uwagę nie tylko ze względu na swój nietypowy kształt bajkowych postaci, ale również ze względu na dodatkowy system dźwiękowy. Pingwiny i niedźwiadki odzywają się ludzkim głosem za każdym razem, gdy ktoś wrzuci do nich odpady. Mają wbudowany czujnik i kartę pamięci, na którą można wgrać dowolny komunikat. - cytuje tvn24.pl
Ta 6-letnia dziewczynka zdobyła już niemałe grono fanów na Instagramie. Wszystko dzięki jej grubym i bujnym włosom! Nazywają ją Małą Roszpunką.Tych pięknych i długich włosów może jej pozazdrościć niejedna dorosła osoba. Mała Roszpunka już od urodzenia wyróżniała się na tle swoich rówieśników. Internauci ją uwielbiają.
W jednej ze szkół podstawowych w Łomży doszło do szokujące zdarzenia. 10-letnia uczennica przyszła na lekcje pod wpływem alkoholu, poinformował portal Mylomza.pl. W jej plecaku znaleziono butelkę z napojem wyskokowym. Sprawą zajęła się policja.We krwi dziewczynki znajdowało się 0,6 promila alkoholu. Sprawa 10-letniej dziewczynki trafiła do Sądu Rodzinnego. Ewentualne konsekwencje mogą ponieść odpowiadający za nią rodzice.
Arthur to chłopiec, który zszokował wszystkich tuż po urodzeniu. Matka i położne nie mogły uwierzyć własnym oczom. Noworodek urodził się z bardzo gęstymi włosami!Arthur po raz pierwszy odwiedził fryzjera w wieku 12 tygodni. Jednak już wcześniej chłopiec stał się sensacją na porodówce. Wszystko dzięki ciemnym i gęstym włosom. Wywołały one niemałe poruszenie.
Tori Spelling opublikowała na swoim instagramowym profilu zdjęcia z synami. Na jednym z nich widzimy, jak kąpie się razem z dziećmi w wannie. Zdjęcie to wywołało burzę wśród fanów. Uważają, że to przesada.Z okazji Międzynarodowego Dnia Syna Tori Spelling wstawiła na Instagrama galerię rodzinnych zdjęć. Na jednym z nich fani zobaczyli ją razem z czteroletnim Beau i dziewięcioletnim Finnem w wannie. Reakcje na fotografię były skrajne.
Matka półtorarocznej dziewczynki samodzielnie wykryła u niej straszną chorobę — mięśniakomięsaka prążkowanokomórkowego. Do tego porażającego odkrycia doszła podczas przewijania swojej córeczki. Miała ona niepokojące zgrubienie na genitaliach.Karli Heathcote udało się zidentyfikować nowotwór u swojej córki, kiedy przewijała ją po kąpieli. Mała Willow miała w okolicach intymnych pewne zgrubienie. Matka była pewna, że być go tam nie powinno. Postanowiła zatem skonsultować to z lekarzem.
Wybór imienia dla dziecka jest dla rodziców bardzo ważny. Często chcą, aby ich pociecha miała je wyjątkowe. Później jednak okazuje się, że wiele rówieśników nazywa się tak samo. Jakie jest najpopularniejsze imię w 2021 roku? W 2020 roku rodzice najczęściej wybierali Julki i Zuzie. Z opublikowanego na rządowej stronie gov.pl rankingu imion wynika, że w 2021 roku jedno z nich straciło zainteresowanie rodziców. Teraz królowa jest tylko jedna.
Coco Austin opublikowała na swoim profilu zdjęcie swojej małej córki ze doklejonymi tipsami. Zdjęcie wywołało burzę wśród obserwatorów gwiazdy. Uważają, że pięcioletnie dziecko nie powinno być poddawane takim zabiegom.Austin wrzuciła na swojego Instagrama zdjęcie uśmiechniętej córeczki Chanel przygotowanej na dzień szkolnych zdjęć. Wszystko byłoby w porządku gdyby nie fakt, że pięciolatka pokazuje na nim swoje świeżo zrobione tipsy. Fani uznali, że tym razem Coco Austin przesadziła.
Według naukowców urządzenia mobilne i łączność bezprzewodowa mogą mieć zły wpływ na zdrowie dziecka. Zaburzenia, takie jak: opóźnienia w rozwoju mowy, kłopoty ze snem, problemy z koncentracją, pobudzenie, ADHD, a nawet autyzm to tylko niektóre z możliwych skutków korzystania ze smartfonów i tabletów przez małe dzieci.Jak podaje portal dzidziusiowo.pl, w Polsce prawie połowa rocznych i dwuletnich dzieci korzysta z tabletów i smartfonów. Część z nich robi to codziennie albo prawie codziennie. Specjaliści ostrzegają jednak przed złym wpływem urządzeń mobilnych na rozwój dzieci. -"Przede wszystkim pamiętajmy, że małe dzieci, szczególnie te poniżej 3 roku życia w ogóle nie powinny mieć kontaktu z elektroniką… Jeżeli zostawiamy dziecko przed tv lub z innymi urządzeniami, nie stwarzamy mu okazji do komunikacji, co niekorzystnie wpływa na jego rozwój mowy. Powinniśmy inaczej spędzać czas z dzieckiem" - mówi Weronika Syniawa, logopeda pracująca w Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej w Rudzie Śląskiej.
Dane Komendy Głównej Policji mówią o 843 próbach samobójczych wśród osób poniżej 18. roku życia, z których 116 zakończyło się śmiercią. Najmłodsze dziecko, które zmarło, miało 8 lat. Jakie są przyczyny tego, że próby samobójcze podejmują coraz młodsze osoby? Na co powinni na co dzień zwracać uwagę rodzice, by skutecznie zapobiegać działaniom autodestrukcyjnym u swoich dzieci? Czy w Polsce istnieje odpowiedni system profilaktyki samobójstw? O tym i innych problemach rozmawiałam z Izabelą Marchwińską, psychologiem i psychoterapeutą z poradni Psyche w Warszawie. Dużo się ostatnio mówi, że jest coraz więcej prób samobójczych dzieci, obniża się też próg wiekowy. W 2020 roku najmłodsze dziecko, które zmarło śmiercią samobójczą, miało 8 lat. Jakie są wg Pani główne czynniki, które sprawiają, że zabijają się coraz młodsze osoby? Sporo mówi się o liczbach samobójstw, statystykach, ale bardzo mało mówi się o czynnikach, jakie do nich doprowadzają, a tym bardziej o rozwiązaniach, których nie ma. Ostatnio było głośno o tym, że psychiatria dziecięca leży - delikatnie to ujmując. O tym, że są bardzo duże kolejki do poradni - o tym się mówi, ale za mało tłumaczy się, co robić, jak można działać. Trudno wyróżnić jeden czynnik - na pewno część z przyczyn to te, które powtarzają się od 20, 30 lat. Te związane ze stresem, strachem przed szkołą, utrudnionymi kontaktami z rówieśnikami. To, co nowego pojawiło się w ciągu ostatnich dwóch lat, to pandemia - i z nią związany wzrost lęku dzieciaków. Zdalna edukacja, izolacja, jeszcze bardziej utrudnione kontakty z rówieśnikami. Kiedyś kontaktów na zewnątrz, poza domem, było więcej. Nawet jeśli dzieci rozmawiały przez komórkę, internet - to jednak te aktywności z rówieśnikami na podwórku były takim rodzajem "szczepionki" na inne trudności. Młode osoby mogły się uzewnętrznić, czuły zrozumienie - teraz tego bardzo zabrakło. Znaczenie ma też lęk o zdrowie - przychodzą do mnie pacjenci, którzy mają duże problemy w tej kwestii. Nawet jeśli ich to personalnie nie dotyczy, to wiele osób straciło członków rodziny - dziadka, babcię, a nawet rodziców z chorobami współistniejącymi i ta śmierć ich bardzo dotknęła. Jednak pandemia jest tylko czynnikiem spustowym - jak każda sytuacja kryzysowa. Czy pandemia mogła zweryfikować trwałość pewnych relacji, więzi z rodzicami? Kiedy rodziny zostały niejako "zmuszone" do przebywania ze sobą i zabrakło tej "szczepionki" o której Pani mówiła, dzieciom zabrakło kontaktu z rówieśnikami i nagle się okazało, że gdy tego nie ma, jest pustka, nie ma pewnych "protez"? Nie ma wentyla, gdzie napięcia mogą znaleźć ujście. Kiedy spędzamy więcej czasu w gronie nawet bliskich sobie osób, te napięcia, które wcześniej się pojawiały, stają się nie do zniesienia. Bo dziecko nigdzie nie wychodzi - nie ma ucieczki od pewnych kwestii. Rodzice są też w trudnej sytuacji, bo jeśli mają jakiś problem, to często nie mają warunków porozmawiać o tym bez obecności dziecka. A wiemy, jak bardzo rozmawianie o wielu poważnych kwestiach przy dzieciach może się na nich źle odbić. Dziecko nie potrafi unieść tego ciężaru. Kryzysowa sytuacja jest sprawdzianem naszych mechanizmów przystosowawczych, radzenia sobie, naszych zasobów, wzorców, które mamy i wartości, bo musimy napięcia udźwignąć 24 godziny na dobę. Mam nadzieję, że dzieciaki teraz na dłużej wróciły do szkoły i mają gdzie to napięcie rozładować, ale to, co przyczyniło się do rozwoju problemu, to efekt tego, że byliśmy za długo razem, a nawet bycie z najlepszym przyjacielem 24 godziny na dobę przez rok czy więcej może powodować duży kryzys. Pandemia oprócz tego, że sama w sobie może napawać lękiem, dodatkowo spotęgowała wszystkie dotychczasowe problemy ludzi. Tym bardziej, jeśli dzieci czy rodzice mają dodatkowe problemy natury psychologicznej, wtedy jeszcze trudniej znieść takie warunki. Dużo się też mówi - i u dzieci, i dorosłych - o nasileniu różnego rodzaju problemów psychicznych w ciągu ostatnich dwóch lat. Kiedyś dzieciaki zgłaszały się z powodów społecznych - nadpobudliwości, agresji w szkole, wiele problemów wynikało z relacji z rówieśnikami. A teraz te kontakty są ograniczone i dzieciaki mówią, że walczą z samotnością, z bezsensem życia, że nie mają motywacji, nie wiedzą, po co żyć i po co się uczyć w takich warunkach. Już nie mówiąc o stałych tematach, związanych z kryzysem klimatycznym i stanem środowiska, to jest bardzo popularne u dzieci, które mają dużą świadomość. Ale pojawia się też kwestia tolerancji ich jako "innych", kiedy budzi się identyfikacja płciowa. Czy też kwestie przemocy seksualnej lub fizycznej i psychicznej w rodzinach dysfunkcyjnych - to też bardzo ważny czynnik. W jakim stopniu wzrost liczby samobójstw wśród dzieci jest związany z psychicznym funkcjonowaniem dorosłego społeczeństwa? Bez zdrowych i zaopiekowanych rodziców trudno o zdrowe i zaopiekowane dzieci. To jest sedno problemu. Bo to jeden organizm - rodzina to naczynia powiązane, więc jeśli jeden element nie działa, to przestaje funkcjonować całość. Jeśli wzrasta liczba prób samobójczych wśród dzieci i nastolatków - to jest wołanie "jestem, zobacz mnie, proszę cię o miłość". Ale jeśli tych zasobów nie ma u dorosłego, dziecko nie otrzymuje wsparcia, którego tak bardzo potrzebuje.. Kryzys u rodziców powoduje, że kryzys u dzieci jest jeszcze bardziej pogłębiony. Ze względu na swój naturalny rozwój psychologiczny dzieci nie mają jeszcze takiej świadomości i sposobów radzenia sobie ze swoimi emocjami, które czasem są dla nich trudne, niezrozumiałe i nienazwane. Rodzice bywają w trudnej sytuacji, nie mają wsparcia psychologicznego i socjalnego czy społecznego, często teraz ich relacje też uległy pogorszeniu. Proszę sobie na przykład wyobrazić członka rodziny, który ma problem alkoholowy i przestaje wychodzić z mieszkania. Nawet jeśli stara się nie pić w domu, to i tak napięcie jest obecne i jego problem wróci, jeśli nie ma wsparcia ośrodka zajmującego się uzależnieniami. To są naczynia powiązane.Brak wsparcia zarówno dla dzieci, jak i dorosłych, będących w sytuacji kryzysu psychiczego czy spadku możliwości funkcjonowania, wiąże się też z załamywaniem wzorców rodziny. To jest bardzo ważne - ponieważ zwiększa się ilość, ale spada jakość kontaktów między dziećmi a rodzicami. Przy większym obciążeniu funkcjonowanie rodziny może ulec załamaniu i dzieci będą bardziej narażone na zachowania suicydalne. Jakie miałaby pani rady dla rodziców dzieci i nastolatków – na co powinni zwracać uwagę na co dzień? Co jeśli rodzic ma dobre chęci, ale nie ma narzędzi i nie wie, jak pomóc swojemu dziecku? Co powinno rodzica zaalarmować w zachowaniu dziecka i nastolatka, żeby zapobiegać autodestrukcyjnym zachowaniom? Czynników, które wywołują u dziecka większą podatność na targnięcie się na życie, jest wiele, od społecznych po osobowościowe i genetyczne. Uwaga powinna być zwrócona na zapobieganie, a nie leczenie. A zapobiegać możemy, tworząc dobrą relację z dzieckiem: potrafimy rozmawiać na każdy temat, tworzymy relację otwartości. Pokazujemy, że możemy sobie poradzić z jakimś problemem - już wcześniej, zanim będziemy mieć podejrzenia, że dziecko może chcieć targnąć się na życie. Musimy pokazać, że dajemy sobie radę z informacjami, jakie otrzymujemy od dziecka - że to nie jest coś, co nas przeciąża, co jest dla nas trudne, tylko że jesteśmy otwarci. Może czasami nie zrozumiemy - i nawet dobrze jest pokazać naszą słabość, że nie rozumiemy - ale chcemy zrozumieć i chcemy wiedzieć. Więc tą podstawową profilaktyką powinno być umiejętność budowania dobrej komunikacji między dziećmi i rodzicami. To jedna kwestia, a druga - umiejętność budowania więzi między dziećmi a nauczycielami. To kolejny rodzaj relacji, w której dzieci bardzo długo przebywają, nieważne czy w szkole, czy online. Mam wrażenie, że szkoła jest nastawiona na informację, przekazywanie wiedzy, a nie na budowanie relacji. A ponieważ nauczyciele tak dużo czasu przebywają z dzieciakami, to powinni też umieć budować relacje, które stwarzają poczucie bezpieczeństwa, tak jak w rodzinie, i które umożliwią dzieciom przekazanie informacji o rzeczach potencjalnie niepokojących. Przechodząc do drugiej części pytania: jeśli dziecko się izoluje, to już powinien być pierwszy sygnał alarmujący dla rodziców. Bo może izolować się nie tylko od rówieśników, choć na to też trzeba zwracać uwagę, ale i od nauczycieli. Mówiono już o zjawisku, że "dzieci znikają". Już nie: "nie pojawiają się na zajęciach" - są, ale wyłączają kamerki. Kolejną kwestią jest zaangażowanie dziecka w życie szkolne. Spotkałam się z mamą, która, żeby “wesprzeć” dziecko, angażowała inne osoby, które potwierdzały obecnoś dziecka na zajęciach, aby dziecko mogło robić co chciało, bo było przciążone i w kryzysie. To tylko pogłębiało kryzys, bo pogłębiało izolację. Warto zachęcać dzieci do podejmowania przyjemnych aktywności. Często dzieci, które mają myśli autodestrukcyjne, nagle zaczynają rezygnować z rzeczy, które wcześniej sprawiały im radość, albo zaniedbują siebie. Nagle przestaje być dla nich ważne, w co się ubiorą, czy się umyją, czyli podstawowe rzeczy dotyczące higieny. Kolejne kwestie, na które rodzic musi zwrócić uwagę, to jedzenie - nadmiernie albo zbyt małe, spanie w ciągu dnia. Bo kiedy dziecko w nocy siedzi przed komputerem, idzie spać nad ranem, w ciągu dnia odsypia, nie jest też w stanie uczestniczyć choćby w spotkaniach ze znajomymi. Inne czynniki alarmujące to zamknięcie się w sobie, spadek koncentracji, pojawiające się niespodziewane różnice w ocenach w szkole. Tu powinni być czujni i rodzice, i nauczyciele: jeśli dziecko wcześniej miało dobre czy dostateczne wyniki, a one spadają, to powinno to wzbudzić zainteresowanie u dorosłych. Dzieci też bardzo niechętnie dzielą się przemyśleniami, więc nie liczyłabym, że od razu powiedzą o tym, jak się czują, chyba że mamy z nimi bardzo dobry kontakt. Poza tym dzieci przeżywają depresję inaczej, niż dorośli. Często wygląda to na odwrót - mogą być cyniczne, zabawne, zakładać maskę, i z pozoru może wyglądać, że wszystko jest w porządku. Dopiero nasza praca i zauważenie, że nagle stały się cyniczne, a nie były, może pomóc dojść do tego, co jest pod spodem. Bo my możemy widzieć złość, a pod spodem będzie lęk, smutek, przygnębienie. Trzeba zatem próbować dotrzeć w głąb, bez powierzchownej oceny? Dobrze byłoby, żeby nauczyciele i rodzice mieli odruch refleksyjności i spojrzeli na zachowania dziecka jako na objaw z głębszą przyczyną? Zwłaszcza jeśli mówimy o nastolatkach - to jest często mylone z buntem. Nastolatek może być bardziej krytyczny, drażliwy wobec rodziców, narzekający albo niemówiący prawdy, poddenerwowany - ale to niekoniecznie musi być bunt. Jeżeli mamy wątpliwości - bo rodzice mogą nie być specjalistami, ale mogą być czujni. Jeśli coś nas martwi, to potraktujmy to poważnie. To może być bunt - ale czemu na wszelki wypadek nie poradzić się specjalisty. A co sądzi Pani o rozwiązaniu skandynawskim? W Finlandii i Danii od początku edukacji w szkołach uczniowie mają tzw. lekcje empatii. Dzieci uczą się na nich o emocjach, o tym, jak mogą się czuć oni i inne osoby. Myślę, że to jest bardzo dobre. To nie jest bezpośrednio dotknięcie problemu samobójstw, ale jest rozwijaniem zasobów dzieci, żeby sobie poradzić z trudnymi emocjami. Zawsze mówię o trzech warstwach opieki nad pacjentami. Pierwsza - wszystkim osobom dajemy możliwość pracy nad zasobami, które nam pomogą radzić sobie z kryzysowymi sytuacjami w życiu. Druga warstwa dotyczy grupy ryzyka, z którą trochę inaczej powinniśmy pracować, i wreszcie trzecia warstwa - to indywidualna praca z konkretnymi osobami, o których wiemy, że już mają zidentyfikowany problem. To, o czym pani mówi, znajduje się w pierwszej warstwie i jest bardzo ważne, niestety w Polsce tego nie ma. Nawet na godzinach wychowawczych nie ma, z tego co wiem, poruszanych takich informacji. Chyba że dzieci specjalnie wyrażą takie życzenie, to na prośbę takie zajęcia są przeprowadzane. Spotkania z psychologami, nauka radzenia sobie w relacjach, to jest niezwykle cenne i powinno być obecne. Są też inne pomysły, z Hiszpanii i Portugalii, w których chodzi o zabezpieczenie ewentualnych czynników ryzyka, nim one wystąpią. Wiem, że w metrze na stacjach funkcjonują specjalne szyby osłaniające tory w miejscach, gdzie dochodzi do samobójstw. To samo mogłoby być w szkołach. Dzieci nie powinny mieć dostępu do leków. Największym czynnikiem ryzyka są środki przeciwbólowe, które są ogólnodostępne, i tu uczulam też rodziców. Niestety, dzieciaki zbierają opakowania. I jeszcze jedną kwestią są idole. Tzw. Efekt Wertera, związany z naśladowaniem osób, które są idolami, i o których, jeśli mają kryzys suicydalny, to od razu świat huczy. Dzieciaki kierują się tym, zwłaszcza że mamy kryzys autorytetów, więc wchodzą w ten trend, co zwiększa ryzyko aż o 50 procent. Trzeba więcej mówić o tym, jak mediach, które dziecko pochłania w niekontrolowany sposób, są publikowane informacje o sposobie śmierci, bo to doprowadza do pogłębiania się kryzysu. Prasa musi odpowiedzialnie podawać szczegóły, prawda? Dobrym przykładem jest serial "13 powodów", w którym twórcy całkowicie zlekceważyli zalecenia specjalistów psychiatrii i terapeutów, jakich scen i informacji powinno się unikać. A dzieciaki to chłoną, podczas gdy - mówiąc prosto - nie mają jeszcze wyrobionego swojego zdania, nie umieją rozgraniczać, co jest dobre, co jest złe. Jeżeli mówimy o dzieciach poniżej jedenastego roku życia - one nie mają nawet świadomości, czym jest śmierć, to jest dla nich często nie ostateczny "koniec wszystkiego", ale "poradzenie sobie z problemem". Jeśli informacje są podane na tacy, to dzieci mają gotowy przepis na "rozwiązanie problemu". I jeszcze samo to, czym może być problem dla dziecka, jest ważne. Bo dla dzieci "problem" to zupełnie co innego, niż dla dorosłych. Coś, co dla nas nie jest problemem, dla nich może być katastrofą. To, że ktoś ich zignorował podczas rozmowy, nie zalajkował na Facebooku zdjęcia, które wrzucili, albo na dodatek je skrytykował. Myślę, że dodatkowym problemem może być jeszcze system szkolny, nastawiony na oceny i osiągnięcia, a nie rozwój zainteresowań. Przemęczenie kolejnymi kursami pozaszkolnymi bez zadbania o warstwę psychiczną też nie pomaga. Każda skrajność jest zła - z jednej strony mamy dzieci, które są emocjonalnie zaniedbane, którymi się nikt nie interesuje, według zasady "rób co chcesz, mnie to nie interesuje, bylebyś zaliczał". Tu jest problem, bo jaką to dziecko ma mieć motywację do nauki, do czegokolwiek. Więc może pojawić się znudzenie, pustka, a to rodzi myśli samobójcze. Z drugiej strony są rodzice, którzy wymagają za dużo, szkoła się oczywiście też do tego przykłada, i jest nadmierny nakład obowiązków - wtedy dziecko nie wie, gdzie w tym wszystkim jest miejsce na nie samo, na jego potrzeby. Rodzą się myśli "nie ma mnie, nic nie znaczę" - i pojawia się kryzys. Ale z trzeciej strony są osoby, które rodzice wychowują pod kloszem. Wydawałoby się to fajne, ale życie im dalej, tym jest bardziej stresujące, więc warto dzieciom pozwalać na stresowanie się na ich poziomie, żeby później umiały się zmierzyć z coraz większymi wyzwaniami życia bez przeżywania kryzysów. Chowanie pod kloszem i dawanie wszystkiego na tacy nie wzmaga poczucia bezpieczeństwa.Więc z jednej strony elastyczne ramy - żeby dziecko miało poczucie bezpieczeństwa, a z drugiej strony możliwość zmieżenia się z życiem – rodzaj zrównoważonej szczepopnki na możliwość kryzysu, depresji i lęku. Czy zatem w Polsce da się zaadaptować, choćby z zagranicy, jakieś dobre systemowe sposoby zapobiegania samobójstwom? Obecnie obłożenie łóżek na psychiatrycznych oddziałach dziecięcych wygląda tak, że w najlepszym przypadku na jedno łóżko przypada 2 155 dzieci (województwo lubuskie), a w najgorszym - aż 14118 dzieci (województwo wielkopolskie). Podlasie od kilku lat w ogóle nie ma psychiatrycznego oddziału dziecięcego. Tej sytuacji miała zaradzić reforma opieki psychiatrycznej młodych z kwietnia 2021 roku. Minister Zdrowia zapewnia, że nowy system opieki psychiatrycznej dla dzieci i młodzieży składa się z trzech poziomów referencyjności i w założeniu ma odciążyć szpitalne oddziały psychiatryczne. I poziom referencyjności to Ośrodki Środowiskowej Opieki Psychologicznej i Terapeutycznej. Mają one znaleźć się w wielu powiatach - docelowo ma ich być 600, póki co powstało około 140. Poradnie te powinny działać prewencyjnie, wyłapywać problemy na wczesnym etapie, ale póki co na Podlasiu, gdzie jest najbardziej dramatyczna sytuacja, nie powstał żaden. Jak pani ocenia tę reformę? Zacznę od tego, że w Polsce nie ma żadnego programu profilaktyki suicydalnej. To, o czym pani mówi, to jest radzenie sobie z latami zaniedbań, związanych z psychiatrią i psychologią dzieci i młodzieży. To, co się tworzy, to jest tylko pozór jakiegoś działania, i to jest tak minimalne, i tak rozwleczone czasowo, że szkoda mówić, szczególnie że ciągle nie ma na to pieniędzy, więc rozwój jest słaby. Ten trójwarstwowy sposób na poradzenie sobie z problemem nie jest systemowy. Dlaczego? Bo działa w zasadzie tylko na konkretne dziecko, a systemem jest - szkoła, rodzice, otoczenie. Poradnie czy ambulatoryjna opieka dzieci i młodzieży, potem skierowanie do psychiatry, następnie do szpitala - to rozwiązuje problem konkretnej osoby, kiedy się nią zaopiekujemy, ale ona wróci do systemu, a wtedy i jej problemy wrócą. Pomówmy o tym, co teraz istnieje: idziemy do poradni, jest jedna rozmowa rodzica z dzieckiem, razem z psychoterapeutą czy psychologiem dziecięcym - i na tym się kończy rola rodzica. Problemem jest to, czego brakuje, a jest za granicą: jednoczesna ingerencja w szkołach, nacisk na profilaktykę, na to, żeby nauczyciele mieli dużą wiedzę i umieli reagować.W szkołach za granicą jest czasem zespół specjalistów, którzy mają wiedzę o dziecku, dzielą się informacjami z rodzicami, i wtedy zapada decyzja, co z dzieckiem należy zrobić - jak pomóc jemu, albo - jak pomóc jego rodzinie. A jeśli nie rodzinie, to klasie, bo w klasie też może być problem. To, co jest w Polsce, nie jest systemowe, służy tylko odciążeniu szpitali, w których nie ma łóżek, a nie jest Narodowym Programem Zapobiegania Samobójstwom. Miałam wrażenie, że ta reforma to naklejenie zwykłego plastra na ropiejącą ranę, bez wcześniejszego oczyszczenia tej rany, bez prób zaleczenia problemu. Trzeba zacząć od rozwiązywania problemów rodzinnych, szkolnych, połączyć te naczynia razem. Co jeszcze mogłoby pomóc na pierwszym szczeblu? Był pomysł na stworzenie krajowej bazy danych na rzecz monitorowania i profilaktyki zachowań samobójczych. I to był fajny pomysł, tylko został źle zrozumiany, bo nie chodziło o zbieranie informacji o osobach, a o zbieranie danych o czynnikach ryzyka w Polsce. Oczywiście WHO wydaje takie informacje, poradniki ale one są ogólnoświatowe, a każdy kraj boryka się z trochę innymi kwestiami, zatem przekładanie modeli z innych krajów do Polski to jeszcze za mało, bo w Polsce mamy specyficzne dla naszego kraju problemy. W Polsce taka baza umożliwiłaby stworzenie rodzimych czynników ryzyka zachowań samobójczych, i dzięki temu można byłoby skutecznie im zapobiegać, i stworzyć coś, co sprawdzałoby się w polskich warunkach, jako realna pomoc dla naszych dzieciaków. Wtedy wiedzielibyśmy, jakie dziedziny wymagają uwagi. Mamy dane WHO - jest rodzina, jest szkoła, ale myślę, że w Polsce dochodzi na przykład jeszcze kwestia wiary, która w skrajnych przypadkach, w tych ortodoksyjnych odłamach, też powoduje ogromne problemy. Jest też kryzys autorytetów, dlatego u nas powinno to być dostosowane do potrzeb polskich, a nie innych krajów. I żeby to połączyć, powinniśmy mieć polską bazę. To też kwestia zbierania informacji przez policję, a to jest ogromny problem, bo nie wszystko tam trafia. Mamy dane od policji, a co trafia do baz danych tej instytucji? Tylko to, na co się zgodzą rodzice albo co ewentualnie przekaże szpital, dlatego podejrzewam, że statystyki u nas są zaniżone. Jeśli te wszystkie organy, z wymienioną wcześniej policją włącznie, nie będą współpracować, to nie zadziałamy na to, na co powinniśmy. Ale żeby od czegoś zacząć, to pierwszym elementem jest komunikacja: między dziećmi a rodzicami, szkołą, ośrodkami profilaktyki, pedagogami szkolnymi, to pierwszy filar. Drugi filar - to szkolenia, w każdym zakresie: od społecznych - dzieciaków, po komunikację rodziców i nauczycieli. Trzecia rzecz - to żeby pokazać dzieciom, że proszenie o pomoc nie jest niczym złym. Bo dzieci nie potrafią prosić o pomoc. Bywa to też oceniane jako coś, co je etykietuje, jest ich problemem, a to przecież tak naprawdę jest wyrażenie siły tego dziecka. I znowu dochodzimy do mentalności Polaków, którzy nie proszą o pomoc, zatem dochodzą tu kwestie społeczne. Trzeba zbadać polski system, żeby móc do niego dostosować program, a tego brakuje. Ten cały program reformy to odciążenie szpitali, a nie realna pomoc, i tak naprawdę trzeba by to było obrócić do góry nogami, bo nie da się brudnej rany leczyć plastrem. W kwietniu Ministerstwo Zdrowia ogłosiło konkurs na "Centra wsparcia dla dzieci i młodzieży oraz dla osób dorosłych w kryzysie psychicznym". Zwycięzca miał otrzymać pięcioletnie finansowanie. Telefon Zaufania dla dzieci i młodzieży, prowadzony od 13 lat przez Fundację Dajemy Dzieciom Siłę pod numerem 116 111, wystartował w tym konkursie. Ministerstwo Zdrowia przyznało projektowi fundacji aż 22,5 na 24 punkty. Resort nie wyłonił jednak zwycięzcy, a konkurs unieważnił. Ministerstwo edukacji ogłosiło za to uruchomienie swojej linii telefonu zaufania. Poprowadzi ją katolicka fundacja Auxilium. Już teraz dziennikarze dowiedli, że dzwoniące tam dzieci otrzymują "pomoc" w rozumieniu ortodoksji katolickiej. Dziennikarka Wirtualnej Polski wcieliła się w piętnastolatkę w niechcianej ciąży. Od operatorki linii usłyszała, że nie może dokonać aborcji, bo to grzech, i że ma się modlić do Boga. Jeśli nie telefon zaufania, to ja się pytam - gdzie te dzieci mają uderzać? Dziecko nie pójdzie samo do poradni, tym bardziej że zgodnie z prawem psycholog potrzebuje zgody rodziców na zwykłą rozmowę. A zgody rodzica może nie być, jeśli na przykład mamy rodzinę, która jest w jakiś sposób źle funkcjonująca. Z telefonu dziecko może skorzystać bez zgody, więc jeśli odcinamy taką prostą drogę, to pozostawiamy dziecko bez pierwszej pomocy, one powinny być dostępne, i to powinien być punkt obligatoryjny. Tym bardziej że wszyscy wiedzą, włącznie z rządzącymi, że mamy kryzys psychiatryczny dzieci, a odłączanie pierwszej rzeczy, do której one mają dostęp, jest katastrofa. Nawet ośmiolatki mają już komórki, i fajnie byłoby, żeby miały możliwość szukania pomocy. I jeszcze jedna rada dla rodziców na koniec - wiem, że to wszystko jest trudne, informacji jest dużo, nie wszystko da się zapamiętać, ale dobrze byłoby, jakby zapamiętali, żeby rozpoczynać z dzieciakami rozmowę od "Kocham cię".W tych instytucjach można znaleźć pomoc: Ogólnopolski telefon dla ofiar przemocy w rodzinie "Niebieska Linia": 800 12 00 02 (czynny całą dobę, 7 dni w tygodniu) Telefon zaufania dla dzieci i młodzieży: 116 111 Telefoniczne Centrum Wsparcia: 800 70 2222 Mailowe wsparcie psychologiczne Kampanii Przeciw Homofobii: [email protected] Mailowe wsparcie psychologiczne Lambdy Warszawa: [email protected] Lista psychologów i psycholożek rekomendowanych przez Kampanię Przeciw Homofobii: https://kph.org.pl/pomoc/pomoc-psychologiczna/ Mailowe wsparcie dla chrześcijan LGBTQ "Wiara i tęcza" [email protected] Telefon Zaufania Grupy Ponton - edukatorów seksualnych, działa w każdy piątek od 16:00 do 20:00 pod numerem 22 635 93 92. Źródła: statystyka.policja.pl, onet.pl, mamadu.pl, focus.pl, sledztwopisma.pl, oko.press, gov.pl, kobieta.wp.pl
Sarsa to jedna z gwiazd, która stara się swoje życie prywatne trzymać poza blaskiem fleszy. Aby dowiedzieć się czegoś na temat jej życia rodzinnego, trzeba się naprawdę postarać. Jednak ostatnio gwiazda uchyliła rąbka tajemnicy i zdradziła fanom imię i płeć swojego nowo narodzonego dziecka! Detale tej sytuacji mogą Was zadziwić.
Funkcjonariusze amerykańskiej policji odnaleźli dwójkę małych dzieci w krzakach w pobliżu miasta Eagle Pass w Meksyku. W pobliżu nie było ich rodziców, ale za to pod nosidełkiem znajdowała się karteczka z ważnym komunikatem. Z zapisu wynikało, że dzieci są obywatelami Hondurasu. Na szczęście nie wymagały opieki lekarskiej. Kiedy policjanci przeczesywali rzekę Rio Grande, dostrzegli coś dziwnego w krzakach. Okazało się, że natrafili na dwójkę małych dzieci - dwuletnią dziewczynkę i trzymiesięcznego chłopca. Dzieci okazały się zdrowe.
Kristina Ozurk ma tylko 23 lata, a już może pochwalić się 21 pociechami. Co więcej, 20 z nich przyszło na świat w tym roku! Kobieta ze swoim partnerem nie zamierzają na tym poprzestać. Jak to możliwe, że tworzą tak dużą rodzinę?Kobieta w wieku 23 lat posiada już 21 lat. Okazuje się, że tak liczną rodzinę udało im się stworzyć dzięki... surogatkom.
Siwe włosy to zjawisko, które coraz częściej pojawia się nawet w przypadku dzieci. Jak należy się zachować, gdy dostrzeżemy u naszej pociechy jasne kosmyki? Lekarz podpowiada, czy jest się o co martwić.Jak powiedziała trycholog w rozmowie z portalem WP Parenting, siwe włosy występujące u dzieci to alarmujące zjawisko. W tym przypadku wskazana jest jak najszybsza reakcja.