Ojczym walczy o Piotrusia. Sąd zwrócił go matce, która dusiła dziecko poduszką
Matka znęcała się nad Piotrusiem latami, a wszystko to nagrała kamera. Odkąd chłopiec skończył roczek, wychowywał go mąż matki, pan Grzegorz. To do niego Piotruś mówi "tato" i to on nie ustaje w walce o chłopca. Tymczasem sąd w Bytomiu zwleka z podjęciem działania. Wygląda na to, że sprawa Kamilka niczego w polskim prawie nie zmieniła.
Materiał programu "Uwaga TVN" jest tak wstrząsający, że trudno go obejrzeć. Na nagraniach widać jak matka szarpie, bije i wyzywa bezbronne pięcioletnie dziecko. Najbardziej poruszające jest to, że urządzenie, które ją nagrywało, było widoczne. Kobieta wiedziała, że to, co robi, jest w polu kamery, ale nie powstrzymało to jej agresji wobec syna. Szokuje też opieszałość sądu w tej sprawie. Po emisji reportażu coś się w końcu zmieniło.
Pokochał Piotrusia jak własnego syna
To nie jest mój biologiczny syn, ale mówił do mnie tata, zawsze. To ja go woziłem do przedszkola i odbierałem. Wszystko przy nim robiłem.
Tak mówi pan Grzegorz, który związał się z Mariolą N. , kiedy jej syn z poprzedniego związku miał roczek. Para wzięła ślub i wkrótce doczekała się dziecka . Gdy na świat przyszedł ich synek, z matką coś zaczęło się dziać. Stała się bardzo agresywna wobec starszego dziecka .
Kolega kupił mi kamerę, żebym po tym jak się urodził mój syn, mógł patrzeć, czy śpi (…)
Któregoś razu, będąc w pracy, patrzę na kamerę i widzę, że ona bije Piotrka. Nie mogłem uwierzyć. Biła go po twarzy, szarpała, klęła na niego (…)
Biła Piotrusia, wiedząc, że jest nagrywana
Aż trudno w to uwierzyć, że obecność kamery nie powstrzymywała agresji kobiety . Nagrania, które pan Grzegorz udostępnił reporterom programu "Uwaga TVN", są przerażające. Pięciolatek jest kompletnie bezbronny wobec szału swojej matki . Kobieta wyzywa go, szarpie, rzuca go na kanapę, bije po twarzy i ciele.
Pan Grzegorz przyznaje, że znęcanie się matki nad Piotrusiem trwało od 2021 roku , jednak na policję zdecydował się pójść dopiero w styczniu 2024. Mężczyzna liczył na to, że kobieta się opamięta. Namawiał ją na terapię, a ona przepraszała i przez kilka tygodni było w porządku . A później koszmar zaczynał się na nowo.
Chciałem ratować rodzinę. Myślałem, że ona przestanie. Bałem się, że jak zgłoszę to na policję czy do MOPS-u, to zabiorą nam dzieci. Nie chciałem tego, bo bardzo kocham moje dzieci.
Ojczym nie mógł tego znieść
Zrozpaczony mężczyzna pokazał reporterom SMS-y, w których kobieta pisze, że nie panuje nad sobą i nie wytrzyma dłużej. Pisała, że zabije Piotrusia . Teraz pan Grzegorz wyrzuca sobie, że za późno zareagował. Przyznaje też, że sam również był ofiarą przemocy ze strony agresywnej kobiety.
W styczniu pan Grzegorz zgłosił się do centrum interwencji kryzysowej . Wówczas sąd zdecydował, że Mariola N. musi się wyprowadzić, ale wkrótce po odejściu z mieszkania, kobieta zaczęła walczyć o możliwość powrotu.
W końcu mężczyzna uciekł z obydwoma chłopcami do swoich rodziców i tam się ukrywał. Po pewnym czasie po Piotrusia zgłosił się biologiczny ojciec i zabrał go do siebie, mimo protestów pana Grzegorza.
Nie wiem, czy nie przebywa tam matka. Nie wiem, czy nie zostaje sama z Piotrkiem, czy go nie bije. Niepokoję się o dziecko. Słyszałem, jak ten mężczyzna i ona rozmawiali przez telefon, że on też go nie chce.
Zarzuty dla matki
Do momentu emisji programu prokuratura nadal nie postawiła zarzutów matce Piotrusia. Kobieta zgodziła się porozmawiać z reporterami, ale w końcu zmieniła zdanie. Biologiczny ojciec chłopca powiedział, że Mariola N. odwiedza syna , bo nie ma odebranych praw rodzicielskich.
Dziennikarze próbowali dowiedzieć się od Sądu Rejonowego w Bytomiu, dlaczego oprawczyni Piotrusia nadal może się nim zajmować , ale nikt nie chciał z nimi rozmawiać. Postępowanie było nadal na etapie początkowym. Nie odbył się nawet wywiad kuratorski, a kobieta dostała zgodę na powrót do dawnego mieszkania .
Po emisji programu "Uwaga TVN" ojczym Piotrusia odwołał się od tej decyzji. W końcu prokurator postawił Marioli N. zarzut znęcania się nad dzieckiem . Kobieta dopiero teraz dostała zakaz zbliżania się do pięciolatka. Czy rzeczywiście nie można było wcześniej odseparować jej od Piotrusia? Mamy nadzieję, że wyrodna matka już nigdy go nie skrzywdzi.
Zobacz także:
Warunki, w których mieszkali, wołały o pomstę do nieba. Zaskakujący finał sprawy pani Darii
Tragedia na parkingu. Kobieta rozjechała 2-letnie dziecko
Rodzice nagrali, jak nauczycielka krzyczy na dzieci. Dyrektorka przedszkola: “Mam do nich żal”