Relacje między rodzeństwem zawsze będą naznaczone rywalizacją i zazdrością. Oraz ogromną miłością i niezaprzeczalną więzią.O tym, która z tych odsłon posiadania rodzeństwa weźmie górę, decyduje wiele czynników. Budowanie trwałej, lojalnej relacji między dziećmi to przede wszystkim rola rodziców. I to od najmłodszych lat.
Nieśmiałe dzieci nie mają łatwo. Nawiązywanie relacji jest dla nich trudne, na dodatek ciągle spotykają się z brakiem wsparcia ze strony rodziców, nauczycieli czy dziadków.Wydaje nam się, że "popychając" dziecko do rozpoczęcia kontaktu czy przekroczenia swojej nieśmiałości robimy mu przysługę. Ale nie zawsze tak jest.
Chcielibyśmy, aby nasze dzieci wyrosły na zaradnych dorosłych. Tymczasem często robimy wszystko, aby stało się całkowicie odwrotnie. Zaczynamy już od najmłodszych lat. Od krojenia kotlecików, wiązania sznurówek i wycierania noska. A potem zarywamy noce, aby przygotować pracę domową z plastyki, bo przecież dobre oceny są wyznacznikiem, że dziecko radzi sobie w szkole. To błąd.Zaradność, chociaż może brzmieć staromodnie, jest jedyną sprawdzoną receptą na sukces w życiu dorosłym. Ale nic nie dzieje się samo. Nikt nie rodzi się z umiejętnością prowadzenia firmy. Tak samo nikt nie ma wrodzonych umiejętności zapinania kurtki, sprzątania pokoju czy zmywania naczyń. Tego wszystkiego trzeba się nauczyć. A my, współcześni rodzice, tak bardzo lubimy wyręczać swoje dzieci.
Na charakter dziecka składa się wiele czynników i nie wszystkie zależą od sposobu, w jaki wychowujemy nasze pociechy. Są takie cechy osobnicze, na które po prostu nie mamy wpływu. Jednak to, na jakiego człowieka wyrośnie nasze dziecko, w naprawdę dużej mierze zależy od jego rodziców i warto wziąć sobie to do serca.Jak wyglądają wasze relacje? Często pomagasz maluchowi w codziennych czynnościach? Wyręczasz go? Czy raczej stawiasz na to, by był samodzielny, a kiedy coś mu się nie uda, nie masz oporów przed skrytykowaniem go? Niektóre nasze reakcje są automatyczne i wcale nie musimy mieć złej woli, ale czasem warto się chwilę nad nimi zastanowić. Bo to, jak dziś traktujemy nasze dziecko, może mieć kolosalny wpływ na jego charakter w przyszłości.
Ostatnie chwile przed snem są szczególnie ważne dla relacji z dzieckiem. To naprawdę magiczny moment, kiedy maluch już zbliża się do zaśnięcia, jest wyciszony i spokojny, może podsumować cały dzień.To także moment, kiedy mamy w końcu czas, żeby ze sobą porozmawiać. Tak naprawdę, a nie w pośpiechu podczas smażenia naleśników czy tuż po powrocie z pracy, kiedy jesteśmy nieludzko zmęczeni. Co powiedzieć dziecku w tych wyjątkowych chwilach?
Czasami myślę sobie: rzucić to wszystko i jechać w Bieszczady. Wtedy wyobrażam sobie ten pierwszy poranek, kiedy wyglądam przez okno swojej uroczej chatki i chłonę wspaniały widok.Wspaniałe uczucie. Tyle że potem trzeba by było zmierzyć się z nieodśnieżonymi drogami, błotem, komarami, brakiem zasięgu, brakiem prądu i ogromną odległością od sklepu. Bardzo podobnie jest z macierzyństwem.
"Dziś miałem świetny dzień w przedszkolu" - powitał tatę Maciek. "Nie było Janka i nikt mi nie dokuczał" - dodał rezolutny 6-latek. Jego relacja z Jankiem była od dłuższego czas bardzo trudna. Na początku przedszkolnej przygody chłopcy bardzo się zaprzyjaźnili, jednak Janek w ostatnich miesiącach zmienił się i zaczął Maćkowi dokuczać.Rodzice Maćka zaczęli odliczać dni do końca przedszkola, w szkolnej zerówce ich synowie mieli się już nie spotkać w jednej grupie. Jednak mama Janka zupełnie nie rozumiała problemu i zaczęła naciskać, żeby chłopców zapisać do tej samej szkoły. "Bo przecież się przyjaźnią".
"Uważaj!", "Tylko nie spadnij!", "Nie przewróć się!". Te zdania można słyszeć na placu zabaw z ust prawie każdej mamy. Cóż, same tak mówimy, to jest silniejsze od nas. Ale tak naprawdę... jest kompletnie bez sensu.Słowa mają moc. Nadużywane jednak przelatują obok dziecka, nie zapadając mu w pamięć. A na dodatek dla malucha takie ostrzeżenia po prostu nic nie znaczą.
W relacji z rodzeństwem jest mnóstwo emocji. Między dziećmi panuje wielka miłość, ale też wielka zazdrość, złość i współzawodnictwo. Nic dziwnego, że ciągle między nimi iskrzy. Drobne sprzeczki i spory przeradzają się w ogromne kłótnie.Rodzice starają się wziąć na siebie rolę sędziego. Rozdzielają zwaśnione rodzeństwo, wysłuchują żali obu stron i wydają werdykt: "Przeproś siostrę!", "Oddaj bratu tę zabawkę", "Ustąp, jesteś starszy". Trudno spokojnie przyglądać się zaciekłym walkom naszych dzieci.
Święta to doskonała okazja do rodzinnych spotkań. Często z bliskimi spotykamy się tylko raz czy dwa razy w roku przy świątecznym stole.W tych okolicznościach bardzo często pojawia się zdanie: "kochanie, przywitaj się z ciocią". I równie często pada zdecydowana odpowiedź: "nie!".
Skandynawskie kraje są uważane za najlepsze do życia. Wysoki wskaźnik czytelnictwa, świetna edukacja, niska przestępczość. A do tego badania wskazują, że Skandynawowie mają bardzo wysoki poziom szczęścia i zadowolenia z życia.W krajach skandynawskich życie wygląda trochę inaczej. Inaczej wygląda też sposób wychowania dzieci. Być może właśnie to podejście do najmłodszych sprawia, że mimo braku słońca, ogromu deszczu i ciemności ludzie są po prostu szczęśliwsi.
Zbliżające się święta Wielkanocy to dla wielu rodzin czas najważniejszych uroczystości rodzinnych. Wiosną i latem odbywa się najwięcej chrzcin i ślubów, a w maju mamy oczywiście sezon Pierwszych Komunii Świętych. To wszystko zarezerwowane dla praktykujących katolików. Jednak warto wiedzieć, że nawet jeśli “nie po drodze” nam z Kościołem, mamy alternatywę.Powitanie dziecka w rodzinie to bardzo ważny aspekt włączenia go do wspólnoty. Chcemy, aby ludzie, którzy są nam bliscy, świętowali z nami tak wyjątkowe wydarzenie. I tak było od zawsze, również w czasach przedkatolickich. Dziś młodzi rodzice coraz częściej szukają alternatywy dla chrztu, gdy nie chcą, lub nie mogą ochrzcić dziecka.
Siedem lat temu siedzieliśmy z mężem w naszej maleńkiej kuchni w bloku (na szczęście z oknem) i rozmawialiśmy o podjętej chwilę wcześniej decyzji. Wyprowadzamy się z miasta. To było oczyszczające i przerażające zarazem. Tak - na wsi lepiej dla dzieci, ale czy wygodniej, wiedziałam, że nie, bo sama wychowałam się na wsi. Dla męża to była nowość, całe życie spędził w bloku. Po 7 latach od wyprowadzki z Warszawy do wsi o wymyślnej nazwie, którą dziś zamieszkuje niewiele ponad 300 osób, pokuszę się o małe podsumowanie. Co wieś nam dała, co zabrała? Czy wrócilibyśmy do bloku i czy da się być "swoim" będąc przybyszem i mieszczuchem? Od razu uprzedzę, że ten tekst należy potraktować z lekkim przymrużeniem oka, a moje osądy są moje i są absolutnie subiektywne.
Płatki śniegu są śliczne. Kruche i drobne, pięknie wyglądają, ale są ulotne. Wystarczy trochę ciepła lub lekki nacisk, by się rozpadły, rozpłynęły. “Płatki śniegu” to też nazwa pokolenia młodych ludzi, którzy po 2010 roku weszli w dorosłość.Nazwa nawiązuje właśnie do kruchości płatków śniegu. Tego, że są tak delikatne. Tacy właśnie mają być przedstawiciele tego pokolenia. Odrobina nacisku, krytyki czy jedno negatywne słowo, a po prostu się rozpadną.
Może to banał, ale niewiele jest tak ważnych rzeczy dla rozwoju dziecka, jak rozmowa z kimś bliskim. Za jej pomocą nie tylko się komunikujemy. To sposób, na wsparcie emocjonalne i na okazanie sobie nawzajem miłości. Wątki edukacyjne zaś sprawiają, że dzieci po prostu się rozwijają.Czasem jednak jest tak, że maluch wcale nie chce rozmawiać. Na przykład wtedy, kiedy coś przeskrobie. Zamyka się w sobie, siedzi cichutko w kącie. A nas – odpycha. Buduje wokół siebie mur, przez który trudno się przedrzeć. Warto jednak to zrobić – tylko jak?
By dziecko prawidłowo się rozwijało, było bezpieczne i w harmonii funkcjonowało w swojej rodzinie, a także poza nią, powinien mieć wyznaczone granice. W końcu jest istotą społeczną i, tak jak nas wszystkich, także i tego małego człowieka muszą obowiązywać pewne zasady.Zanim jednak ten maluch nauczy się, co mu wolno, a czego nie, musi upłynąć wiele lat. W tym czasie bardzo często będzie naciągał i naginał te granice i sprawdzał, dokąd może się posunąć. To naturalne. Tak naprawdę to my, rodzice, mamy większy problem ze stawianiem tych granic, niż dziecko z ich respektowaniem.
Już mniej niż 1 na 4 młode osoby (18-24 lata) chodzi w Polsce do kościoła. Jeszcze kilka lat temu w mszach regularnie uczestniczyły 3 na 4 osoby w tym wieku. Nasz kraj jest jednym z najszybciej odsuwających się od Kościoła w Europie. To nie jest moda. Wiem, co mówię, bo sama zasilam te statystyki.Moje dzieci są ochrzczone, najmłodsze z nich przyjęło sakrament w 2018 roku. Chwilę później wybuchały jeden za drugim skandale pedofilskie, coraz więcej informacji o złych ludziach związanych z instytucją Kościoła przeciekało do opinii publicznej. Poczułam obrzydzenie. Do instytucji, która psuje się od głowy. Ale szanuję tych, którzy myślą inaczej i ten szacunek wpajam moim dzieciom.
To, co czasem można zaobserwować na placu zabaw, jest aż śmieszne. Rodzice nie tylko bujają swoje dzieci na huśtawkach, czy karuzelach! Towarzyszą im na każdym kroku, otrzepują piasek ze spodni, prowadzą za rączkę, żeby się czasem nie przewróciły, podpowiadają, na czym najfajniej będzie się pobawić.Ze zdumieniem obserwuję, jak drobnej postury mama wsadza swoje kilkuletnie, naprawdę spore dziecko wysoko na drabinkę. A potem z dołu nawiguje je, jak ma stawiać stopy, żeby czasem nie zlecieć. No naprawdę, nie ma to jak spontaniczność na placu zabaw.
Małe dzieci aż się rwą, żeby pomóc rodzicom w robieniu domowych porządków. Odkurzanie czy mycie podłogi to dla nich świetna zabawa. Zachęcone, robią z układania samochodzików czy książeczek świetną zabawę. Aż nagle, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, nie chcą sprzątać.Splątane kable na podłodze, stosy talerzyków z niedojedzonymi tostami i kubków po herbacie, sterta niewyniesionego do prania ubrań. Wydaje się, że nastolatkom kompletnie nie przeszkadza życie w bałaganie. I że dla nich to środowisko naturalne.
Kiedy rodzi się dziecko (albo i jeszcze wcześniej) zaczynamy szukać wszystkiego, co dla niego najlepsze. Wybieramy ubranka z certyfikowanej bawełny, zaciskamy zęby, karmiąc piersią, gdy maluch bezlitośnie maltretuje brodawki. Gdy przychodzi czas rozszerzania diety - wybieramy oczywiście wszystkie ekologiczne składniki, bo wiadomo - dla dziecka to, co najlepsze.Ale rodzicielstwo to nie tylko karmienie i przewijanie. To przede wszystkim ciężka praca psychologa i pedagoga, do której większość z nas nie ma żadnych kwalifikacji. Wtedy słyszymy pierwsze rady wychowawcze. Często każda reklamowana jest jako najlepsza na świecie, a połowa z nich stoi w sprzeczności do pozostałych. Czy istnieje więc coś, co działa zawsze?
Tkwią w małżeństwach, w których nie są szanowani i doceniani. Nie stawiają granic toksycznemu szefowi. Nie potrafią się obronić, kiedy ktoś ich krytykuje. Dzieci narcystycznych matek są przyzwyczajone do takiego traktowania i nie mogą sobie z nim poradzić.W dorosłe życie wnoszą niepewność i przekonanie, że nigdy nie będą dostatecznie dobre, by zasłużyć na miłość i szacunek. Dotyczy to zwłaszcza chłopców, ponieważ dla nich relacja z mamą jest pierwszym wzorem tego, jak powinny wyglądać związki z innymi.
Jak wyjść z placu zabaw i nie zwariować? Każdy rodzic, który choć raz w życiu poszedł z maluchem w to miejsce, dobrze wie, że opuszczenie go to nie lada sztuka. Wymaga od dorosłego wielkiej kreatywności, samozaparcia i determinacji, ale także mnóstwa cierpliwości i dobrej woli.Jeśli tych ostatnich zabraknie, to – owszem – w końcu wyjdziemy z placu zabaw, ale zapewne dzierżąc wierzgającego malucha pod pachą. A są naprawdę skuteczne sposoby na to, by wrócić do domu bez nerwów i z dużą dozą pozytywnej energii.
Wiadomo, że ostre słowa i krzyk mogą ranić. Jednak czasami rodzice po prostu muszą zareagować i zdyscyplinować dziecko. W kryzysowych chwilach czują się po prostu bezradni.Zamiast upominać, zakazywać i nakazywać, lepiej okazać wsparcie. To najlepszy sposób na zbudowanie porozumienia. 3 proste zdania są naprawdę bardzo skuteczne.
Dla niektórych dzieci nawiązywanie relacji jest szalenie łatwe. Są wygadane, otwarte i śmiałe, i wręcz wymagają stopowania, a nie zachęcania. Dla innych niestety podejście do grupki dzieci jest po prostu bardzo trudne.A nawet jeśli się przełamią, mogą mieć problem z nawiązaniem rozmowy i nie potrafią odnaleźć się w nowym towarzystwie. Dla maluchów to duży stres, a rodzicom, którzy słyszą: "nikt nie chce się ze mną bawić", łamie się serce. Na szczęście jest kilka sposobów, jak pomóc dziecku.
Brak pewności siebie rzutuje na całe nasze życie. Gdy poczucie własnej wartości jest zbyt niskie, nie walczymy o siebie, nie próbujemy nowych rzeczy, boimy się sięgać wyżej. Jesteśmy zalęknieni, a przez to nieszczęśliwi. Budowanie pewności siebie u dziecka już od najmłodszych lat jest niezwykle ważne dla jego przyszłości.Te 5 sposobów na to, jak wychować pewne siebie dziecko, nie wymaga od rodziców ani wielkich starań, ani wybitnej wiedzy. Wystarczy zwrócić uwagę na podstawowe komunikaty, jakie kierujemy do swojego kochanego malucha i popracować nad tym, aby nie niszczyły, tylko budowały jego wewnętrzną siłę, jaką jest właśnie pewność siebie.
Serialowe dzieci dorastają na oczach widzów. Wiele z nich od urodzenia ma dwie rodziny - prawdziwą i serialową. Więzi, które oglądamy na ekranie, wcale nierzadko są prawdziwe, bo serialowa mama staje się dla nich prawdziwą przyjaciółką.Tak jest właśnie w przypadku Zuzi Kaszuby, która od urodzenia wciela się w postać Mani Zięby w “Na Wspólnej” i Anny Guzik - serialowej Żanety. W dniu 18. urodzin Zuzy Guzik złożyła jej życzenia.
Czego Jaś się nie nauczy, tego Jan nie będzie umiał - wszyscy znamy to powiedzonko, a z drugiej strony nagminnie wyręczamy dzieci. Tłumaczymy sobie, że są za małe, jeszcze się w życiu napracują, a poza tym zrobią wolniej i gorzej niż rodzic. Tylko jeśli dziecku nie pozwolisz, to nie dość, że nie dasz mu cennych lekcji, to jeszcze dodajesz sobie obowiązków, a także powodów do frustracji, bo wszystko jest na twojej głowie.Dziecko ma naturalną ciekawość, kiedy ma kilka miesięcy, zaczyna naśladować twoją mimikę. Maluch uczy się czy się przez naśladownictwo rzucać piłkę, czesać i wiele innych rzeczy. Chce robić to co mama i tata, dlatego, jeśli bierze do ręki ścierkę - pozwól mu, niech sprząta z tobą. Mało tego - już trzylatek powinien mieć swoje obowiązki domowe!
Wielki Post nieodzownie łączy się z rekolekcjami. A te, szczególnie w kontekście młodzieży szkolnej wzbudzają sporo emocji. Są tacy, którzy uważają, że powinny się odbywać po południu, żeby dzieci nie traciły lekcji, są i tacy, którzy uważają, że młodzież sama do kościoła nie pójdzie w czasie wolnym, więc obowiązkiem nauczycieli jest zaprowadzić ich, aby spełnili powinność.Dla młodzieży rekolekcje to często okazja na legalne wolne, choć niekonieczne spędzone na modlitwie. Gorzowska aktywistka Alina Czyżewska opublikowała obszerny wpis, w którym wyjaśnia, co prawo mówi o odprowadzaniu młodzieży szkolnej na rekolekcje. Czy nauczyciele mają taki obowiązek? Czy szkoła musi zwalniać uczniów na spowiedź, jeśli większość dzieci na religię nie chodzi?