– Uważam, że szkoła ma być dla uczniów. A my, nauczyciele, nie jesteśmy tu po to, by ich odpytywać czy robić sprawdziany lub kartkówki. Nie jesteśmy kontrolerami. Raczej słuchamy i doceniamy wysiłki. Szanujemy autonomię każdego ucznia i uczennicy – mówi Paulina Robak, nauczycielka biologii w Szkole w Chmurze.„Siadaj, pała” – Laura ciągle ma w głowie te dwa słowa z poprzedniej szkoły. Dlatego przed pierwszym egzaminem towarzyszą jej stres i łzy. Boi się, że sobie nie poradzi. Że znów usłyszy za dużo krytycznych słów. Że w ogóle nie odważy się spróbować. Zbyt dobrze pamięta te wszystkie razy pod tablicą, kiedy znała odpowiedzi na pytania, ale przez nerwy potrafiła tylko milczeć.Co dzieje się potem? Zamiast gradu stresujących pytań, nauczyciel rozluźnił atmosferę pytaniem o jej samopoczucie. Potem Laura opowiedziała o projekcie, który przygotowała na egzamin, a nauczyciel dał jej kilka wskazówek, jak może się rozwijać, gdzie może szukać informacji na interesujący ją temat. Egzamin ustny okazał się uskrzydlającą rozmową, podczas której Laura została doceniona za pomysłowość i zaangażowanie. Mama Laury: – Nauczyciel zbudował jej skrzydła, pomógł uwierzyć w siebie. Po egzaminie moja córka przez kilka godzin dalej robiła testy na platformie edukacyjnej, a ja razem z nią płakałam ze szczęścia.
Podczas lekcji WF-u dwie dziewczynki zderzyły się ze sobą głowami. Nauczyciel stwierdził, że nic się nie stało i kontynuował zabawę. Kiedy jedna z kilkulatek wróciła do domu, ostry ból głowy nie przestawał jej dokuczać. Ostatecznie trafiła do szpitala.Teraz placówka nie chce wziąć odpowiedzialności za to, co przydarzyło się dziewczynce. Ich zdaniem wizyta w szpitalu nie miała nic wspólnego z zajściem na lekcji WF-u. "Nie trzeba być lekarzem, aby wiedzieć, że po uderzeniu w głowę należy zgłosić się do lekarza" - stwierdza matka dziewczynki.
Rok szkolny dobiegł już końca. Mimo że do sal lekcyjnych uczniowie wrócą dopiero za dwa miesiące, to dyrektorzy coraz bardziej się niepokoją. Jak donosi zastępca prezydenta Warszawy, miasto w tym roku zanotowało rekordową liczbę wakatów. A problem dotyczy też innych miast. Już jakiś czas temu Magdalena Kaszulanis, rzeczniczka prasowa ZNP, ostrzegała przed brakami kadrowymi, które grożą nam w roku szkolnym 2022/2023. Problem staje się coraz poważniejszy, a pomiędzy ministerstwem edukacji a nauczycielami wciąż nie ma porozumienia. Wielu obawia się kolejnych strajków.
Klasycznym podarunkiem na zakończenie roku szkolnego dla zasłużonych uczniów są książki. Rady rodziców zwykle wybierają dla młodzieży lektury, podręczniki naukowe czy słowniki, do których później mało kto zagląda. Jedna z placówek postanowiła zaproponować swoją własną alternatywę.Grube książki wcale nie muszą być jedynym podarunkiem dla zdolnych podopiecznych. Demokratyczna Szkoła Językowa "The Lemon Tree" postanowiła zaapelować do placówek, aby lepiej przemyślały tegoroczne decyzje.
Coraz więcej nauczycieli rezygnuje z pracy. Według rzeczniczki prasowej ZNP w tym roku złożono znacznie więcej wypowiedzeń, niż w poprzednich latach. W większości przypadków decyzja ta była motywowana niskimi zarobkami, a także polityką ministerstwa edukacji i nauki. Czy na uczniach odbiją się braki kadrowe w szkołach? Obecnie w skali kraju jest 12 986 nauczycielskich wakatów. Dla dyrektorów wiąże się to z niemałymi problemami.
Dla wielu uczniów korepetycje są koniecznością. Bez dodatkowych godzin z uciążliwego przedmiotu nie mogliby opanować podstawowej wiedzy i zdać do następnej klasy. Jednak dla innych dzieci korepetycje to szansa na poszerzenie wiedzy i pogłębienie swoich zainteresowań. Niezależnie od powodów, takie dodatkowe zajęcia wiążą się z dużymi kosztami.O kosztach wiedzy przekonała się tegoroczna maturzystka, której mama przez 6 lat edukacji wydawała ogromne pieniądze na korepetycje. Jak przyznała kobieta, "kupiłaby za to pół kawalerki".
Ubiór uczniów w szkole od zawsze budzi ogromne emocje. Nauczyciele regularnie narzekają na wygląd swoich podopiecznych, a ci w odpowiedzi coraz bardziej prowokują strojem. Jedna z nauczycielek nie wytrzymała i postanowiła poskarżyć się w sieci swoim codziennym widokiem.Pracownica jednej z polskich szkół stwierdziła, iż uczniowie ubierają się co najmniej niestosownie. Podkreśliła, że największy problem stanowią dziewczynki, które cały czas mają chodzić z odsłoniętym brzuchem. Jednak czy nauczyciele faktycznie mają prawą ingerować w wygląd uczniów?
W jednej ze szkół w Stanach Zjednoczonych doszło do skrajnie niebezpiecznej sytuacji. Kilkuletni uczeń o imieniu Robert nagłe zaczął dławić się zakrętką od butelki po wodzie. Jedynie dzięki szybkiej reakcji nauczycielki udało się go uratować. Nagranie z zajścia robi niemałe wrażenie.Bezbłędna reakcja nauczycielki może być przykładem dla innych pracowników szkół. Gdy 9-latek zaczął się dławić, kobieta natychmiast zastosowała manewr Heimlicha. Dzięki jego znajomości udało jej się uniknąć ogromnej tragedii w szkole.
W czerwcu 2018 roku Rada Warszawy zgodziła się, by działkę na Odolanach oddać kościołowi. 28 marca 2022 decyzję tę uchyliło Samorządowe Kolegium Odwoławcze, które stwierdziło, że przekazanie terenu kurii uniemożliwi budowę szkoły. "To ostatni moment, żeby jeszcze raz się zastanowić nad przeznaczaniem tego terenu pod kościół" - skwitowała radna Diduszko-Zyglewska.Na Odolanach w Warszawie mieszka coraz więcej młodych małżeństw i rodzin z dziećmi. Ze względu na to miasto musi spełnić wszystkie ich najważniejsze potrzeby, do których należą m.in. szkoły. Przewodnicząca wolskiej rady dzielnicy podkreśliła, że funkcjonujące placówki są już przeciążone.
Matka z Wielkiej Brytanii wpadła w złość, gdy zobaczyła pracę domową, jaką nauczyciel zadał jej dziecku. Oburzona kobieta postanowiła podzielić się swoimi odczuciami w sieci. "To okropne" - pisali internauci.Treść zadania domowego niewątpliwie mogła zaskoczyć zarówno rodziców, jak i samych uczniów. Nauczyciel historii chcąc "zgłębić" wiedzę młodzieży o okresie panowania Tudorów kazał im wymyślić nowe narzędzie tortur.
Mama drugoklasisty uznała, że jej syn został niesprawiedliwie oceniony przez nauczyciela, mimo poprawnych wyników otrzymał bowiem jedynie ocenę dostateczną z plusem. Zdjęcie sprawdzianu z matematyki opublikowała w sieci, co zbulwersowało internautów.W nauce matematyki ważna jest kolejność wykonywania działań, istnieją jednak takie obliczenia, w których kolejność wpisywanych liczb nie stanowi różnicy, na przykład mnożenie. Mama pokazała w sieci sprawdzian syna, który zastosował tę zasadę, ale jego nauczycielowi się to nie spodobało.
Centralna Komisja Egzaminacyjna postanowiła wyjść naprzeciw potrzebom nauczycieli i udostępnić na swojej stronie "Szkolne rozmówki ukraińsko-polskie". Materiały pomocnicze będą składać się z 12 części i ułatwią komunikację pomiędzy nauczycielami a uczniami ze wschodu.Póki co na stronie CKE pojawiły się pierwsze cztery rozdziały rozmówek ukraińsko-polskich. Dyrektor instytucji opublikował w tej sprawie oficjalny komunikat. Podkreślił, że materiały nie stanowią oficjalnego kursu językowego.
Coraz częściej pojawiają się głosy, że praktyki w szkołach są przestarzałe i nie skłaniają uczniów do rozwoju. Postanowiliśmy zapytać naszych czytelników, co najbardziej im się nie podoba w polskim systemie edukacji. Okazało się, że największym problemem jest nieumiejętne przekazywanie wiedzy."Dlaczego dzieci nie są uczone w szkole, tylko rodzice muszą je uczyć" - skarżą się rodzice. Polski system edukacji niewątpliwie ma swoje wady. Internauci starają się je naświetlić.
Według danych przekazanych przez UNICEF już ponad jeden milion dzieci uciekł z Ukrainy. Ogromna część z nich znajduje się teraz w Polsce. Ze względu na to placówki oświatowe znalazły się w bardzo trudnej sytuacji. Muszą przygotować się na przyjęciu dużej grupy nowych uczniów.Organizacja zajęć dla dzieci z Ukrainy nie jest prostym zadaniem. Klasy są przepchane, nauczyciele nie są przygotowani, a uchodźcom brakuje umiejętności językowych. Rząd i dyrektorzy z całej Polski starają się znaleźć rozwiązania.
Do polskich szkół napływa coraz więcej dzieci z Ukrainy. Zarówno nauczyciele, jak i uczniowie starają się zapewnić im jak najlepsze warunki do nauki w nowym kraju. Mimo to szybko zaczęły pojawiać się pierwsze problemy. Dyrektorzy postanowili opublikować w tej sprawie apel.Ogólnopolskie Stowarzyszenie Kadry Kierowniczej Oświaty stwierdziło, że dzieci z Ukrainy, póki co nie powinny podlegać systemowi oceniania. Ich zdaniem szkoły powinny ograniczać się do wydawania zaświadczeń o objęciu nauką i rekomendacji dotyczącej postępów ucznia.
Już od września 2022 roku w szkołach w całej Polsce pojawi się nowy przedmiot — historia i teraźniejszość. Zgodnie z decyzją Ministerstwa Edukacji zastąpi on wiedzę o społeczeństwie na poziomie podstawowym w liceach i technikach. Szybka decyzja o wprowadzeniu nowego przedmiotu nie wszystkim przypadła do gustu. W sieci szybko pojawiły się głosy sprzeciwu.Postanowiliśmy zapytać naszych czytelników, co sądzą o wprowadzeniu historii i teraźniejszości do szkół w całej Polsce. Okazało się, że zainicjowany przez Przemysława Czarnka przedmiot budzi duże kontrowersje. Reakcje były skrajne.
W polskich szkołach jest już kilkadziesiąt tysięcy dzieci z Ukrainy. Prawdopodobnie niedługo pojawi się ich jeszcze więcej. Z doniesień nauczycieli wynika, że ich kondycja psychiczna jest bardzo różna. Dzieci, które trafiają do Polski, często były świadkami brutalnych ataków i bombardowań. Wszystko, co widziały, doprowadziło u nich do wielkiej traumy, z której ciężko im się będzie otrząsnąć. Właśnie dlatego nauczyciele i rówieśnicy w szkołach powinni traktować ich z dużą ostrożnością.
"Według danych z piątku do polskich szkół zostało przyjętych blisko 30 tys. dzieci ukraińskich uchodźców" - powiedział Minister Edukacji podczas wystąpienia w Lubyczy Królewskiej. Szef resortu podkreślił konieczność tworzenia oddziałów przygotowawczych dla dzieci z Ukrainy. Do tej pory powstało ich już ponad 300.Do Polski przyjeżdża coraz więcej uchodźców z Ukrainy. Wśród nich dominującą liczbę stanowią dzieci, które powoli rozpoczynają naukę w naszych szkołach. Placówki muszą zatem przygotować się na napływ nowych uczniów i stworzyć im odpowiednie warunki do nauki.
Nad teoretycznie banalną zagadką dla uczniów głowiło się tysiące internautów. Ćwiczenie polega na wskazaniu swojego wieku w odniesieniu do informacji o matce. Niestety, okazało się, że proste zadanie potrafi przysporzyć wielu problemów. Platforma Riddles.com udostępniła swoim użytkownikom łamigłówkę rozwiązywaną przez uczniów w szkole. Okazało się, że zwykłe zadanie stało się gigantycznym wyzwaniem dla internautów.
Podczas lekcji w jednej z rosyjskich szkół 12-letni chłopiec zaczął wypytywać się o sytuację na Ukrainie. Odpowiedź nauczycielki jednak nie przypadła mu do gustu. W ramach protestu wykrzyczał na szkolnym korytarzu "Chwała Ukrainie!". Jego słowa nie zostały zignorowane.Zachowaniem 12-letniego ucznia natychmiast zainteresowała się policja. Dzień po zdarzeniu jego mama dostała wezwanie na komisariat. Kiedy je zlekceważyła, funkcjonariusze postanowili sami zapukać do jej drzwi.
Wiceminister edukacji Dariusz Piontkowski wypowiedział się w sprawie wprowadzenia dzieci z Ukrainy do polskiego systemu edukacji. Poinformował, ze obecnie do szkół zgłoszono tylko kilka tysięcy uczniów. Liczba ta jednak na pewno wzrośnie.- Spodziewamy się, że w najbliższych dniach będą to już dziesiątki lub setki tysięcy zgłoszonych uczniów — zapowiedział Piontkowski. Resort edukacji przygotowuje się na przyjęcie nowych uczniów. Dla dzieci z Ukrainy mają powstać oddziały przygotowawcze.
Coraz więcej uchodźców przekracza granicę z Polską. Codziennie mówi się nawet o tysiącach matek z dziećmi, które szukają schronienia w naszym kraju. W związku z tym Ministerstwo Edukacji i Nauki postanowiło postawić pierwsze kroki w celu asymilacji maluchów z Ukrainy.Przemysław Czarnek zapewnił, że polski system edukacji jest otwarty na przyjęcie uczniów zza wschodniej granicy. Na stronie gov.pl ukazały się pierwsze wskazówki, z jakimi powinni zapoznać Ukraińcy.
W szkole podstawowej nr 57 w Gdańsku na co dzień uczy się wiele osób z Ukrainy. Do ich grona należy nastoletni Denis, który z okazji ferii zimowych wyjechał do rodzinnego Charkowa. Niestety, w tym czasie wybuchła wojna. Ze względu na ciężką sytuację mama chłopaka napisała do dyrektorki dramatyczny list. Poprosiła ją o niewyrzucanie dziecka ze szkoły. Chłopak bardzo chciałby wrócić do Gdańska, jednak jego miasto jest otoczone przez okupantów.
Minęły już dwa lata, odkąd pandemia koronawirusa przewróciła naszą codzienność do góry nogami. Jedną z grup, która została najbardziej dotknięta przez rosnące fale zakażeń, są uczniowie. Wraz z każdym kolejnym lockdownem młodzież z całej Polski była wysyłana do domu na nauczanie zdalne. Przymusowa izolacja, brak stabilizacji i ciągłe zmiany niewątpliwie odbiły się na ich psychice. Nie ma w Polsce ucznia, który chociaż raz nie zmierzył się z nauką zdalną. Kolejne fale koronawirusa decydowały o dalszym funkcjonowaniu szkół i przyczyniały się do zamknięcia placówek nawet z dnia na dzień. Po dwóch latach możemy ocenić efekty przymusowej izolacji.
Podczas remontu boiska na terenie szkoły podstawowej w Warszawie znaleziono niewybuch. Cała placówka została momentalnie ewakuowana. Na miejsce wezwano grupę saperów.Teren został natychmiast zabezpieczony. Według informacji przekazanej przez straż miejską pocisk pochodził z okresu drugiej wony światowej. Miał około 50 cm.
Dyrekcja włoskiej szkoły wprowadziła do swojej placówki nietypową zasadę. Od tej pory uczniowie podczas obiadów na stołówce nie będą mogli ze sobą rozmawiać. Rodzice natychmiast zareagowali. Zakaz rozmów podczas posiłków został podyktowany sytuacją epidemiologiczną w kraju. Stołówka to jedyne miejsce w szkole, w którym uczniowie nie muszą nosić maseczek. Znacząco zwiększa to możliwość rozprzestrzeniania się wirusa.
Uczniowie naprawdę potrafią zaskakiwać swoich nauczycieli. Często odpowiedzi ze sprawdzianów i kartkówek stanowią niekończące się źródło tematów do żartów. Ten ksiądz szczególnie dobrze się o tym przekonał.Ksiądz z jednej z polskich podstawówek postanowił zrobić swoim uczniom kartkówkę. Kiedy zobaczył odpowiedź na jednej z kartek, zaniemówił. Rozbawiony postanowił podzielić się nią w mediach społecznościowych.
"Odczytaj godziny na zegarach. Wskaż ten, który nie pasuje do pozostałych" - pozornie banalne zadanie z podręcznika dla 8-latka sprawiło, że rodzicom zjeżyły się włosy na głowie. Zagadka szybko znalazła się w centrum zainteresowania internautów.Okazało się, że dorośli ludzie nie radzą sobie z poleceniem z podręcznika do podstawówki. Większość z nich stwierdziła, że zadanie zostało po prostu źle sformułowane.